Chciałabym, żeby tutaj, odsuwając na bok jakiekolwiek przejawy życzliwości (jak i niechęci) dla aktora, podjąć próbę trzeźwej oceny jego warsztatu z całym obiektywizmem, na jaki nas stać. Biorąc pod uwagę jego dość skromny dorobek filmowy, brak jakiejś szczególnie znaczącej roli, a nawet zawalenie niektórych, pojawia się pytanie: czy spośród tylu aktorów, wybitnych i podobnych jemu, Jackson Rathbone rzeczywiście zasługuje na ocenę wyższą niż "jeden"? Jakie jest Wasze zdanie? Jaki jest Wasz sposób oceniania? Bez obejrzenia której z jego kreacji nie da się go sprawiedliwie osądzić?
Zaznaczam, że sama uchylam się od wystawiania oceny aktorom, ponieważ się na tym nie znam, ale ciekawi mnie, nawet hipotetycznie, jak w skali od 1 do 10 uplasowałby się Rathbone. Tylko prosiłabym o kulturalne dyskusje, no i oczywiście luz, gdyż jakiekolwiek kto zajmie stanowisko w owej kwestii, nie stanowi to powodu do nadmiernych (a tym bardziej negatywnych) emocji. Apeluję o wzajemny szacunek i obiektywizm. :)