Wchodze na forum Candy i co widze? Recenzje, autorstwa "naszej" polali. Piekna, swoja droga, oddajaca to, co w tym filmie najlepsze. Gratuluje :) Nie wiedzialam, gdzie umiescic ten watek, wiec pisze tutaj, azeby kazdy fan Heatha mial mozliwosc przeczytania naprawde dobrej recenzji filmu.
Swoja droga, dwie pozostale recenzje (innych omawianych przez Ciebie filmow) tez swietne! Ciesze sie, ze tacy ludzie wspoltworza takze forum Heatha, bo podnosi sie jego poziom!
pzdr!
mam nadzieję że chociaż podczas czytania trochę się pośmiałaś, bo ja sam, jak czasem czytam co piszę śmieję się z siebie;), aczkolwiek poczucie humoru to kwestia bardzo względna..
z panią Kasią ,zapewniam, nie mam nic wspólnego (nawet nie wiem kto zacz), a yarek5000 wywodzi się od maila, zakładając pierwszego w życiu maila strasznie się spieszyłem a wredny portal kazał mi wpisać jeszcze jakieś wymyślne cyfry do nazwy, więc walnąłem pierwszą lepszą cyfrę, która, moim zdaniem, brzmiała najbardziej głupio;)
Pewno, że się pośmiałam, szczególnie w momentach, kiedy byłeś bezlitosny wprost dla zakochanych w J.D. czy "Wentylu"(he he he) nastolatek:)Po kilku przeczytanych takich postach doszłam do wniosku, że Ty się pojawiasz na tych forach w konkretnym celu i że jesteś po prostu złośliwcem najwyższej klasy;)Na forum Heatha troszkę się przeliczyłeś,bo zaatakowałeś nie biedne małolaty, ale starsze od siebie kobiety;)Po za tym nie tworzymy tu sekty zaślepionych w Heathie dziewczyn, po prostu chcemy sobie o nim porozmawiać, podzielić się spostrzeżeniami:)i tyle..
A co do Twojego nicku, doskonale rozumiem, miałam ten sam problem i stąd padło na blondankę;)
"złośliwcem najwyższej klasy" - to brzmi dumnie;)
ale są tu jeszcze inni, pewnie lepsi ode mnie:)
a teraz z zupełnie innej beczki, korzystając z faktu że zamieszkujesz na wyspach, konkretnie w Irlandii, czy mogłabyś mniej więcej (bardziej więcej), opisać mi jak tam u was jest? tzn. chciałem kiedyś tam wyemigrować, też konkretnie do Irlandii, ale nie za bardzo wiedziałem czy warto...
Najpierw najważniejsze pytanie: czy masz świadomość tego, że przyjeżdżając do Irlandii niekoniecznie będziesz robił, to co w życiu kochasz?:)
No właśnie, taka jest bolesna prawda. Poznałam tu bardzo wielu wartościowych ludzi(większość z nich są to ludzie wykształceni), którzy bardzo cierpią, ponieważ nie mogą się tu zrealizować na wielu płaszczyznach.
Prawda jest bolesna i nader okrutna, jeśli decydujesz się tutaj przyjechać, to tylko dla pieniędzy(wciaż pomimo spadku funta, dobrych pieniędzy). Rzadko możesz zrobić tu jakąś karierę, nie wspomnę już o tym, że nie ma tu za bardzo nawet jak się rozwinąć intelektualnie(wręcz przeciwnie).
Całe życie na wyspie, to nieustanna praca i jeszcze raz praca. Po za tym tęsknota za krajem i za wszystkim co polskie(kiedyś mi ktoś jeszcze w Polsce powiedział, że w Irlandii nawet polski chleb smakuje inaczej-lepiej, teraz z perspektywy czasu widzę jak wiele miał racji:( )
Szlag Cię trafia, kiedy przyjdzie Ci spędzić Boże Narodzenie lub Wielkanoc tutaj. Nie ma żadnego klimatu świątecznego, żadnego oczekiwania, radości, podniecenia, że oto święta...po prostu święta...
Nie ma wszystkich świętych, jest halloween- bez komentarza...
