Może mi ktoś wytłumaczyć na czym polega fenomen deppa.widziałem go w kilku filmach,uwżam że jest dobrym aktorem ale nic po za tym.Było i jest na świecia cała masa lepszych i myśle że przystojniejszych też.wytłumaczcie mi to prosze bo nie rozumiem
po prostu deppcio ma w sobie to cos co barkuje tym wszystkim pittą, diCaprią itd! teraz rozumiesz? chyba nie:-(
Tego sie nie da pojac w jeden dzien ;) On ma to cos, a wlasciwie dziesiatki cosiow, ktore skladaja sie na calego Johnnego.
Chyba możesz przestać (zadawać sobie to pytanie). To niepojęte. Też nie rozumiem. Mam nawet lepszy przykład- Elvis Presley. Aktorem był żadnym, śpiewał też tak sobie, nie podoba mi się wcale jeśli chodzi o wygląd. A na jego występach szał, pisk i omdlenia. No i teraz jest jedną z ikon XX wieku. Nigdy nie dowiem się dlaczego.
Elvis nie śpiewał tak sobie, miał świetny, oryginalny, operowy głos, ale mniejsza z tym. Fenomenem stał się dlatego, że był prekursorem rock'n'rolla, zrobił coś nowego, wcześniej nieznanego, a przy okazji niesamowicie ponętnego dla panienek tamtego wieku (i nie tylko), posiadał niepodrobiony styl oraz wyrażał "bunt", coś "ostrzejszego".
A Johnny najwyraźniej wypełnia jakieś luki współczesnych dziewuszek.
"A Johnny najwyraźniej wypełnia jakieś luki współczesnych dziewuszek."
padłam! ;) to jest cytat normalnie, tygodnia :)
dobre, dobre!
Ze śpiewem może przesadziłam, mnie się jego głos nie podoba. Wiem, że w tamtych czasach było na niego zapotrzebowanie- to wszystko, co wymieniłaś. Nie rozumiem tylko, czemu jest jedną z najbardziej znanych osób stulecia. Nadal ma wiernych fanów i zarabia miliony. Generalnie chodzi o to, że w danym okresie żyję wiele osób, które mają talent i charyzmę, ale nie wiadomo, co decyduje, że akurat XY wzbudza szał niewieścich ciał, a nie ZZ, który jest tak naprawdę ładniejszy i zdolniejszy.
A to zapewne dlatego, że niewieście ciała nie są napalone na rzeczy naprawdę fajne, tylko na:
a) modę
b) szpan
i dlatego podoba im się wszystko, co popularne.
Nienawidzę niewieścich ciał!
I nie cierpię jak coś jest popularne. Z kolei, jak nie jest, mam czasami problemy ze znalezieniem informacji, które mnie interesują na dany temat. Podłe to.
Ja ponad wszystko nie cierpię, jak jest popularne. Ale w szukaniu informacji o czymś niepopluarnym jest właśnie taka specyficzna przyjemność! Tylko Ty o tym wiesz, masz coś "swojego", czym nie podniecają sie wszyscy naokoło, coś, co Cię charakteryzuje. Możesz bez problemu zagłębić się w swój rodzimy świat, który kochasz, ale jednocześnie wiesz, że fala napalonych idiotów nie kala Ci tego skarbu swoim kretynizmem. Dla mnie to jest azyl, bez którego nie mogłabym istnieć, opatulenie się, odcięcię od zewnątrz włąsną oryginalną pasją.
A jaka przyjemność, pytam, tkwi w chwaleniu się ogółowi, że kocha się to, co ogół? Rozumiem znaleźć sobie parę osób, z którymi można pogadać o swojej pasji i zainteresowaniu - ale to musi być ktoś, kto Cię naprawdę zrozumie i Ty to poczujesz. A nie to, co tu - wszystko takie same, masowe imbecylki płci żeńskiej bez farszu w głowie, wypisujące tysiąckroć to samo, do znudzenia i wyrzygania. Rozumiem, że to jest tylko i wyłącznie mój problem i godzę się z faktem, że większość osób nie rozumie tej "potrzeby intymności w czymś, co się uwielbia". Ale ja nie wiem, czemu tak mam i nie wiem, jak można mieć inaczej.
krokodyl je gwoździe wypakowane od dołu szynką, hejka.
