Gra polega na tym że mix-ujemy trzy postacie, które wcielił się Johnny Depp a osoba pod
nami pisze o jakie 3 postacie chodzi oraz wyobraża sobie ów mix i odpowiada na trzy
pytania
1.Gdzie mieszka? (nie chodzi o adres tylko czy jest jego dom)
2.zwierzątko(wmyślamy)
3.Trzy cechy charakteru bądź sposobu bycia
przykład
1os. pirat produkujący czekoladę z nożycami zamiast rąk
2os. Jack Sparrow Willy Wonka Edward Nożycoręki
1.w wielkiej opuszczonej fabryce na wzgórzu ze statkiem w ogródku
2.wyrzeźbiona czekoladowa małpka
3.pijany xD skryty opuszczony
to ja zaczynam
pisarz, wampir sprzedający zioło
Mi wychodzi, jak wychodzi. Dopiero się uczę.
Bardzo mi się podoba.
To farbkami?
Mam pytanie, ty miałaś kiedyś konto na Zapytaj?
Dawno temu, ale nie mogę się na nie dostać. zapomniałam i hasła i nicka. Bo zapytaj to zbiorowisko ludzi, co się bardzo nudzą, a ja nie mam czsu na takie rzcza, ale czasem śmieszne tematy były. I Deppomaniaczka tez była...
Była? Ciekawe czy się tam spotkałyśmy. Przypomnij sobie.
"zbiorowisko ludzi, co się bardzo nudzą"
Niekoniecznie.
Kto jest na tym rysunku?
No patrząc na pytania ,,czy zjadłeś już obiad, czy jeszcze'' to raczej tak.
Wróćmy do rysowani/malowania. Ile miałaś lat, jak zaczęłaś?
No tak. Trolli tam pod dostatkiem, ale uwierz kiedyś było inaczej. Było tam pełno wartościowych ludzi. Możliwe, że się znamy.
Uch, odkąd pamiętam. Zawsze brałam udział w konkursach i z osiągnięciami, ale tak troszkę poważniej to od niedawna. Miałam przerwę, a ty?
Tak samo. Specjalizacja: konie:) No i syreny, elfy iksiężniczki oczywiście. Mężczyzni mi słabo wychodzą, bo zawsze kobiety rysowałam. Był czas, że codziennie brałam ołóweczek (konie ołównkiem lub długopisem) i ryza szybko schodziła, a teraz to rzadko. Brak natchnienia?
Cz.7.
Miał drugą połówkę narkotyku,która uleczyłaby go od tego nikczemnego niedowładu,ale bał się go trochę.Poza tym umówił się na 12 i nie wiedział,czy mu przejdzie.
Była 4 nad ranem.
Usiadł.Wziął portfel,wyjął kwasa i odciął ćwiartkę.
Dumał tak nad nią kilka chwil.”Po takiej ilości nic mi nie będzie,to tylko dla poprawy samopoczucia”tłumaczył się.
W końcu wsadził do ust.
Oczywiście od razu w ruch poszła fajka.Nie mógł spać,nie mógł pić,nie miał skręta,to chociaż wchłonie sobie nikotyny.
Czekał na efekt procha,lekko niepewny swojego postanowienia.
Ale nie był głupi.Wiedział,że drugi raz mu nie odbije,zwłaszcza po połowie tego,co wziął poprzednio.
Kilka lat temu obracał się w towarzystwie Mike i jego kumpli,dużo widział i sporo wiedział,mimo,iż sam nie brał.
Lecz to było dość dawno,a narkotyki to biznes kreatywny.Zawsze jest coś nowego,działającego inaczej.
Po około 40 minutach zaczął odczuwać,że bóle mu przechodzą i zaczyna dochodzić do siebie.Obraz,który widział,zdawał się być jak z telewizora,jakiegoś starego filmu.Spodziewał się lekkich halucynaji,więc nie zwracał na to zbytnio uwagi.
Ruszył się po piwo.Nie był jeszcze „zdrowy”ale w porównaniu do wcześniejszego konania czuł się wyśmienicie.
Wziął butelkę z lodówki i poszedł w stronę biurka,na którym stał komputer.
Otworzył zapisaną książkę i zaczał czytać od początku.Miał straszną chęć popisać,tylko pozapominał,co napisał wcześniej.Mniej więcej w połowie czytania już mu się nie chciało.
