Nie, nie była dobrą aktorką. Śmierć nie sprawia, ze czlowiek staje się dobrym aktorem.

owszem była dobrą aktorką podobała mi się jej rola Elwiry w Tygrysach Europy

Podobnie, jak nie sprawia, że nagle zaczyna się kogoś doceniać lub nie (pomijając zblazowane pozerstwo). Jak mnie denerwowało takie gadanie w przypadku Heatha Ledgera, który moim zdaniem był świetnym aktorem, a miał zadatki na rewelacyjnego. I zwróciłam na niego uwagę już ponad dwadzieścia lat temu, a nie w chwili śmierci. Szybko stał się moim ulubieńcem. Podobnie jest z panią Sałacką. Zawsze żałowałam, że tak mało jej w telewizji. Bardzo ją lubiłam. Świetna w "Sztuce kochania" czy "Klątwie Doliny Węży" (dziś to już "stare ramoty"). Kiepskawy serial "Klasa na obcasach" oglądałam wyłącznie ze względu na jej pojawianie się. Moim zdaniem niedoceniona. W moich oczach na pewno lepsza niż to całe nowe pokolenie podobnych do siebie laleczek. Sałacka przynajmniej miała charakter i swój styl.

No tak...Heath Ledger ur. się w 1979, swój pierwszy epizod zagrał w 1992, a później lata przerwy...Naprawdę rodzynek...I zapewne pamiętasz go sprzed 20 lat :)

Oczywiście, że pamiętam! Również urodziłam się w 1979 roku (z tym, że ja w listopadzie). Pierwszy raz zobaczyłam go w serialu "Siódme poty" od razu wpadł mi tam w oko. Później był "Roar", który już oglądałam ze względu na niego. A po "Zakochanej złośnicy" pominęłam może z trzy filmy, w których grał. Patrząc na tytuły, w jakich grał pod koniec życia, moim zdaniem jego kariera zapowiadała się bardzo obiecująco. I nie tylko moim zdaniem. Jeszcze przed śmiercią był przez krytyków oceniany jako świetnie rokujący aktor. Żałuję, że zmarł, bo nie zdążył w pełni pokazać, na co go stać i teraz niesprawiedliwie mówi się, jak to pokochali go, bo nie żyje.