Tak, rozumiem. I cieszę się z tych rzeczy, których "fala napalonych idiotów nie kala swoim kretynizmem". I także nie wyobrażam sobie, że mogłabym tego nie mieć. Naprawdę nieźle to opisałaś.
kurde... jakbym była (był - w takim ukladzie;p) na jego miejscu i przeczytała ,że dziewuchy ze szaleją za bo jestem "modny" to by mnie dotknęło... dobrze ze tego nie przeczyta ;]
Ja mam tak z Deppem;p Deppa ubóstwiałam przed piratami i jego "masową" popularnością i kiedy mówiłam, że moim ulubionym aktorem jest Johnny Depp większość pytała się kto to jest, a teraz jak widzę te wszystkie "największe i prawdziwe fanki" Deppa, które dopiero po piratach się na nim "poznały" to mnie skręca w środku. Tak samo mam z innymi rzeczami, lubię czytać książki, które mało osób czyta ( przynajmniej w moim wieku i klasie;p) często tak mam, że coś tylko mi się podoba dużo wcześniej, a później nagle wszystkich oświeca i myślą tak jak ja! A ja lubię jak o czymś tylko ja wiem i jak tylko ja coś lubię;) pozdrawiam.
Dla mnie myslenie "wszyscy to lubia wiec i ja musze" jest zalosne. Ja staram sie nie ulegac wplywom i miec wlasny gust. Jesli chodzi o Deppa, to wsrod znajomych nie ma nikogo, kto by go ubustwial lub chociaz lubil, ba nie ma niemal nikogo, kto potrafi wymienic jakikolwiek film, w ktorym zagral (poza "Piratami" :/)Jedna moja kolezanka stanela na etapie "kocham Jack'a Sparrow" i nie chce mi sie z nia na ten temat gadac.
I takie uklady mi sie podobaja, ja mam swoje upodobania, inni maja swoje i dobrze jest tak jak jest. Przykladem jest moja kumpela metalowa, z ktora trzymam od hohoho, a moze i dluzej, tez jakos nie zdolala na mnie wplynac, ja na nia z reszta tez. Ja nie sciagam calymi dniami dyskografii Behemoth'a, a ona nie ma na kompie 3/4 filmografii Johnnego. A to ze dyskutuje sie o nim na forach itd nie przeszkadza mi. Jak mi cos nie pasuje, to nie czytam, nie irytuje sie, bo po co? Ale na szczescie jest tu pare osob, z ktorymi da sie podyskutowac i to sie liczy :)
Jak ktos szaleje za czyms tylko dlatego, ze szaleja wszyscy, to ma powazny problem.
zgadzam sie z toba...;]
u mnie nikt nie lubi depp'a tylko ja... chociaz moja si zaczela go lubic ale ona nie ogladala piratow zaczela go ubic od edwarda nozycorekiego to chyba tak jak ja;) to byl cudowy film;]
kurcze i to mnie boli... ze teraz już prawie nie zapyta "kto to jest?" :(
no ale taka jest cena... rożnych wyborów.. chociaż ciekawa jestem czy byl świadomy tego zanim zgodził sie na role,ze owi Piraci zapewne stana sie takim kasowym hitem... za początku wydawać sie mogło ze zwykły filmik i oryginalna rólka czyli to co lubi najbardziej ;)
A ja ci powiem ze mnie z lekka denerwuje ten caly fenomen depp i nie myslcie ze jestem jakas laska piszczaca za bloomem np. Jestem fanka Johnnty' ego Deppa, ale stalam sie nia wczesniej wczesniej, tzn przed 2 czescia PzK. Klatwa Czarnej Perły jest filmem do ktorego podchodze bardzo osobiscie, ale martwi mnie ten caly szal wokol eppa, bo w tym calym szumie glubicie to co jest w aktorze najwazniejsze- jego praca, talent, gra. Ok - jest przystojny, ale... dlaczego wczesniej widzialo to jakies 15% wszystkich aktualnych fanek?