Pchało go do wyjścia z domu.
Spojrzał na zegarek-piąta z minutami.
Zastanowił się chwilę i otworzył drzwiczki w biurku.Czegoś szukał.Nie znalazł.Poszedł do salonu i zaczął przewalać zawartość stojącego tam regału .
Na samym dole,pod stertą starych gazet,kilku talerzy i jakichś tam innych śmieci leżał nóż myśliwski z piękną,biało-czarną rączką.Wyjął go z futerału,obejrzał z każdej strony,po czym schował z powrotem i włożył do tylnej kieszeni jeansów.
Narzucił na siebie szarą bluzę z kapturem,wsiadł do samochodu,nóż rzucił na tylne siedzenie i odjechał.
Do miasta dojechał szybko,jak nigdy.Dochodziła 6.Zaparkował samochód pod ruderą,która sąsiadowała z domem Emmy.
„ I znowu tu jestem”-pomyślał.”Co się ze mną dzieje?Czy krótkie spojrzenie a potem rozmowa może odświeżyć tak stare uczucie?”
Miasto ożywało ok 6 rano,o tej też godzinie otwierali sklepy,cieszył się więc,że w końcu nasączy się swoim ulubionym trunkiem.
Już jadąc tu miał zamiar czekać w mieście na spotkanie z kumplem.Siedzenie w domu,zwłaszcza „pod wpływem” strasznie go irytowało.
Szedł wolno,oczywiście w stronę sklepu,w którym pracowała dziewczyna.Wiedział przecież,że kończy o 18,więc teraz jej nie będzie,mimo tego szedł uparcie.
Nogi były płynne i lekkie,w głowie miał przyjemne uczucie przytulenia czymś miękkim.
Mógłby w takim stanie góry przenosić i chciał się tak czuć bez końca.Do dziwnego obrazu już się przyzwyczaił.
Był już koło sklepu,ale minął go i poszedł dalej.Namierzył jakiś otwarty bar.Wszedł do środka,kiedy barman rozdarł się na niego,że jeszcze nieczynne.
„To po jaką cholerę macie otwarte drzwi?”-spytał Trevor.
„Zawsze mamy otwarte.Obsłużę pana dopiero za jakieś 15 minut,teraz proszę wyjść”-burknął koleś niesmacznym tonem.
„Czy będę takim kłopotem,jak klapnę w kącie i poczekam na drinka?Zimno na zewnątrz”-spytał Trevor lekko zirytowany.
„Wypad i przyjdź za kwadrans.Nie umiesz czytać?Czynne od 6:30,śniadania od 9:00”-facet ryknął ,jakby mu przybysz ostro przeszkadzał w plątaniu się za barem.
Ostro już wkurzony Trevor odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Spojrzał na wywieszkę-”czynne do 24”.
Obejrzał się jeszcze raz przed odejściem,dokładnie zmierzył faceta od góry do dołu i poszedł w stronę baru,w którym był umówiony.
Znał tamtejszych barmanów,więc nie było problemu.
„Proszę podwójnego Johnny Walkera”-powiedział naburmuszonym tonem,stojąc już przy ladzie.
Wziął drinka i usiadł przy stoliku koło okna.
Siedział i sączył trunek z wielkim smakiem.Gdy ten się skończył,zamówił następny.
Wypił szybko,zapłacił i wyszedł.Wrócił do auta..
Otworzył samochód,wziął kosę,schował w spodnie i udał się do porannego baru.
Pyskaty koleś od razu krzywo na niego zerknął.
-O której będzie można coś zjeść?”-wydusił Trevor przez zęby
„Za pół godziny”-barman kwaśnie popatrzył na niego.
„Nalej mi podwójnego Walkera”-powiedział Trevor ostrzejszym głosem.
Usadowił się ze szklanką na samym końcu lokalu,w jakimś zapomnianym przez świat kącie.
Oczynadal lekko odmawiały mu posłuszeństwa,jak na złość miał ten dziwny,nierealny obraz,który zaczął go powoli męczyć.
Przyglądał się sprzedawcy z dziwnym wyrazem twarzy.Cały czas spoglądał przez oddaloną szybę,a jednocześnie obserwował osoby,znajdujące się w lokalu.
Para siedząca parę metrów od niego, wydawała mu się jakaś dziwacznie powolna,z ospałymi,lekko niezgrabnymi ruchami.Czuł się trochę jak w kinie,na taniej komedii.
