Zawsze byłam jego wielką fanką, nie po Sparrowie, jak to większość miało, ale po Edwardzie
Nożycorękim i Beksie. Rola pirata była fantastyczna, ale później... coś nie wiem, przestało dobrze
trybić xD szczególnie po ostatniej częsci piratów mórz, wszystkie te role wydaja mi się na jedno
kopyto. Tak jak Johnny był bardzo charakterystyczny (nie wiem, może to też przez charakteryzację -
mało który aktor ma w swoim dorobku tak KOLOROWE postacie), to teraz idę do kina i wiem, jaki
Johnny będzie. To przykre :/
Mam nadzeje, że to chwilowy kryzys, że odnajdzie w sobie coś ciekawego znowu i zaskoczy widza.
Każdy prawdziwy fan powie, że Depp skończył się na "wakacjach w kurorcie" ew. jako nawrócony ćpun w "the final nightmare". Jednakże mej osobie już po kilku minutach pierwszego "Koszmaru..." się przejadł.
Coś podobnego zauważyłem do Piratów był całkiem niezły. A po nich teraz w każdym filmie widzę Sparrowa, mam tylko nadzieję że mu to przejdzie.
Niestety ale muszę się zgodzić. Niestety, gdyż chciałbym zaprzeczyć jako niegdysiejszy zaprzysięgły fan Deppa, człowieka który jak nikt inny potrafił grać freaków, postacie z pogranicza snu i jawy, i dzięki któremu każdy film nabierał mięsa, czy to dzięki upiornej(multikolorowej) charakteryzacji, czy dzięki warsztatowi aktorskiemu. I niestety Johnny gdzieś po drodze zaspał. Już w "Fabryce Czekolady" widać było pójście na półłatwiznę, a potem było już tylko gorzej. Zamiast pogłębiać warsztat chyba gość uznał że nikt się nie połapie że zaczyna widzów robić w buca. Bolesne jest to że jest to wybitny aktor który powinien teraz świecić jak cholerna supernova po tylu zjedzonych chlebkach. A tymczasem instynkt aktorski który jest główną i sakramencko mocną stroną Deppa stał się ostatnim i chyba już jedynym bastionem w którym Janek siedzi i modli się żeby nikt mu w oczy nie powiedział tego co wszyscy widzą. Że odp##dala szpachlę.