Ale Johnny jest swietnym aktoerem i o to moge sie naet klócic!:D
Mnie też drażni to całe zamieszanie związane z Deppem. Znam kilka dziewczyn, które zachwycają się Johnnym, jaki to on jest przystojny, utalentowany. A kiedy jednej powiedziałam, że wreszcie udało mi się kupić "Truposza" na DVD, ona w ogóle nie słyszała o takim filmie. Nie słyszała też o "Arizona Dream", ani o "Benny i Joon". Strasznie mnie to drażni. Johnny Depp jest moim ulubionym aktorem, obok Ala Pacino, od wielu lat. Od czasy podstawówki. Na długo przed "Piratami". Z resztą "Klątwę Czarnej Perły" po raz pierwszy obejrzałam całkiem nie dawno, bo w ubiegłym roku.
Masz rację Eriu, ja także cenię sobie najbardziej role Depp'a w takich filmach jak "Truposz" "Las Vegas Parano" czy innych mniej znanych projektach. Piratów też sobie bardzo cenię ale wolę jednak Johnny'ego w produkcjach niezależnych ;]
forum znów obróciło się w wytłumaczenia: "Ej, patrzcie na mnie! Ja nie jestem głupią siksą, tylko PRAWDZIWą FANKą DEPPA".
Kogo to obchodzi, serio?
Może wybiegam za daleko w psychoanalizę, i za to właśnie przepraszam, ale macie chyba jakieś kompleksy. Głupota to lubić, kiedy lubią wszyscy? Dla mnie żadna, łatwiej jest, a człowiek jako istota społeczna, lubi żyć w grupie. Poza tym czasem zainteresowania przechodzą z jednej osoby na drugą.
To co jest NAPRAWę GłUPIE to to, żeby lubić uczucie, kiedy tylko Ty coś lubisz. To nie jest już lubienie, to OBSESJA (a obsesja jak wiemy z definicji jest niezwykle niezdrowa). Spermo "potrzeba intymności w czymś, co się uwielbia" owszem powinnaś mieć taką potrzebę i uwierz mi, ludzie ją rozumieją i mają, tylko z PARTNEREM nie z aktorem czy zainteresowaniem. Mam wrażenie, że podnosicie tym swoje mniemanie o sobie, bez potrzeby mówienia tego głośno. Denerwują mnie takie osoby (ale to już zupełnie inny, mój problem, wiem), gdyż nie wywyższają się ponad inne w czynach albo w mówieniu czegoś, o nie, ale czują się ponad wszystkich, mówiąc dialogiem z "Zakochanej Jane" (nie polecam jeśli jesteście fanami Jane Austen), "w sercu". Czujecie sie jakąś elitą czy co? Naprawdę ludzie, opamiętajcie się, bo to zaczyna być żałosne i żenujące :*
CmOK i pozdrowienia dla wszystkich
Mnie denerwuje kiedy ktoś uważa się za wielkiego fana Deppa i rozgłasza wszem i wobec jakim to on jest utalentowanym i wszechstronnym aktorem, a widziała raptem 4 filmy (trzy części "Piratów z Karaibów" i "Marzyciela") i uważa się za eksperta od Deppa. Kiedy byłam nastolatką od Deppa bardziej popularni byli Brad Pitt (z którym nigdy nie przepadałam) i Keanu Reeves (Który lepiej wygląda niż gra). Dziś już jestem za stara na to, żeby świrować z jego powodu. Po prostu cenię go jako wybitego aktora, który przy okazji jest jednym z najprzystojniejszych.