Wlepiając wzrok na komicznie zachowujące się postaci,uderzył ostrym śmiechem.
Spojrzeli na niego z wielkim oburzeniem,ale on za żadne skarby świata nie mógł się uspokoić.Schował głowę w złożone na stoliku ręce i śmiał się na całego .
Goście wpatrywali się w pisarza z uzasadnionym zdziwieniem.Pewnie myśleli,że jest niespełna rozumu.
Rechotał tak przez dobre 5-ięć minut,w końcu się trochę opanował,ale głowy nie podnosił.Oparł ją tylko na dłoniach,nie odrywając wzroku od stolika.
„Napój”mu się skończył,ale bał się iść po następny.Nie chciał widzieć ludzi,którzy przyprawiali go o napady wesołości.
Wstał i poszedł do łazienki,cały czas unikając wzrokiem osób w lokalu.
Stanął przed lustrem.Lekki uśmiech malował się na jego twarzy.Przemył ją wodą,postał jeszcze chwilę przed lustrem i wrócił do baru.
Za ladą stała starsza kobieta,wyglądająca trochę jak czarownica.
Podszedł do niej i z głupawym uśmieszkiem zamówił jajecznicę i 2 tosty.
„Zaraz przyniosę”-oznajmiła kobieta.
Spoczął na swoim miejscu i spojrzał na dziwaków.Wrócili do normy.
Odetchnął lekko z ulgą.
Typ,który rano go podniósł mu ciśnienie,łaził się między stolikami,co drażniło Trevora.
Czuł do gościa awersję.Chętnie rąbnął by go czymś ciężkim,gdyby nie był w miejscu publicznym.
Nienawiść go gościa rosła w nim coraz bardziej.
Parszywe myśli przerwał talerz z zamówieniem,który wjechał mu przed nos...
Dłubał tak jedzenie widelcem,ale niczego nie tknął.Zamówił,bo od dwóch dni praktycznie nic nie jadł,ale kompletnie nie miał apetytu.
Włożył do ust kawałek bekonu,ale żuł go i nie mógł przełknąć.Smakował jak tektura albo kawałek zużytej dętki.Połknął z bólem,aż nim rzucił odruch zwrotny...
C.D.N.
Cz.8.
Drzwi do baru się otworzyły...
Emma była ostatnia osobą,której się tam spodziewał.
Od razu go zauważyła,co go lekko skrępowało.
Nie był już tak wstydliwy jak kiedyś,ale wobec niej odczuwał jakaś niewytłumaczalną nieśmiałość.
Czuł,jak kwas delikatnie nim potrzasnął.
Zamówiła coś i podeszła do niego.
„Można”-spytała,jak zwykle z uśmiechem na twarzy.
„Jasne,siadaj”-próbował być wyluzowany.
„Co tu robisz tak wcześnie?”-spoczęła naprzeciwko.
-Przyjechałem na śniadanie,mam pustą lodówkę.
Spojrzała na jego nieruszoną,zimną już potrawę.
-Słabo Ci idzie.
-Nie mam apetytu,jakoś mi przeszedł.
„Chyba nie przeze mnie?”-zaśmiała się przyjemnie
„Nie.Widzisz tego gościa?”-Skinął głową w stronę baru
„Jest lekko nieprzyjemny.Mam przez niego zły humor od samego rana”.
„Nie przejmuj się,David czasem tak ma”-wpatrywała się w Trevora przeszywającym wzrokiem.
On usilnie starał się pokazać swoje odprężenie,jednak mimowolnie uciekał gdzieś wzrokiem.
Barman przyniósł talerz-jakaś zielenina i niewielki stek.
Wzięła sztućce i zabrała się za śniadanie.Trevor siedział i patrzył na nią,nie odzywając się słowem.
Straszną przyjemność sprawiał mu widok ten widok...no i nie chciał jej przeszkadzać.
W końcu wziął widelec i włożył do ust odrobinę sztywnej już jajecznicy.
Zjadł całe 3 porcyjki,ale było to jak katorga.
Nie odrywał wzroku od dziewczyny.
W końcu podniósł się i wziął swoje jedzenie.
-Idę po drinka.Chcesz coś?
-Nie,dzięki.Zaraz lecę do pracy.
Postawił talerz na barze,stuknąwszy nim dość głośno.
