dziś,dokładnie w 2rocznice śmierci Heatha byłam w kinie na Parnassusie... Gra Heatha genialna jak zawsze. Młody, przystojny, utalentowany, charyzmatyczny, każda postać w którą się wcielał była wyjątkowa i niepowtarzalna. Za każdym razem kiedy oglądam jakiś film z jego udziałem podziwiam to że potrafił tak się zmieniać, że wciąż doskonalił swój warsztat oraz to że do wszystkiego doszedł tak naprawdę sam. Wielka szkoda że odszedł tak młodo, że nie dane mu było osiągnąć jeszcze więcej, spełnić swoich marzeń. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci... z tym ślicznym uśmiechem na twarzy. [*]