Popularność Deppa ma jeden duży plus, może młodzież sięgnie po ambitne filmy ze swoim idolem niż po typową sieczkę, którą zazwyczaj jest do nich adresowana.
Sperma chyba przesadzila z ta intymnoscia zgadzam sie.
Po drugie, nie rozumiem jak ktos mowi, ze nie mozna byc fanem Deppa, jesli pierwszym filmem jaki z nim sie obejrzalo byli "Piraci". Przeciez to jest film komercyjny, o ktorym sie mowi, ktoryego plakaty, przed premierami wisza wszedzie, gdzie nie rzucic kamieniem. Mozna obejrzec ten film i albo zrezygnowac calkiem, albo stac sie piratomanka, albo zaczac interesowac sie filmografia Depp'a. Przeciez on grywal glownie w filmach oryginalnych, nieprzeznaczonych dla szerokiej publicznosci. Jaki sens ma zabawa w "JA BYLAM PIERWSZA!" ;|
No powiedzialam co mialam do powiedzenia ale to pewnie jedna z wielu postow tego typu.
Tak sobie czytam i się zastanawiam... i chyba wychodzi,że "Piraci" byli u mnie wyjściowym filmem.. chociaż wcześniej kilka lat temu widziałam może ze dwa trzy inne filmy z Deppem ale wtedy nim się tak nie zainteresowałam (No nie...zapomniałam o "Marzycielu" był przed "Piratami"
Ogólnie rzecz biorąc, "Piraci" byli w porządku, ale jak dla mnie żadne arcydzieło, bardziej niż sam film zafascynowała mnie rola Johnny'ego, i jego kunszt aktorski jeśli dobrze sie wyrażę i tak do dziś obejrzałam już sporo filmów z jego udziałem i no cóż... podziw,respekt i zabrakło epitetów jak coś mi się przypomni to dopiszę ;)
...
Zazwyczaj tak jest że gra Johnny'ego Deppa jest dużo lepsza od filmów w których gra "Piraci z Karaibów", "Żona astronauty", "sekretne okno", "Blow" czy "Pewnego razu w Meksyku". Moim pierwszym filmem z Deppem był "Edward nożcoręki" i pamiętam, że zrobił na mnie wielkie wrażenie.
Fakt, jest kilka dobrych filmów w których dobrze zagrał , ale jest sporo średnich lub wręcz słabych w których również dobrze zagrał ;)
Fenomen?
Te wszystkie laski piszczące na Jackiem Sparrowem i mówiące Aj Law Juł Dżony... największe fanki?
Mowmy o tych, którzy faktycznie mogą sie nazywać Fanami...przez duże F. Nie o tych dziewczynkach w różowych spódniczkach...
Mój pierwszy film z Deppem to był Blow. Ogolnie rzecz biorąc to moj ulubiony film w ogóle. Potem był Charlie i Fabryka... hm...dalej Czekolada Co gryzie Gilberta Grapea...i dopiero na końcu Piraci. Nie powiem, ten film jeszcze bardziej mnie utwierdzil w przekonaniu że Johnny to super gość.
Wracając do fenomenu nie mówmy o nim bo on nie istnieje. wielkim "fankom" Jacka Sparrowa i tylko niego dziękujemy...
pozdrawiam.
Do Szajki:
wnioskuję, że nie rozumiesz po prostu tego uczucia, bo widocznie nie każdy je odczuwa. Mnie obrzydza po prostu rzecz powszechnie uwielbiana, a coś, co lubię tylko ja, jest zwyczajnym azylem, w który mogę uciec w każdej chwili i poświecić się edukacji własnej na jego temat, mówiąc NAUKOWO ;* I nikt mnie nigdy nie przekona, że powszechne jest super!
ale tu nie chodzi o to, że powszechne jest super. Nie napisałam tego, napisałam za to, że ROZUMIEM ludzi, którzy przystosowują się do grupy.