„Zimne!”-syknał ironicznie.
„Podgrzać?”-zapytał barman.
„Nie trzeba.Nalej mi tego,co wcześniej”.
Był zły,do tego proch kręcił jego emocjami.
Wrócił do stolika.
Onieśmielał się strasznie przy towarzyszce,a jednocześnie wkurzało go,że zaraz sobie pójdzie.
Była jak naturalny narkotyk,powodujący coraz to bardziej mieszane uczucia.
Skończyła posiłek.Odsunęła talerz na bok i mieszając kawę patrzyła w oczy mężczyźnie,który czuł,jak spojrzenie to wypala go od środka.
Uśmiechała się z sympatią,nie odzywając się do niego.
Od samego początku wyczuła jego zakłopotanie,dlatego milczała.
Kawę piła powoli.
Trevor siedział jak na szpilkach,co jakiś czas nerwowo przejeżdżając ręką po swoich krótko ściętych włosach.Nie wiedział już,czy lepsza była rozmowa,czy to krępujące milczenie.
Dokończyła kawę i podniosła się z miejsca.
„Muszę iść.Mam nadzieję,że wieczorne spotkanie jest aktualne?”-uśmiech nie znikał z jej twarzy.
„Oczywiście”-odpowiedział.
Już miała odejść od stolika,gdy Trevor zapytał-”Mogę Cię odprowadzić?”
-Pewnie,chodź.
Wyszli z baru.Od razu przypalił papierosa.Dzięki niewdzięcznej tabliczce z napisem”zakaz palenia”,rozprzestrzeniającej się na pół ściany,jak dla ślepców,biedak nie palił ponad godzinę.
„Nie szkoda Ci zdrowia?”-zapytała Emma.
-Wiem,głupi nałóg,ale nie potrafię rzucić.Poza tym to mnie odpręża.
„Gdyby wiedziała,że nie tylko to go odpręża,pewnie nie zawracałby by sobie nim głowy.Ale nie wie,i niech tak zostanie”-snuł przemyślenia.
Szli tak w stronę sklepu,zamieniając słowo od czasu do czasu.
Gdy doszli przed znaną mu już witrynę,dziewczyna podała mu rękę ze słowami”Dziękuję za towarzystwo.Do zobaczenia o 18”
Dłoń miała delikatną i przyjemną,aż żal mu było ją puszczać.
Stał tam jeszcze chwilę,póki dopali peta.
Spojrzął ne zegarek-dochodziła 11.
Jeszcze godzina do zakupów,a on by chętnie zapalił jakiegoś zielska.
LSD już prawie nie działło i znów zaczynał czuć się źle.Do tego dochodziło wspomnienie o tej nieszczęsnej jajecznicy.Na samą myśl o niej robiło mu się niedobrze.
Pociągnął językiem po spiłowanych zębach,jakby czegoś mu brakowało.
Chyba wiedział czego...dawno nikogo nie zabił.
Podświadomie wiedział,że to nie smak krwi tak go kręci,lecz sam obłąkany sposób,w jaki morduje tych ludzi.Ta czynność jakoś dziwnie go podnieca,dając upust wszelkiego rodzaju emocjom.
Po tych wszystkich filmach o wampirach i przeczytanych książkach,dodając do tego używki i hektolitry alkoholu,myliły mu się fakty,fikcja plątała się z rzeczywistością.Zaczął się lubować coraz bardziej w tym drastycznym hobby...
Coraz częściej spał w dzień,nocą zaś ćpał jak najęty i pił wszystko,co zawierało procenty.
LSD nie brał,palił tylko zioło,ale za to miał w domu opakowanie tabletek nasennych,które czasami w połączeniu z przesadną ilością whiskey dawały mieszankę wybuchową....no i pomagało na sen.
Kiedyś,nagrzany prawie do nieprzytomności,uroił sobie w chorej głowie,że go wykańcza światło dzienne.Nie miał w domu żadnych zasłon,więc siedział parę godzin w ciemnej szopie i tam wariował,paląc skręty bez opamiętania.
Zrobił w tym czasie kilka kompletnie niezrozumiałych rysunków,które potem spalił,bo go przerażały.
Rysował znakomicie,sam zilustrował swoje książki,ale wykonane w szopie narkotyczne dzieła były delikatnie mówiąc-dość dziwne.