Kolejna sprawa, Irlandczycy- pisaliśmy juz troszkę o tym. Naród z nieschodzącym uśmiechem na ustach(fałszywym niestety). Naród z nieustającym optymizmem(który się kończy, kiedy zaczynają się problemy), naród poklepujący Cię po plecach i nazywający polskim przyjacielem, tylko do czasu jak im znikniesz z pola widzenia:)
Podsumowując: jeśli chcesz tu przyjechać, to TYLKO dla pieniędzy, z mocnymi nerwami i równie fałszywym uśmiechem na twarzy;)
dość przygnębiający opis :/
ale przecież nie wszyscy Irlandczycy są tacy jacy piszesz, to niemożliwe, na pewno są tam dobrzy i normalni ludzie, chyba po prostu do nas odnoszą się tak jak się odnoszą, i swoją drogą, po tym co czytałem, o ekscesach naszych rodaków za granicą, czasami się im nie dziwię,
a jak długo tam jesteś?
Irlandczycy mają to do siebie, że nie ważne,czy jesteś Polakiem, Litwinem czy Brazylijczykiem zawsze będziesz dla nich przybyszem, kimś obcym. Polacy zaś jako naród, nie lubią Żydów "Cyganów" i tego też się trzymają. Natomiast inne narodowości są przyjmowane w Polsce na zasadzie staropolskiego przysłowia"Gość w dom, Bóg w dom" :)) Wiem co piszę, ponieważ wielokrotnie obserwowałam przebywając jeszcze w Polsce segregacje na mniej i bardziej lubianych "gości":)
Oczywiście, że nie mogę generalizować, są i w Irl. poczciwi ludzie, z wielkimi sercami i otwartymi umysłami, tylko problem w tym, że poznałam ich niewielu:/
O zachowaniu naszych rodaków za granicą nawet nie chce dyskutować. Napisałam już wcześniej, że poznałam tu wielu wartościowych ludzi, poznałam też takich i miałam takie momenty, że wstyd mi się było przyznać, że jestem Polką:(
Pytasz ile już tu jestem...rok i dwa miesiące...to niby nie za długo, a czasami wydaje się, że wieczność;)
mam nadzieję, że nie zniechęciłam Cię do odwiedzenia wysp(nie taki był mój zamiar, chciałam napisać tylko prawde)... Zresztą, prawda jest taka, że trzeba samemu ocenić, więc pakuj się i wpadaj,jest tu wielkie zapotrzebowanie na myślących ludzi:)))
to ciekawe, zrozumiem jeszcze niechęć Polaków do Żydów, ale Cyganów??? a co oni nam takiego, kiedy zrobili???? :/
rok to całkiem sporo, miałaś czas żeby ocenić tamtejsze życie i ludzi; pytałem czasem moich znajomych jak im się tam żyje, ale co osoba to co innego mi mówiła (a głównie ograniczało się to do kretyńskiego szpanowania nowym samochodem kupionym po drugiej, czy trzeciej wypłacie), szczegółów, co tam robią i kim są, jakoś nikt mi nigdy nie chciał zdradzić:/
heh, a co do wyjazdu, to raczej wolałbym Tybet;), tyle że życie tam ciężkie:/ - może kiedyś...
Co do niechęci do "Cyganów", to ja ją doskonale rozumiem niestety. Jestem góralką i w moich okolicach aż roi się od przedstawicieli tej mniejszości narodowej. Nie chce jednak tutaj dyskutować o tym, bo nie chce napisać nic, co mogłoby kogokolwiek obrazić(mam nadzieję, że rozumiesz o co chodzi):)
Co do ludzi, którzy szpanują wracając do Polski po jakimś tam czasie pobytu za granicą, to ja zawsze mam jedną odpowiedź- "Z dziada się pan zrobił":) I wszystko w tym temacie:)
A teraz pytanie do Ciebie? Dlaczego właśnie Tybet?
jesteś góralką?? :) fajnie, tzn. chodzi mi o to że pewnie fajnie jest wychowywać się i mieszkać w górach,
ja tam do Cyganów nic nie mam bo w życiu żadnego nie poznałem, a spotkałem może ze dwa razy:/
Tybet? bo lubię kulturę Tybetańską i szczerze współczuję temu narodowi po tym co te chińskie kitajce (jestem niepoprawny politycznie, trudno) tam zrobiły ..
Oj fajnie urodzić się w górach:)) Tylko się teraz człekowi tęskni za halami;)))
Widzę u Ciebie emaptię do skrzywdzonych narodów- fajnie, bo właśnie ostatnio dyskutowałysmy o tym z Polalą w związku z wyborem nowego prezydenta USA:) Oby więcej takich ludzi na świecie :)
Tybetańczycy to niezwykły naród - ich wyroby biżuterii, amuletów, ich wiara, światopogląd, historia...
nie za bardzo rozumiem jaki ma to związek z prezydentem USA, mogłabyś bardziej dokładnie opisać?