Uczucie rozumiem, ale nie w stosunku do aktora... Prawdziwy fan powinien się cieszyć, że aktor jest sławny, bogaty i ma masę fanek, bo to przecież korzystnie wpłynie na gażę.
i chciałabym zauważyć, że MNóSTWO LUDZI MYśLI, żE COś OBCHODZI INNYCH UżYTKOWNIKóW, JAKI BYł ICH PIERWSZY FILM Z DEPPEM. Jak to napiszecie to czujecie się lepiej czy co? Jestem zażenowana i szczerze zdziwiona niską (tłumaczeniami) albo zbyt wysoką (braniem wszystkiego wprost do siebie)samooceną użytkowników. Forum to stało się tłumaczeniem: "Nie jestem głupią 13stolatką", nawet jeśli się taką jest.
Nie zgadzam się wciąż.
Piszesz, hmm, o niejakich "zasadach" bycia fanem (zresztą to już nie pierwsza moja dyskusja z Tobą na ten temat :>) - skoro nim jestem, to powinnam życzyć jak najlepiej swojemu idolowi i cieszyć się, kiedy ślini się na jego widok ktoś z balonem zamiast głowy? Albo skakać z radochy jak wejdę pomiędzy przypadkowe grono dziewczyn, powiem "Lubie Johnnego D", a w odpowiedzi usłyszę "JA TEŻ!!!!!!!!!!!!!" ze wszech stron? Może jestem osobą, która nigdy nie będzie w stanie nazwać się powszechnym mieniem "fana", bo po prostu nie mogę się cieszyć z takiej rzeczy. Co mam na to poradzić?
Rzygać mi się chce, jak myślę o tym, że mogę być tak strasznie przereklamowana, tak dopasowana i dostosowana do współczesnego świata i jego wymogów szpanu (a nienawidzę współczesności jak mało czego), że kocham coś TAK JAK WSZYSCY TERAZ. Nie podnieca ani nie cieszy mnie to w żadnym stopniu, nawet najmniejszym stopniu, tak małym, jak atom zielonego kawałka prawej kończyny tylnej krokodyla. Chcę mieć rzeczy, które tylko mnie charakteryzują, dzięki którym zawsze mam okazję odpocząć, zagłębić się w nie i wiedzieć, że tylko ja tak mam. Mogę być uznawana za dziwną i nie widzę w tym nic złego, przeciwnie. Oryginalność bardzo cenię w~ludziach, lubię, jak nie zależy im na byciu 'tak fajnym jak całą reszta teraz ;*", jak wykazują chęć do zainteresowania się nie tylko tym, co podaje im na talerzu moda i szpan. qkjendfkuiiuhbhb!
Aha, i nie uważam, że obejrzenie Piratów jako pierwszego filmu z Deppem jest złe, tylko to, co się stało PO Piratach takie jest.
Co do "Forum to stało się tłumaczeniem: "Nie jestem głupią 13stolatką", nawet jeśli się taką jest." - dokładnie tak jest. Choć jeszcze nie do końca wymarły prawdziwe, nieujarzmione 13stolatki, to teraz każdy stara się mądrą gadaniną udowodnić, że jest prawdziwym wielbicielem Johnnego i zasypuje społeczeństwo swoimi tłumaczeniami i genezą oglądanych filmów. No cóż - ze skrajności w skrajność(choć często udawaną :>)
Cieszę się, że zgadzamy się co do tłumaczeń.
