Ostatnio przeczytałam gdzieś że Johhny Depp się skomercjalizował, przez co autor tekstu rozumie zaprzedanie się i zboczenie ze swojej dotychczasowej aktorskiej drogi. Osobiście uważam że są stwierdzenie głęboko krzywdzące i nie prawdziwe. Ciekawa jestem co na ten temat sądzicie?
Komercja jest dzisiaj bardzo różnie rozumiana. Dla jednych, do których też się niegdyś zaliczałam, oznacza ona coś kiepskiego, ponieważ jak coś wyjątkowego może być rozumiane przez taką masę ludzi? tylko wyjątkowi, wrażliwi i obeznani są w stanie docenić i zrozumieć prawdziwą sztukę. Cieszę się że sama zrozumiałam jak błędne i fałszywe potrafi być takie myślenie. Zwłaszcza kiedy tyczy się to takiej osobistości jak Depp.
Czy to że filmy Deppa mają dzisiaj większy odzew oznacza że są gorsze? czy może dlatego że zarabiają więcej pieniędzy są mniej wartościowe? i wreszcie czy naprawdę Johnny zboczył ze swojej dotychczasowej drogi? On zawsze był postrzegany jako aktor charakterystyczny i ciągle zaskakujący. Moim zdaniem nie zmieniło się to.
Ciekaw jestem waszych opinii.
Dla mnie zawsze on będzie przeciętnym aktorem i gogusiem. Nigdy go nie lubiłem, grywa w słabych produkcjach typu: Edward Nożyczka, które są uważane przez fanki Deppa za arcydzieła. A w komercje kto teraz nie popada, mało kto...
Depp Goguś - po czym wnosisz? chętnie posłucham. Jakimi rolami sobie na takie miano twoim zdaniem zasłużył? to nie atak, chętnie się dowiem. Pozdrawiam
"Ostatnio przeczytałam gdzieś że Johhny Depp się skomercjalizował, przez co autor tekstu rozumie zaprzedanie się i zboczenie ze swojej dotychczasowej aktorskiej drogi. Osobiście uważam że są stwierdzenie głęboko krzywdzące i nie prawdziwe. Ciekawa jestem co na ten temat sądzicie?"
blah. kocham ludzi, którzy piszą, że jakiś artysta "nie jest już taki, jak kiedyś", "zawiódł ich oczekiwania", etc. Kulturalnie wtrącę przykład mój własny, kiedy to dziennikarz powiedział po wysłuchaniu nowej płyty Placebo, że oni się skończyli i że to już nie to samo. To się akurat nie tyczyło komercji, aczkolwiek paradoksalna była ta ocena, ponieważ artyści owi zmieniali się za każdą płytą, więc nie rozumiem zdziwienia. Same dzieło nie było bardzo słabsze, niż inne, ale różniło się bardzo od ich dotychczasowego repertuaru. Ale ludzie się zmieniają! Nikomu nie powinno to przeszkadzać, nie należy gnoić nikogo za zaprzestanie śpiewania o samobójstwie i zaczęcia o poprawie.
To było tak na marginesie, o krytykanctwie.
Co to znaczy, że Depp zboczył ze swojej dotychczasowej drogi, bo nie rozumiem? Stał się gorszym aktorem, gorszym człowiekiem? - nie sądzę.
"Komercja jest dzisiaj bardzo różnie rozumiana. Dla jednych, do których też się niegdyś zaliczałam, oznacza ona coś kiepskiego, ponieważ jak coś wyjątkowego może być rozumiane przez taką masę ludzi? tylko wyjątkowi, wrażliwi i obeznani są w stanie docenić i zrozumieć prawdziwą sztukę. Cieszę się że sama zrozumiałam jak błędne i fałszywe potrafi być takie myślenie. Zwłaszcza kiedy tyczy się to takiej osobistości jak Depp."
Za komercję uważam twór popkultury, skierowany do odbioru masowej publiczności, zrobiony wyłącznie dla zysku. Mało rzeczy jest od początku komercją, to ciągnięcie kolejnych części w nieskończoność po sukcesie pierwowzoru jest, moim zdaniem, tak tandetne i złe.
Teraz tak: Piraci z Karaibów odnieśli ogromny sukces, ale tego Depp nie mógł wiedzieć. Polubił postać, zagrał w kolejnych częściach, publika go pokochała. Od tego czasu wiadomo, że jak weźmiesz Deppa do filmu, będzie bardzo popularny, bo gra tam Depp. Czy ktoś naprawdę uważa, że zrobił to specjalnie? Że to był jego mądry plan, aby stać się skomercjalizowanym? Pewnie.