...Ruszył w stronę baru,gdzie miało się odbyć spotkanie.Doszedł tam w kwadrans.Mike już był i znów pił tego dziwnego drinka,co go nazywał”wymiataczem”.
Trevor przywitał się i chciał jak najszybciej odebrać towar.
Mike spojrzał na niego...
-Widzę,że było ostro i to chyba nie raz?
-Ostro to mało powiedziane,coś Ty mi dał?Ale to moja wina,ostrzegałeś przed trunkami,a z tym troszkę przecholowałem.
„Trzymaj!”-Mike podał mu niewielką paczuszkę o wadze mniej więcej 50 gram.
-Ziarenek nie mam,pytałem wszędzie.Nikt się już w to nie bawi.Jak chce zapalić,to kupuje i pali.
-Ok,trudno,dobre i to.Na kilka dni wystarczy.Dzięki.
Powiedziawszy to,uścisnął rękę kolegi i wyszedł.
Ale zaraz wrócił.
„Masz jeszcze kwasy?”-zapytał.
-A ile Ci trzeba?
-Daj kilka...pięć...może sześć...
-Szczerze mówiąc bałem się,że Ci się spodoba.
Jesteś jednym z nielicznych,którzy nie wsiąknęli jeszcze w to gówno.
Wyjął mały pakiecik i dał mu 3 niebieskie i 3 czerwone papierki.
Trevor te drugie już znał.Ścisnął zdobycz w dłoni.
„To na razie”-rzekł.
Schował to wszystko do kieszeni i udał się do auta.
Nóż zza spodni rzucił pod siedzenie.
Już miał odpalić silnik,kiedy przypomniał sobie,że ma pustki w lodówce.
Od razu miał pretekst,aby pójść do sklepu Emmy.
Ale nie zrobił tego.Nie chciał aby widziała,że tak często kupuje alkohol.
Przekręcił kluczyk...silnik chrząknął niewyraźnie.
Podjechał do sklepu,w którym zaopatrywał się w dniu zamordowania biznesmena.
Kupił 5 butelek whiskey,żeby mu przypadkiem nie zabrakło,kilka paczek papierosów,i wielce zadowolony z zakupów wsiadł go samochodu i ruszył w stronę domu.
Czuł się coraz gorzej,do tego głowa zaczęła mu pękać.Chciał jak najszybciej uleczyć się z tych dolegliwości.
Gdy był mniej więcej w połowie drogi,z daleka dostrzegł jakąś dziewczynę,a może kobietę,próbującą najwyraźniej złapać okazję.
Zatrzymał się i cofnął nieco wóz.
Wjechał na pobocze i zaparkował pojazd koło drzew,aby z daleka nie było go widać.
Otworzył schowek i zaczął przewalać jego zawartość.
Znalazł w końcu bibułki.Skręcił blanta i zaciągnął się tak mocno,że aż zakaszlał.
Nikt nie przejeżdżał,a dziewczyna czekała...
Spalił zioło w trybie natychmiastowym...tak bardzo go potrzebował!
Otworzył flaszkę i napił się nieco.
„Jestem niedaleko domu,jeden czy dwa łyki nie zaszkodzą”-pomyślał.
Ale dwa łyki zamieniły się w prawie pół butelki,do tego doszła trawa i odchodzący kwas.
Trevor znów poczuł się lekko oszołomiony.
Spojrzał za siebie-widział prawie całą drogę do miasta.
Nic nie jechało.
Odpalił Forda i mocno wcisnął gaz.Zatrzymał się przy dziewczynie.Miała około 25-30 lat.
„Dokąd?”-zapytał.
„Wiesz może,gdzie tu jest jakiś motel?”-spytała.Widać było,że jest trochę zmarznięta.
„Jakieś 20 km stąd”-...kłamał jak najęty,a używki kręciły nim jak oszalałe.
Uśmiechał się do niej fałszywie,ukrywając przerobione dentystycznie uzębienie.
„Wsiadaj,podrzucę Cię.Skręcam wcześniej,ale szkoda,żebyś tu marzła.
Dziewczyna wsiadła do samochodu i usiadła koło niego z nutką niepewności.
Sięgnął pod fotel i podał jej flaszkę.
-Trzymaj,nieźle rozgrzewa.Przydałaby Ci się teraz rozgrzewka.
Czuł,jak zioło coraz mocniej wykręca mu mózgownicę.