Co do reszty to mam "ciekawe" spostrzeżenie. Nie uważasz, że kiedy lubisz coś i cieszysz się z tego uczucia, co nie jest lubiane przez elity popularnych i ludzi, którzy chcą być na czasie, paradoksalnie (patrz Gyrapha, oto dobry kontekst) sama tworzysz swoją elitę? Bo patrzysz przez pryzmat popularności i zastępujesz ją niepopularnością. Uważasz, że nie można być inteligentnym jeśli interesuje się ktoś modą i szpanem? Z Twojej wypowiedzi wynika, że to jakiś podgatunek, że czujesz się od nich lepsza, bo oni ulegają prądowi. A wcale tak nie jest, taką sytuację znajdziesz tylko w przerysowanych amerykańskich filmach o cheerleaderkach (przepraszam, jeśli pisownia jest zła), sportowcach i wyrzutkach społecznych. Smutna prawda jest taka, że zbyt wiele ludzi,zwykle są to te osoby, które przechodzą swój pseudoalternatywny okres, są dużo mniej wyrozumiałe i tolerancyjne dla innych. Mają potrzebę bycia innymi, elitą wybrańców, czy co? Nie rozumiem tego, ale obserwuję to w ludziach. Czy posiadanie czegoś co tylko ja lubię nie równa się z gardzeniem popularnymi rzeczami? Jeśli tak sądzisz jesteś dokładnie taka sama jak osoby, którym zależy na "byciu 'tak fajnym jak cała reszta teraz ;*", tylko przez tą "fajność" rozumiesz wszystko co niepopularne. Taki mały buntownik, inny niż wszyscy i niezrozumiany przez całe społeczeństwo. Rzecz, której nie lubię poza kłamstwem i czystą głupotą to pogarda, a przykro mi stwierdzić, że wszyscy jesteśmy tacy sami, choćbyśmy nie wiem jak próbowali być inni.
Nie wiem czy jasno wyraziłam swoje myśli, ale mam nadzieję, ze zrozumiałaś o co mi chodzi.
Wiem, co masz na myśli.
Ale czy ja napisałam, że nie można być inteligentnym, jeśli intereuje się modą i szpanem? Że czuję sie lepsza? Specjalnie starałam się napisać to tak, żeby było widać, iż chodzi mi o uczucia i odczucia, a nie o tworzenie elity i pragnienie bycia lepszą. Ale masz może i trochę racji, bo wg mnie spory procent ludzi, którzy lepią się do popularności, jest głupi. Co innego tacy, którym rzeczywiście podoba się to, co modne, ale inna sprawa to osobniki, które rzucają się bezwładnie w wir szpanu i stereotypu - nie dlatego, że tego chcą SAMEGO W SOBIE, lecz dlatego, że chcą pokazać innym, że się nie różnią i są modni. A moim zdaniem ludzie nie powinni tacy być, bo to okrywa nasze społeczeństwo płaszczem sztuczności, zakłamania i nieszczerych uśmiechów - właśnie tak, nie znoszę tego.
Ponadto - nie cierpię współczesnej mody - nie dlatego, że chcę być, hmmmm "takim małym buntownikiem, innym niż wszyscy i niezrozumianym przez całe społeczeństwo", tylko mi się zwyczajnie nie podoba - uważam, że obecne bycie modnym oznacza "mów wszystkim, że dużo pijesz, że dużo imprezujesz, niech wszyscy widzą, że jesteś nadziany, słuchaj modnej muzyki i za nic w świecie nie pokazuj, że w środku masz uczucia, że jesteś wrażliwy i cierpisz żyjąc w tym społeczeństwie - otaczaj się za to kupą nieszczerych, nieprawdziwych znajomych, udawaj, że wszyscy cię kochają, i ogólnie - rób to, co wszyscy, a będzie ok".
taka jest prawda w wielu środowiskach. A ja dziękuję bardzo - wolę już być pseudobuntownikiem, niż poddać się nurtowi idiotyzmu i nie będę wszystkim na siłę pokazywać, że jestem taka jak oni, kiedy jest inaczej.
to samo tyczy się filmów i aktorów :} a że żyjąc w takim społeczeństwie został mi obrzydzony fajny aktor, to już nie moja wina, a nawet jak moja, to trudno :>
1. jak dla mnie "pragnienie bycia lepszą" to jest uczucie lub odczucie.