Dalsze części PzK były komercją, aczkolwiek się podobały, były na poziomie, więc nie ma problemu (w przeciwieństwie do kontynuacji kompletnie poniżej poziomu, patrz zmierzch).
"Czy to że filmy Deppa mają dzisiaj większy odzew oznacza że są gorsze? czy może dlatego że zarabiają więcej pieniędzy są mniej wartościowe? i wreszcie czy naprawdę Johnny zboczył ze swojej dotychczasowej drogi? On zawsze był postrzegany jako aktor charakterystyczny i ciągle zaskakujący. Moim zdaniem nie zmieniło się to.
Ciekaw jestem waszych opinii."
Wcale nie. Depp kocha Burtona, Burton kocha Deppa, a Tim nigdy nie robił nic dla pieniędzy, przykładem niech będzie chociażby Gnijąca Panna Młoda, gdzie budżet był bardzo mały i wszyscy aktorzy byli praktycznie znajomymi Tima, którzy robili film za bardzo małą cenę, dla siebie. To, że Sweeney Todd stał się popularny nie znaczy, że spadła jego jakość. Tim od zawsze robi rzeczy, które mu się podobają i nie myśli o zyskach ani o trafieniu do jakiejś masy publicznej, tak samo, jak Depp. To, że Johnny zaczął więcej zarabiać, nie świadczy w żaden sposób o jego talencie - lepiej dla niego! Będzie mógł inwestować w niezależne produkcje Burtona.
Przyłączam się do wypowiedzi powyżej.
Myślę że powinno się więcej pisać o komercji i jej definicjach - uważam że to słowo wieloznaczne, zależnie od sytuacji.
Jak kolega wyżej napisał, są rzeczy tworzone tylko dla kasy, które nie przekazują nic konstruktywnego. Stawiają tylko bardzo nisko poprzeczkę w oczekiwaniach młodych ludzi. Późnej takiemu fanowi American Pie trudno jest zrozumieć co taki Jarmusch czy Burton ma do powiedzenia. To też jest przyczyną tworzenia się światopoglądu u ludzi takich jak Elias powyżej, "Depp jest gogusiem, bo tak". Trudno się dziwić skoro piękne Panie czy Piękni Panowie robią kariery, tylko dlatego że są piękni. A jak faktycznie ktoś piękny jest zdolny to już nie ważne, bo przecież ten ktoś nie może być utalentowany, skoro jest piękny.
Dlatego uważam że "skomercjalizowanie się Deppa i Burtona" jest błogosławieństwem. Teraz szeroka publiczność będzie miała okazje obcować z czymś dobrym i wartościowym. Poprzeczka zalazła się w końcu wyżej!!!Dziękujemy ci Johnny że zboczyłeś ze swojej drogi.
Osobiście dużo bardziej podobały mi się filmy, w których Johnny zagrał zanim wcielił się w Sparrow'a. Czy się skomercjalizował ? Hmmm ciężko powiedzieć, ale na pewno gra w nieco mniej ambitnych filmach niż wcześniej. Osobiście tęsknie za rolami w stylu George'a Jung'a i powoli mam dosyć tej bajeczki o Piratach ....
Mi akurat nie przeszkadza to, że gra w bardziej kasowych filmach, bo nawet produkcja komercyjna może mieć klimat, dobrą obsadę, etc...
Ale Depp chyba sobie ostatnimi czasy odpuścił i zaczyna przemycać Sparrowa do innych, swoich ról, co niezbyt mi się podoba. Dlatego w tej komercji powinien już przestać brać udział, bo to najzwyczajniej źle na niego działa. Takie moje zdanie...
Gogusiem sie jest i to nie po rolach tylko po osobie, największy goguś w historii kina, Pitt w porównaniu do niego to prawdziwy twardziel.
... pff..
zresztą zależy od gustu, no dla mnie wlasnie Pitt to przyklad typowego gogusia, co nie sprawia ze jest zlym aktorem, nie jest najgorszy
Zignoruje wypowiedź Elisa, chyba wszyscy się zgodzą że nie bardzo jest na co odpowiadać, wybacz stary, lubię Cie ale...
