Elvis Presley miał na futerale od gitary napisane fuck blackshit - i ja się z tym całkowicie zgadzam.
Napis na futerale Kurta ma swoją etymologię. Otóż w wieku 6-ciu lat bardzo chciał się wybrać do Włoch na koncert Albano i Rominy Power. Ale akurat w tym samym czasie (3.09.1973) rodzice Kurta wybrali się na słynny "monkey show" Elvisa do Hotelu Hilton w Las Vegas i stracili tam wszystkie pieniądze. Potem wszystkie dzieci śmiały się z Kurta, że tak bardzo przechwalał się wyjazdem na Albano i Rominę Power, a wcale tam nie pojechał. To znaczy nie popłynął. Usłyszał jeszcze, że małpa, z którą Elvis wyszedł na scenę, była prezentem od rodziców Kurta. Przy okazji chłopcy - a, co gorsze - również dziewczęta, zaczęły wołać na Kurta "Kuter", co miało być bezpośrednią aluzją do podróży przez ocean. Wiadomo, dzieci. I w tamtym właśnie momencie Kurt przeklął Elvisa i wszystkie jego koncerty. Niedługo potem dostał na urodziny futerał, do którego kilka lat później dokupił gitarę.
...
Po dłuższym zastanowieniu postanowiłem jednak, że odkryję trochę więcej faktów. Otóż w futerale, który dostał Kurt na swoje siódme urodziny, ku jego zdziwieniu zamiast gitary był tylko biały gruby marker. Kurt od razu skojarzył ten fakt z brakiem pieniędzy, a co za tym idzie - z feralnym dla Kurta w skutkach, pamiętnym koncertem Elvisa, na któym rodzice Cobaina przepuścili wszystkie oszczędności (notabene pewnego dnia ze złości zjadł oprawiony w ramkę, wiszący w hallu bilet z tegoż koncertu, co tłumaczy jego późniejsze poważne problemy z żołądkiem). Zdruzgotany Kurt w akcie zemsty wyciągnął gruby biały marker i napisał te dwa niesławne wyrazy na swym nowym futerale.
Po latach Kurt spełnił swoje marzenie z dzieciństwa. Pojechał na koncert Albano i Rominy Power do Rzymu. W nadziei, że po koncercie uda mu się wraz ze słynną parą śpiewaków podżemować, zabrał swojego sześciostrunowego Jaguara w futerał razem ze sobą, do Rzymu (całość uszczelnił kanapkami z jajkiem). Niestety, podczas spotkania Albano odmówił wspólnego jam session, właśnie z uwagi na napis na futerale. Kurt, w akcie desperacji, niewiele myśląc wyciągnął z kieszeni błekitny marker, którym przed każdym koncertem podkreślał sobie brwi i zamazał to krótkie zdanie, po czym przy pomocy białego, grubego markera, na samej górze futerału, wielkimi literami wykonał napis "FELICITA". Kiedy i to nie poskutkowało i Romina ze współczuciem popukała się w głowę, Kurt zamazał nowo powstały napis, po czym zjadł obydwa markery i wyszedł na pociąg do Asyżu.
http://www.feelnumb.com/?p=3059 - dla nieuważnych: link do zdjęcia z futerałem.
Tak :)
Swoją drogą, dla mnie to Kurt nie znaczy nic, ani jego Nirvana. Natomiast Elvis to cała muzyka i rock 'n' roll w jednej osobie.
Kurt Cobain miał wiele kontrowersyjnych zachowań, ale szanuje go za twórczość. Bardzo lubie Nirvane. Ale Elvis to król i jest moim wielkim idolem.
A ja mam na plecaczku napisane "Fu*king Sweet Bunny" i kuwa nie wiem, co mam o tym myśleć...;)
evannell - bardzo ciekawa anegdotka, swoją drogą.
Dzięki!