2. "uważam, że obecne bycie modnym oznacza "mów wszystkim, że dużo pijesz, że dużo imprezujesz, niech wszyscy widzą, że jesteś nadziany, słuchaj modnej muzyki i za nic w świecie nie pokazuj, że w środku masz uczucia, że jesteś wrażliwy i cierpisz żyjąc w tym społeczeństwie - otaczaj się za to kupą nieszczerych, nieprawdziwych znajomych, udawaj, że wszyscy cię kochają, i ogólnie - rób to, co wszyscy, a będzie ok"." to już jest ignorancja Twojej strony. Co ma z tym wspólnego sytuacja finansowa? Co ma z tym wszystkim wspólnego pokazywanie, "ze ma się uczucia"? Co mają z tym wspólnego "nieszczerzy znajomi"? Moim zdaniem bazujesz na stereotypach i ikonach z filmów stworzonych dla amerykańskich nastolatkach jeśli tak sądzisz (o czym zresztą pisałam wcześniej). W prawdziwym życiu nie ma takich skrajności. Mało jest osób, które zrobią wszystko dla akceptacji i bycia w grupie, nie sądzisz tak? Prawda jest taka, że w Twoim idealnym społeczeństwie, jeśli wszyscy ludzie byliby kreatywni i wyrażali siebie, tez źle sie być czuła, nieoryginalna w swojej nieoryginalności.
3. Współczesna moda? Co ona ma do tego? Szybko się zmienia, moim zdaniem w sklepach jest tyle rzeczy, że każdy może znaleźć coś dla siebie, nie trzeba przecież nosić wszystkiego na raz. Ale już nie piszmy o modzie, bo to za bardzo odbiega od tematu.
4. Mylisz się, ze "taka jest prawda w wielu środowiskach", właśnie Ci próbuję udowodnić, że w praktycznie żadnym środowisku nie ma tak, ze wszyscy lubią to samo. Mogą lubić podobne rzeczy, ale to samo? Nie. Ludzie po prostu podchwytują od siebie upodobania, jak podchwyci je ogół tworzy się moda, ale to nie ma nic wspólnego z zakłamaniem czy nieszczerością.
5. Nie odpisałaś mi na większość wątków z poprzedniego posta :/ Przyznaj, czujesz się lepsza? Proste pytanie, tak lub nie. Tak samo jak można wyśmiać z chęcią bycia popularnym słowami: "jestem taka modna, mam super ciuchy, słucham elo muzyki i mam kupę znajomych", tak samo można wyśmiać "buntownika": "boże, ale jestem fajny-bo-nie-popularny, czytam tylko książki, których nikt nie czyta, oglądam filmy, których nikt nie ogląda, ubieram się super-bo-inaczej, jestem super-bo-słucham-muzy-niepopularnej, rany julek, samozachwyt". To działa w dwie strony. Znów powtarzam- czy nie jesteśmy tacy sami? Jesli tak, to czemu pogardzamy innymi i uważamy ich za idiotów?
2. Potrafię jeszcze rozróżnić amerykańskie gówno dla idiotów od tego, co dzieje się wokół mnie. "W prawdziwym życiu nie ma takich skrajności. Mało jest osób, które zrobią wszystko dla akceptacji i bycia w grupie, nie sądzisz tak?" Nie sądze tak, i to BARDZO tak nie sądzę. Sądzę za to wręcz przeciwnie, bo pisałam to akurat myśląc o swojej szkole, o tym, co widzę na ulicach, w sklepach, miejscach publicznych i na imprezach. Poza nielicznymi wyjątkami, które lubię, dostrzegam niemal wszędzie robienie czegokolwiek dla akceptacji. Najpierw obserwuję jakąś grupę - myślę sobie "wyglądają na zgranych, cały czas przebywają razem, chyba się lubią". Następnie rozmawiam prywatniej z dziewczyną z tej grupy i czego się dowiaduję? Że wcale swojej grupy nie lubi, że to tylko "tak", że nie czuje się tam w porządku itp. I to niejeden raz tak miałam. Wyglądają na zgraną pakę, wrzeszczą, śmieją się, cykają sobie foty - no i OCZYWIŚCIE, bez czego nie można się teraz obejść - mają wszyscy siebie na gronie.