Co do przemycania Sparrowa do innych ról hmm, podejrzewam że wielu się z Tobą zgodzi. Ja zresztą też w pewnym stopniu. Chodzi Ci O Willego i przyszłego Kapelusznika zapewne. Wszystkie te postaci są ekscentryczne, to je łączy na pewno, ale czy podobne do siebie? Ja bym radziła bliżej się przyjrzeć i porównać jeszcze raz, bo tak na prawdę to są trzy różne bajki. Jakby Benny & Joon nakręcili po Piratach to do powyżej kolekcji dołączyłby też Sam itd.
Tak jak napisałam wyżej, to jest aktor charakterystyczny, a zasłużył sobie na to miano przez kreowanie właśnie ekscentryków.
Moim zdaniem każda z tych ról została zagrana przy użyciu totalnie różnych środków wyrazu. Sparrow - akcent, słownictwo, pijane ruchy, mimika twarzy
Wonka - mimika twarzy (przypatrz się, że nie ma nic wspólnego ze Sparrowem) ciapowate ruchy, pedantyzm.
Kapelusznik - wiadomo, nie widziałam, więc nie się wypowiadam.
To się tyczy wszystkich ról Deppa. Właśnie dlatego że nigdy nie jest taki sam, cenię go tak bardzo.
A co do ról typu George, Depp dalej gra w takich filmach. Niedługo wejdzie do kin Rum Diary, a za jakieś dwa lata Shantharam, gorąco polecam książkę, na prawdę warto przeczytać, rewelacja.
Hmm...pisząc o przemycaniu Sparrowa miałam na myśli Sweeney Todda, nie Wonke. Wonka był inny. Sweeneyowi za to zdarzały się "pirackie" miny, np.: w scenie, gdy rozmawia w swoim gabinecie z Tobym, to tym jak zabił Pirelliego. Takich przykładów mogłabym wymienić jeszcze sporo, ale musiałabym jeszcze raz obejrzeć film, na co nie mam czasu. Przyjrzyj się kiedyś dokładnie- ja to zauważyłam dopiero po drugim seansie.
Kapelusznika ocenię, jak obejrzę film. Nie mam w zwyczaju wydawać opinii w oparciu o parę, wyrwanych z kontekstu scen.
Chciałabym, żeby Johnnemu zdarzały się role takie jak Ed Wood, James Barrie, Edward Nożycoręki, czy William Blake. Nie zauważyłam w nich odniesień do innych postaci, on je wykreował i to było w tym najlepsze.
Ok. szanuje twoje zdanie. Sweeney'ego Todda widziałam, nie przesadzę, setki razy, wszystkie utwory znam na pamięć, tak samo jak miny, gesty i nie bardzo widzę podobieństwo tych dwóch postaci - chyba bardziej Pirelli przypomina Sparrowa, jak już tak zaczęłam się mad tym zastanawiać. Nie wiem gdzie to podobieństwo można ewentualnie dostrzec, może pooglądam trochę więcej Piratów i tam zobaczę obłąkanie pana fryzjera... Każdy ma swoją percepcje w sumie, co jest bardzo fajne, bo można sobie nawzajem dużo ciekawych rzeczy pokazać.
Co do postaci które wymieniłaś na końcu, nie wiem czemu się tak wszyscy upieracie,że Depp już takich nie gra? Kolejne jego kreacje były, są i zapowiadają się na równie ciekawe.
Nie mówię, że Depp gra, czy nie gra postaci o takim akurat charakterze, bo nie o to tu chodzi. Niech gra jak najbardziej różnorodnie. Chodzi mi o to, że oglądając np.: Ed Wooda (nawiasem mój ukochany film) miałam wrażenie, że Depp "zaczął z czystą kartką". Był pomysł na postać bez żadnego odnoszenia się do innych, swoich ról. Tak samo zresztą było z "Marzycielem", który przecież powstał po "Piratach...", ale nie widziałam tam ani jednej miny Sparrowa. Ale w "Sweeneym..." to zauważyłam- nie wiem, może rzeczywiście za bardzo to wszystko analizuje, ale mimika aktora jest dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy w filmie, gdy oglądam na DVD często wracam do niektórych scen, żeby przyjrzeć się dokładnie jakiejś minie, czy poszczególnym gestom. Nie chciałabym, żeby Depp zrobił coś takiego w innych, swoich filmach. Za pierwszym obejrzeniem "Sweeneya..." nawet nie zwróciłam na to uwagi (może dlatego, że miałam niewiele czasu i nie byłam skupiona), ale potem- a też widziałam ta produkcje wiele razy- rzucało mi sie to w oczy przy każdym seansie.