Było o wiele mocniejsze od roślin,które sadził za domem.
Młoda kobieta była lekko zaniepokojona faktem,że koleś prowadzi samochód i ma jednocześnie otwartą butelkę whiskey,w której już sporo ubyło.
Poza tym dziwnie wyglądał,był jakiś taki...znużony.
Mimo to wzięła trunek i napiła się odrobinę.
„Co młoda dziewczyna robi sama na drodze,w środku pustkowia”-zapytał.
Nie patrzył na nią.Gapił się przed siebie,zadając to pytanie.
„Pokłóciłam się z chłopakiem,nie chciałam dalej z nim jechać”-powiedziała łamiącym się głosem.
Trevor unikał jej wzroku.Domyślał się,że oczy ma naćpane i może za mocno wystraszyć dziewczynę.
„Dzięki”-oddała mu butelkę.
„Nie boisz się wsiadać do samochodów obcych facetów?-uderzyło od niego nutką sarkazmu.
Speszyła się co nieco i nic nie odpowiedziała.
Spojrzał na nią odruchowo.Uśmiechnęła się,ale on zobaczył w jej oczach strach,który próbowała ukryć.
W tym momencie chyba żałowała,że wsiadła do jego Forda,a teraz bała się z niego wysiąść.
Trevor czuł jakąś chorą satysfakcję z tego,że kobieta jest przerażona.
„Jedźmy!”-rzekł wesoło.
Ruszył jak wariat,aż wcisnęło go w fotel.Jechał bardzo szybko.Nie widział twarzy pasażerki,ale był przekonany,że jest bardzo wystraszona i najchętniej cofnęłaby czas.
Skręcił gwałtownie w leśną drogę,ąż zarzuciło autem.
Dokąd jedziemy?Zatrzymaj się”...to tylko kilka słów,które wyłapał z jej spanikowanego dialogu.
Jechał dalej,patrząc nieruchomo przed siebie.
Dziewczyna bezskutecznie próbowała otworzyć drzwi,z których kierowca już dawno usunął uchwyt otwierający.On kompletnie nie zwracał na to uwagi.
Dobre 2 minuty szarpała się z nimi całkiem bezsensownie.W końcu Trevor nie wytrzymał:
„Zostaw kur.wa te piep.rzone drzwi!Uderzył ją w twarz z całej siły.
Gwałtownie zatrzymał samochód.
Szybko wysiadł, burcząc coś pod nosem.
Wywlókł płaczącą już dziewczynę z wozu i rzucił o glebę.
-Ciekawe,jak smakujesz?...
Próbowała się bronić,ale bez skutku.Przycisnął ja kolanem do ziemi i wgryzł się w nią za całą siłą i agresją.
Trwał tak chwilę,po czym odepchnął ją,jakby z obrzydzeniem.
Poszedł do forda po butelkę.
Zszokowana ofiara powoli wstała i próbowała biec,a raczej wlec się przed siebie.
Nie przeszła nawet paru metrów.
„Dokąd?!”-chwycił ją za włosy i drugi raz huknął ją po twarzy.
Upadła i półprzytomna zaczęła coś do niego mówiłć,ale on miał to gdzieś.
Beznamiętnie siedział i robił skręta.
Zapalił i patrzył krzywym wzrokiem na kompletnie umęczoną już dziewczynę.
„Rodzice nie przestrzegali Cię przed nieznajomymi?”-odezwał się ironicznie.
„Nie zabijaj mnie,błagam Cię”-mówiła co chwilę,ale on pozostawał niewzruszony.
Palił tak blanta,patrzył na nią i miał wielka uciechę z jej dalszych,nieudolnych prób pełznięcia przed siebie..
Oparł głowę o samochód i delektował się swoją ulubioną używką.
Gdy skończył,zobaczył,że piekność przeszła dobre 3 czy 4 metry.
Zaśmiał się.
„Gdzie?!”-chwycił ją za fraki,podciągnął do samochodu i łupnął jej głową w przedni zderzak.
Osunęła się nieprzytomnie.
Usiadł bez jakichkolwiek emocji, i oparwszy się o koło auta,namiętnie pociagnął Johnny Walkera.
Wysuszył go do końca.Zerknął na zegarek-14 z kawałkiem.
Spojrzał na dziewczynę.Nie ruszała się,a z jej szyi lał się potok krwi.
Sprawdził puls-tak,jak przewidywał.