Oczywiście Tybetańczycy nie mają nic wspólnego z Barackiem Obamą:)))
Chodziło mi o empatię do krzywdzonych nacji, Ciebie wzruszają Tybetańczycy, a mnie zawsze bolała historia Afroamerykanów, którzy setki lat walczyli o akceptacje, szacunek i równe prawa w USA(stąd własnie nowy prezydent, czarny prezydent, kraju, w którym jeszcze nie tak dawno, bo w 1963 Martin Luther King wykrzyczał swój manifest "I have a dream" , ten nowy prezydent,to dla mnie SYMBOL). Wspomniałam o tym właściwie tylko na marginesie:)
Wróćmy do Tybetu, od dawna się nim interesujesz? I własciwie do czego sprowadzają się te zainteresowania?
heh, jakoś niezrozumiale to ująłem:), chodziło mi o "tamto" nie o "to", czyli o empatię nie o Tybetańczyków,:)
co do Afroamerykanów, czy też Murzynów (nie rozumiem czemu to ostatnie określenie jest niby obraźliwe) w USA, to mam zdanie podzielone; z jednej strony mieli trudne przeprawy z rządem USA, trudne warunki, musieli walczyć ciężko o swoje prawa, z drugiej strony sami sobie nogi podkładali, sami doprowadzali do takiej a nie innej sytuacji poprzez tworzenie gangów, liczne, absurdalne, wojny między nimi etc.
to tak, w bardzo skrótowej i uogólnionej wersji, mój pogląd...
co do Tybetu? hmm, oj dużo mam powodów żeby się tym interesować:), powiedzmy że interesuje się wieloma dziedzinami nauki, i w wielu przypadkach, różne tematy kierują mnie właśnie na Tybet,
Zabrzmiało interesująco i tajemniczo...Moge Cię jeszcze naciągnąć na rozwinięcie tematu czy też będzie mi to odebrane jako wścibstwo?:)A nawet jesli, jestem "tylko"kobietą, he, he:))
nie, spoko, po prostu nie lubię pisać o tym co robię na forum publicznym, w dodatku jest to forum filmowe, więc inni mogą wziąć to za jakiś przejaw impertynencji, samochwalenia, itp.
a odpowiadając na Twoje pytanie - np. Tybetańczycy mają piękną tradycję wyrobu amuletów, ziół leczniczych i innych tego typu produktów stosowanych obecnie w bioenergoterapii, a to jest dziedzina którą obecnie dogłębnie zgłębiam:)
Bioenergioterapia-już wiem jakiego nowego słowa nauczę moją irlandzką koleżankę w poniedziałek(ona uwielbia trudne wyzwania;))
Z tego co czytałam o bioenergoterapii, to jest to bardzo kontrowersyjna metoda leczenia. Chyba, podobnie jak moja wspomniana wczesniej koleżanka, lubisz wyzwania:)
:), powodzenia jej życzę, w nauce tego słowa:)
kontrowersyjna? dlaczego? wydaje mi się że obecnie raczej jest w modzie, opiera się na trochę innych zasadach niż klasyczna medycyna, ech cieżko by to wytłumaczyć:), a co tam pisali jak czytałaś?
ups, ktoś już Ci zadał to pytanie, nie zauważyłem, i nie możesz powiedzieć, i kto tu jest tajemniczy? ;)
Domyśl się;)Założe się, że ten przedmiot mógł być dla Ciebie koszmarem...hm...chociaż nie, w Twoim przypadku raczej nie;)
koszmarem była dla mnie matematyka, z racji kierunku mat-fiz w liceum miałem ich czasem po 8 - 9 godz. tyg., to był Wietnam ;)
okey, powiedz chociaż na jakiej uczelni studiowałaś: Uniwerek, ARka, Politechnika, Akademia Medyczna? powinienem wtedy odgadnąć jaki kierunek:)
No własnie dlatego uważana jest za kontrowersyjną, ponieważ "opiera się na tych troche innych zasadach niż klasyczna medycyna". Z tego co czytałam, to środkiem leczniczym jest tu oddziaływanie "bioenergią" przez terapeutę na pacjenta. Bioenergoterapeuta widzi ludzką aurę i na jej podstawie potrafi zlokalizować i "wyleczyć" pacjenta. Zresztą, po co Ci to piszę, skoro Ty doskonale o tym wiesz:)
Natomiast ja osobiście się zastanawiam nad jednym, jaka jest skuteczność tej metody? Z tego co czytałam, to metoda ta ma swoich zwolenników i przeciwników. W Polsce, naszym cudownym kraju, pojawiały się nawet pojedyncze przypadki szartaltanów wyłudzających w ten sposób pieniądze od nieświadomych i pragnących tylko uzdrowienia ludzi.