Dlatego tez między innymi jestem wielką przeciwniczką kolejnych części "Piratów..." i nie przekonuje mnie ani to, że fajnie jest ciągnąć dalej taką miłą historyjkę, ani kasa, którą Depp na tym zarobi, ani uciecha wielu fanek i fanów. Jeśli mają na tym cierpieć kolejne role, bo Depp zbytnio zżyje się z Jackiem, to niestety- ja tak nie chcę.
P.S. Pirelli podobny do Sparrowa? Może jestem ślepa, ale ja tam nie widzę absolutnie żadnego podobieństwa.
P.S.S. Jeśli chcesz zauważyć podobieństwo Sweeneya do Jacka to nie szukaj go u Jacka, tylko u Sweeneya. Obejrzyj najpierw Piratów, potem Swenney Todda i wtedy oceń. Jeśli chcesz.
Piraci z Karaibów 4 to naprawdę zły pomysł, aczkolwiek nie sądzę, aby mimika Johna była podobna do Sparrowa tylko w Sweeneyu. To znaczy, nie rozumiem, co macie na myśli mówiąc, że mają podobną/taką samą mimikę. Oczywiście, że mają, to w końcu ta sama osoba, bez względu na to, jak Depp będzie się starał, nie zrobi trzech rodzajów smutku, żaden człowiek nie może. Przy wyrażaniu pewnych emocji musi uciekać się do tego samego, w końcu wyraża emocje sobą... ta.
Może weźmy przykład: ostatnio mam straszną fazę na Lauriego, a to przez to, że odkryłam Czarną Żmiję -przegenialny serial, beznadziejny lektor, wersji z napisami nie mam- i zakochałam się w postaci Księcia Jerzego. Teraz tak: połowa jego mimiki jest mimiką House'ową, chociaż to dwie, BARDZO odmienne postaci. I to nie jest wina Lauriego, bo nie poprzestawia sobie mięśni twarzy.
Brnę do tego, że żaden człowiek nie ma wpływu na to, jak mimicznie przedstawia różne emocje, bo ma jedne, własne mięśnie twarzy, więc... tak. Nikt mnie nie zrozumiał.
Ja miny Sparrowa widziałam, tak. Nie tylko w Sweeneyu, ale zastanawiam się, czy to coś świadczy o aktorze.
No dobrze. Ja wcale nie wymagam od Deppa, żeby do każdego filmu tworzył sobie oddzielny zestaw min i gestów, bo to jest niemożliwe.
Chodzi mi o to,że czasami dana mina w stylu Jacka wcale nie musi się pojawiać w danej sytuacji, ale pojawia się, bo Depp ma już niejako w krwi granie Sparrowa. To wcale nie umniejsza go jako aktora, ani nie psuje jakoś poważnie filmu, tylko mnie czasami coś takiego denerwuje, bo wydaje mi się, że ta mina wcale nie była taka niezbędna, ale była, bo przez 3 części łatwo się zżyć z postacią bardzo mocno.
Każdy ma inne zdanie na ten temat i nikogo tu nie przekonam, ale mnie tez nikt nie przekona, bo wiem co widzę ;p.
P.S. Gosława- nie wątpię, że widziałaś i Piratów i Sweeneya, chodziło mi o to, że przy porównaniu dwóch postaci najlepiej opierać się na świeżych odczuciach, dlatego napisałam, żebyś sobie te filmy obejrzała, JAK CHCESZ. Jak nie chcesz to nie.
Widziałam oba filmy, to oczywiste, więc nie muszę po raz kolejny oglądać tych filmów żeby je oceniać - patrząc z drugiej strony chciałam postarać się dostrzec to co Ty. To co napisałam o Pirellim było zwykłą reakcja na twoje skojarzenie Jacka z Sweeney Toddem - dla mnie rzecz absurdalna - to jedyne skojarzenie z Piratami jakie jestem w stanie dostrzec.
Tak samo jak Ty analizuje mimikę twarzy aktora - ja rozumiem że każdy ma inne postrzeganie. Może dla Ciebie mimika Todda i Sparrowa są podobne...no dla mnie nie bardzo.
Ale trzeba wziąć też pod uwagę, ze te postaci są stworzone przez jedną i tą samą twarz, dlatego zawsze jakieś tam podobieństwo siłą rzeczy będzie, może akurat o to chodzi...