Był wielce zadowolony,że nie musi jej dobijać.
Zaciągnął ciało w jakąś gęstwinę i tam zostawił....
C.D.N.
nie umiem i sie nie nauczę.kiedys próbowałam,to sprofanowałam mu facjatę...hahahahahah
zostaje przy looney tunes.
Ja ca to takich prostych postaci nie umiem i jakoś nigdy się za to nie zabierałam:)
Spoko, tylko mylą ci się czasy, raz piszesz w teraź. a raz przeszłym. Po za tym trochę za dużo przekleństw i wątek z SO.
Ale fajnie się czyta. Kojarzy mi się ze Zbrodnią i karą. Czekam na zakończenie.
jak opisane sa jego myśli,to musi byc w czasie teraźniejszym.
przekleństw nie jest dużo tylko ,jak swiruje.to nie miała byc opowiastka dla dzieci:)
żarty jakieś?hehe
musze zmienic początek,koniecznie,bo jest taki,że mialo byc krótko i dla żartu,a wyszło całkiem obszernie.
o wiele lepszy od poprzedniego.Całkiem fajnie wyszło.
słucham tej piosenki,co ci wczoraj wysłałam juz chyba 50-ty raz.Odwala mi,niepotrzebnie film paczyłam.
Jak go zobaczyła w tv to nie przejmowała się, że go aresztują, ale tym jak jest ubrany(powiedziała, że nie tak go uczyła).
Ubranka dla Deppa?Dziewczyno.Ile ty masz lat?
22?
To zdecydowanie zmień lekarza,bo ten cie chyba oszukuje.
Dziękuję Bogu,że Johnny tego nie widzi.
najpierw zobacz ile lat wstecz powstał blog, a potem dziecko do mnie pisz.
Zabawa jak zabawa, w sam raz jak dla ciebie.
dziecko, do szkoły marsz, a nie normalnym ludziom głowę zawracasz.
Ps. a ty jesteś najbardziej obłąkanym i najbardziej infantylnym userem jakiego kiedykolwiek tu spotkałam :)
także Vice versa! .
Widzę,że powtarzanie wypowiedzi dalej w toku.
SJP,lub:
http://megaslownik.pl/slownik/synonimy_antonimy
po co mi dajesz słownik, to coś zmieni jeśli infantylna zastąpiłabym po prostu dziecinna , zwrot obłąkana - chorą psychicznie, a dziecko - bachorem, no niekoniecznie :) ale skoro wolisz to i tak wszystko co tu wymieniłam świetnie cię opisuje
do ciebie można z 1000 razy powtarzać a i tak nic nie dociera, twoja pusta główka zbyt szczelna na przyswajanie informacji
idź lepiej Deppa ubierać,znudziło mi się już czytanie tego samego.
szkoda mi czasu.
p.s.szykuj się na prozę:"Uciekające pustaki".
Na dniach.
dobrze że przynajmniej czytać umiesz, gorzej ci idzie ze zrozumieniem. :)
hymm szykuj się na opowiadanie pt. "Deppoza" :)
szykuję się w pełnej mobilizacji.
tylko powtarzam,korzystaj ze słownika synonimów,inaczej nie przejdzie.
to bardzo dobrze bo już jest na ukończeniu ;)
hymm przypominam iż istnieje coś takiego jak słownik ortograficzny, bo nie chciałabym w twoich wypocinach o mnie czytać jakiegoś byka, za bykiem :)
aha,i zmień zdjęcie na fejsie na bardziej aktualne,miej gest!
http://www.przepisnadom.pl/wp-content/uploads/2009/02/pustak-max.jpg
hymm, mi się te zdjęcie podoba, tobie nie musi :)
http://files.gadu-gadu.pl/lekkoatletyka-historia-gest-kozakiewicz-moskwa-ded61ad 4278263d4ae76969d0507a6c1c6816ee9.jpg
:D
no co ty? nie podoba ci się moja propozycja?
jest bardzo adekwatna do twojej facjaty,a szczerze mówiąc nawet ładniejsza.
hehhe dzidziu, idź weź smoczka do gębusi, może wreszcie ci te plucie jadem przejdzie ;)
ty lepiej żebyś nie miała zdjęcia bo byś tylko userów powystraszała swoją paszczą, Zapendowska to i mentalnie i z urody przewyższa cię po 1000-kroć :)