I na koniec pytanie, czy każdy z nas ma własną "bioenergię" i czy ja również, jako zwykły, szary człek mogłabym zostać bioenergoterapeutą?
termin "kontrowersyjna" kojarzy mi się z faktem że ta metoda może poważnie zaszkodzić, owszem jeśli jest nieodpowiednio lub z nadmiarem używana, ale szarlatani to ludzie bez tych szczególnych właściwości, bez studiów w tym kierunku, bez wiedzy i umiejętności, stosują raczej metodę placebo i zaszkodzić mogą jedynie naszym portfelom:/, a z tego co wiem żaden bioenergoterapeuta jeszcze nikomu krzywdy nie zrobił (a popatrz ile mamy przypadków błędnej diagnozy, lenistwa czy niekompetencji u klasycznych lekarzy), bioenergoterapeuta operuję energią na poziomie subtelnym i delikatnym, nie tylko leczy nasze ciało ale i umysł i duszę jednocześnie, nie należy ich traktować jako magików ale jako lekarzy , i żeby kuracja odniosła skutek w danej przypadłości, pacjent musi wykazać się cierpliwością i chęcią współpracy, ludzie mają to do siebie że jak czegoś nie rozumieją, coś jest nieznane, to się zwykle tego boją, więc takie a nie inne podejście jest obecnie rozpowszechnione, ale to się zmienia,
co do Twojego pytania - to tak, według mnie, odnosząc się do wzoru E=mc2 :), oraz do faktu że masa jest tylko energią ale na innym poziomie częstotliwości, to my cali jesteśmy jedną wielką bioenergią,
to tak w wielkim uproszczeniu;)
Ty też masz własną aurę, która ma kolory:), ona mówi o Twoim stanie zdrowia fizycznego i psychicznego, terapeuta ją widzi, i stara się odpowiednio Ci pomóc,
nie wiem co mają do tej metody przeciwnicy, może uważają ją za gusła albo inne tego typu bzdety, jeśli tak bardzo wolą szprycować się tabletkami i stosami leków ich sprawa, a może czekają aż fakt istnienia bioenergii zostanie udowodniony naukowo? - no to, uwaga, już dawno został..., jak dla mnie medycyna klasyczna i niekonwencjonalna powinny się uzupełniać, obecnie mamy czasy które doskonale się do tego nadają,
czy każdy może zostać bioenergoterapeutą? każdy ma w sobie moc samouzdrawiania, ale żeby pomagać innym trzeba wziąć na siebie brzemię odpowiedzialności, trzeba być dojrzałą i kompetentną osobą,
Co do matematyki to też był dla mnie w liceum koszmar, dlatego też na studiach poszłam w zupełnie innym kierunku;)
Dziękuję za rzetelne wytłumaczenie mi tematu bioenergoterapeutyki, jestem już mądrzejsza o nowe informacje:)Nasunęło mi sie jeszcze jedno pytanie, otóż wielokrotnie słyszałam stwierdzenia, że ktoś ma dobrą lub złą aure. Zastnawiam się teraz w jakim kontekście padają te słowa, czy chodzi tylko o zdrowie psychiczne i fizyczne czy też może to się odnosić też do czegoś więcej?
"bioenergoterapii", nie "bioenergoterapeutyki", tu Cię mam;)
owszem, chodzi o zdrowie psychiczne i fizyczne (które to są bardzo ze sobą połączone), psychika to w dużej mierze emocje, a emocje mogą być, tak upraszczając trochę, złe, negatywne: np. nienawiść, strach, żal, zazdrość; albo dobre, pozytywne: radość, odwaga, przyjaźń i przede wszystkim miłość:)
jeśli otaczasz się złymi emocjami, emanujesz złą energią, masz też i złą aurę, a jeśli jesteś radosna i szczęśliwa, otaczasz się pozytywną energią, twoja aura promienieje:)
zresztą popatrz na zakochaną osobę, mówi się czasem że miłość z takiej osoby promienieje, to jest właśnie ta najpotężniejsza pozytywna energia na świecie:)
He, he, nie wiem dlaczego walnęłam takiego byka, chyba za bardzo się przygotowuje do jutrzejszego uczenia mojej koleżanki nowego słowa;))
Fajnie to wszystko wytłumaczyłeś, chyba muszę więcej o tym poczytać, bo mnie zainteresowałeś tematem:)
Ostatnie pytanie i już więcej nie męczę- w jaki sposób możesz odróżnić dobrą aurę od złej??? To dosyć ciekawe...Patrzysz na człowieka i...???
