Ma w dorobku kilka filmów jakie uwielbiam - Donnie Brasco, Czekolada, Marzyciel, nawet Klątwa Czarnej Perły. Ale, niech mnie coś strzeli, jeśli czasami mnie nie irytuje - Sweeny Todd, Mroczne Cienie, Alicja - gestykuluje tam tak, jakby był cholernym Jackiem Sparrowem z inną charakteryzacją.
O rany. Napisałam komentarz zaprzeczając temu, co napisałeś, po czym rozpisałam się, powielając w zasadzie Twoją opinię, tylko opisując ją swoimi słowami. Grunt to wiedzieć, na co się odpisuje. Ale w każdym bądź razie, sama gestykulacja aż tak mi nie przeszkadza, ale fakt, że wiele postaci gra w bardzo podobny sposób. Bardzo lubię Johnny'ego Deppa, to jeden z moich ulubionych aktorów. Jednak jego sposób grania (mimika, gestykulacja, ruchy ciała itd.) powielany jest niemal w każdym filmie.
Ogólnie jestem zdania, że ma w sobie jedną (bardzo interesującą!) wersje szaleńca i za każdym razem grając jakiegoś szaleńca właśnie, mniej lub bardziej tę swoją wersję zmienia - co i tak nie zmienia tego, że to wciąż tylko jeden szaleniec(pełen upust swojego szaleństwa okazał w Piratach, dużo filmów i mógł się w pełni wykazać). Najbardziej podoba mi się w "normalnych" filmach - w takim Donnie Brasco był rewelacyjny.
Jest taki moment, jeśli dobrze pamiętam, to pierwszy raz, gdy przychodzi do lokalu Bonham Carter. Gdy ona śpiewa, on robi gest ręką - niby jeden gest, a jak piep@#$ony Jack Sparrow. A później już z górki, w każdej scenie doszukiwałam się Sparrowa.
Ja Sparrowa widziałam już prędzej w roli Kapelusznika, w ST tego nie zauważyłam, ale jak wiadomo każdy ma inne spostrzeżenia. Byłam ciekawa. :D Dla mnie każda rola Johnny'ego, szczególnie te starsze, była zupełnie inna. W mojej opinii jest jedynym aktorem, który sprawia, że odgrywana przez niego postać wydaje się być zupełnie inną osobą (i nie jest to tylko kwestia charakteryzacji, jak wiele osób sugeruje).
to po prostu nawyk
prawdziwą sztuką aktorską jest oddzielenie jednej roli od drugiej, każdą zagrać inaczej, ale jednak każdy ma swój styl grania
Np. Bez Stiller, zauważyłem że w wielu swoich rolach gdy ktoś co niego mówi, on robi pół-obecną winę a wzrok ma skierowany gdzieś w ścianę (o ile taka ściana jest)
To generalnie nawyk wielu amerykańskich aktorów, grają jakiś dla siebie wybrany charakter. Muszę się zgodzić, nawet przed chwilą napisałam niemal identyczne zdanie o Sparrole i charakteryzacji. Ale ma też wiele ról w których nie ciągnie pod lekko przyćpanego dziwaka. Z resztą myślę, że też wina reżyserów, zwykły komercjalizm.