Nie wiem jak tam z Piratami będzie, bo sama wielką fanką tego filmu nie jestem, ale aktor już udowodnił że w niczym mu to nie przeszkadza, a już na pewno nie blokuje go jako artysty.
nie no super cool, tworzylam piekny komenatrz ktory za kliknieciem czegos caly mi sie skasowal, fu** ,dziekuje.. musialam ze wyżalić
Do Lady, wiem o co Ci chodziło. Tylko próbowałam Ci powiedzieć, że tyle razy już widziałam te filmy, zwłaszcza Sweeneya, że nie jest to konieczne po raz kolejny.
Ja szanuje twoje odczucia i spostrzeżenia, po prostu mam inne i tyle.
Co do tego że aktor ma ograniczony zasób min i gestów to wiadomo, tylko jedni mają bardziej rozbudowaną mimikę a inni mniej. Depp należy do tych bardziej wyposażonych i na prawdę rzadko można dopatrzeć się tych samych emocji a jego twarzy - tego samego smutku, jak ktoś tu zauważył, czy radości. Ja na pewno nie widzę Jacka w Toddzie, ale np.Lady widzi i kwestia percepcji się tu pojawia.
Depp ma bardzo ważną zaletę jako aktor, podobną miał Brando - obaj posługują się (pozwólcie, że będę używać teraźniejszego, świadomie lub nie, metodą Stanisławskiego - wchodzą w postać i stają się nią. Dlatego Johnny i Marlon zawsze są inni w swoich filmach. Mnie to niesamowicie fascynuję, dlatego przyglądam się za każdym razem bardzo uważnie. To samo ma np. Gary Oldman, Cate Blanchett, Meryl Streep.
Wiadomo, że Oni mają po jednej twarzy, więc oczywiste jest że zawsze trafi pojawi się coś podobnego. Ale ich role zawsze są wiarygodne i tutaj jest istota wszystkiego. Jakby Depp miał miny Sparrowa w Sweeney Toddzie, nie stworzyłby postaci wiarygodnej. Wydaje mi się że w taki sposób należy podchodzić do sprawy powtarzania się aktorów.
oczywiście masz rację, moim zdaniem, kogoś może jego gra nie przekonywać, mnie przekonuje, łatwo mi uwierzyć,że jest to postać a nie on sam i to też ma wpływ na to,że z chęcią oglądam jego filmy, bo mogę łatwo znaleźć się w środku historii :),zanurzyć się w nią, bo staje się niemalże prawdziwa..
zresztą czasem nawet jest ;> (np. Donnie Brasco czy Public Enemies)
co by nie mówić, to Piraci okazali się komercyjnym sukcesem i ciężko jest za to 'winić' jedynie fanki Deppa, bo przygody o kuternogach nigdy specjalnie nie cieszyły się uznaniem wśród widzów..
na jego zdrowie, ten sukces i tyle :>
poza tym, po tylu latach, to już jest swego rodzaju marka, Depp-Burton i nikt nie odważy się tknąć tego kolosa, choć wg mnie teraz to jest przerost formy nad treścią..
i nadal uważam, że bez Burtona Depp daleko by nie zaszedł, bo w 'normalnych' filmach wypada on, coby nie mówić, dość przeciętnie, a same historie są najzwyczajniej w świecie nudne..
czy ja wiem..
zgadzam się,że z Burtonem nakręcił kilka świetnych filmów, ale bez niego też grywał w dobrych - Truposz, Arizona Dream, Co gryzie Gilberta Grape'a..Benny i Joon ;] i inne , chociaż akurat te ktore wyminilam i wlasnie z tego okresu lubię najbardziej
cud miód i orzeszki : )(
A ja twierdzę, że Johny się skomercjalizował i bardzo się z tego cieszę. Nie wiem jak Wy, ale ja na przykład cenie sobie możliwość wypożyczenia filmu na DVD, ponieważ ktoś zgodził się za kilka złotych udostępnić mi swoje zbiory. Gdyby nie ta komercja, moglibyśmy obejrzeć Deppa tylko raz w kinie (komercyjnym cokolwiek), bo przecież wypożyczalnia filmów to tylko i wyłącznie zyski.
Chyba, że ktoś woli powrót do czasów z przed rewolucji przemysłowej gdzie nie było masowej produkcji i wszystko było dostępne tylko dla "wybranych". No cóż, snobom filmowym i niewydarzonym, zazdrosnym "artystom" by się to spodobało.
A Johny jest oryginalnym i charakterystycznym aktorem.