Nie, nie historia, ale jesteś blisko, bardzo blisko, własciwie najbliżej...bez znajomości historii nie można uczyć tego, czego uczę:) ups...i już po tajemnicy;)
A wiesz, że marzyłam jako dziecko o arecheologii, więc wcale się tak bardzo nie pomyliłeś;)Czego uczę? No dobra, pamiętasz jak dobre pare dni temu poprawiałeś mnie, a ja Ci odpisałam, że jesteś ostatnią osobą, która może mnie uczyć języka polskiego? No właśnie...:)Chociaż nie twierdzę wcale, że błędów nie robię- Homo sum, humani nil a me alienum puto;))
A odpowiadając na pytanie-tak studiowałam w KR.:)A Ty gdzie zagłębiasz tajniki tej bio...coś tam...;)
o rany, jeszcze dzisiaj kawy nie piłem, a ty mi tu z Terencjuszem wyskakujesz, aż musiałem skorzystać z gugla i zobaczyć o czym ty do mnie rozmawiasz:)
coś mi tu nie pasuje, odrzuciłem filologię polską bo pomyślałem że skoro jesteś w UK to nie możesz tam uczyć języka polskiego, ale jednak możesz:)?
co do archeologii to ja też:)
Wyobraź sobie, że na emigracji potworzyły się polskie szkoły:) Są to szkoły tylko weekendowe:)Wtedy też jestem w swoim żywiole, a na tygodniu cóż...dorabiam he he;)
Co do kawy, to się pospiesz, ja już drugą kończę;)aaaa i sprytnie nie odpowiedziałeś mi na pytanie:))
tak myslałem:), słyszałem co nieco o tym,
co do pytania, zapomniałem:) - jeszcze nie studiuje, na razie zgłębiam prywatnie posiłkując się wiedzą przekazaną mi przez niektóre osoby:)
a teraz ja mam do Ciebie pytanie, ile prawdy jest w tym serialu "Londyńczycy" o realiach na emigracji?
Przyznam się, że nie oglądałam tego serialu z dwóch powodów. Po pierwsze jakoś przegapiłam pierwszy odcinek, a kiedy miałam się zabrać za obejrzenie drugiego fantastyczne irlandzkie wiatry poprzestawiały mi satelite i teraz od paru tygodni nie mogę się doprosić tych...."miłych irl. panów";) o ustawienie jej, grrr;(Jak tylko obejrzę, to odpowiem na pytanie. A jak Twoim zdaniem ukazani są nasi rodacy, pozytywnie czy wręcz przeciwnie?
oglądając reklamy i kilka minut jakiegoś tam odcinka, doszedłem do wniosku że to kolejne gów...o naszej kochanej TVP, mające na celu nabić oglądalność wymyślnymi, wydumanymi, infantylnymi i przesadzonymi historyjkami, mającymi tyle wspólnego z rzeczywistością co ja ze snowboardem (czyli nic:)) - ale mogę się mylić bo wszak nie byłem na emigracji, mimo to serial odrzucił mnie już na etapie reklam, a jako że uważam iż posiadam intuicję co do sztuki filmowej, serial jest pewnie kiepski:)
poza tym, Polacy nie umieją robić dobrych seriali:/
aha, postacie wydają mi skrajnie przerysowane, jak w operze mydlanej:/
Tak, ale poddała się po trzeciej próbie:)Miesiąc uczyła się chrząszcz brzmi w trzcinie i teraz już jej to ładnie wychodzi, coś w stylu czoszcz pszni w cinie;))Najlepiej jednak przyswaja przekleństwa, nie wiem czemu;)
:)
chyba dlatego że mają wydźwięk emocjonalny, łatwiej się uczymy czegoś do czego podchodzimy z emocjami... no i można je łatwo skojarzyć :)
a wiesz jaki jest gest, który niezależnie od kultury, nacji, światopoglądu, wszędzie na świecie jest znany i jest taki sam, nawet u plemion które nie miały styczności z kulturami zachodu?? :)
Naprawdę nie mam pojęcia, wiem, że poznałam wielu ludzi, różnych narodowości i wszyscy w ten sam sposób reagują na środkowy palec;)
heh, tak myślałem że o tym pomyślisz, ale nie...:) środkowy palec to wytwór USA zapożyczony od, bodajże, Rzymian, taki powiedzmy rdzenny Indianin Ameryki Płd. raczej by nie skumał o co chodzi;)
klaskanie - niezależnie jaka kultura, ten gest jest wszędzie taki sam :)