"Prawda jest taka, że w Twoim idealnym społeczeństwie, jeśli wszyscy ludzie byliby kreatywni i wyrażali siebie, tez źle sie być czuła, nieoryginalna w swojej nieoryginalności." - TO jest coś bardzo mądrego. Dlatego też właśnie czuję się w miarę zaspokojona, i dlatego również zbrzydł mi Johnny Depp.
3. Nie jestem taka pewna - wchodzę, a zewsząd paski, jakieś gejowskie bluzki, kaszkiety, emo emo emo itp. Ale dobra, o tym nie ma co gadać, bo moda to moda, można aktualną lubić albo nie, poza tym racja, że zawsze jednak znajdzie się coś dla siebie.
4. Mówiąc "to samo" nie mam na myśli, że lubią DOKŁADNIE to samo, co do szczegółu. Zresztą, trudno to określić, ale chodzi mi o samo nastawienie, o tryb życia, spędzanie czasu, radość z tych samych, często pustych rzeczy. Masz rację, że odbiegam od tematu, więc też nie ma sensu tego rozpatrywać.
5. Zanim odpowiem tak lub nie, jeszcze jedna rzecz. Nie uważasz, że żyjemy w głupim społeczeństwie? Że naprawdę namnożyło się tyle osób, które nie interesują się niczym poza tym, co modne? A co jest modne? Czy modne jest czytanie książek, kształcenie się, rozwijanie w środku? Ja tego nie widzę. Widzę za to ludzi, których interesuje tylko zaszpanowanie przed innymi i zero chęci samodoskonalenia! Choć właściwie poprawię się - mam na myśli młodzież, czyli siłę napędową tej głupoty. Nie mówię oczywiście o wszystkich, ale jest tego masa. Dlaczego? Zapewne dlatego, ze teraz jest tak łatwo. Wszystkim wszystko wolno, każdy wszystko może, żadnych cenzur i ograniczeń - więc nawet, jesli powiem, ze jestem zbuntowana, to nie jestem. Młodzież wyniosła acz pusta, pewna swojej wyższości i lepszości, a dlaczego? Bo jest młoda (ponosi mnie), bo ustanawia nurty, bo świat kręci się wokół niej.
Więc jeśli pytasz czy czuję się lepsza - odpowiadam: tak, bo mimo wszystko stanowię mniejszość i cieszę się, że nie jestem taka jak ta głupia część, której nie lubię, i w gruncie rzeczy stanowię mniejszość, a nie większość(masę, w którą mogłabym się rzucić bez wysiłku - głupią masę, bo przyznaję po raz kolejny, że oczywiście, modne osoby nie muszę być głupie). Chodzi o jakiś rodzaj odwagi, postawienia się i wysiłku - a nie chlupnięcia w wodę, "bo tak jest łatwiej".
Choć właściwie mogę przekreślić wszystko, co mówię, bo mądra też nie jestem ;* jakiś Kartezjusz normalnie.
Chyba trochę mało piszę, więc gwoli wyjaśnienia dodaję jeszcze taką super ciekawą informację:
ostatnio właśnie zastanawiałam się nad tym, jak by to było, gdybym żyła w jakimś wymarzonym przez siebie społeczeństwie - ale nie znalazła się tam nagle, zbawiennie, tylko wyrosła razem z nim. Załóżmy lata 80 - coś, o czym śnię. Przez co bym przeszła? Czy przez to samo, co teraz? Też zauważyłabym nagłą manię i szaleństwo na punkcie rocka, glamu, tapirów, skóry - patrzyłabym jak ludzie (niektórzy już ukształtowani, inni nie) poddają się temu prądowi, jak ogarnia on wszystkich i jak lecą do niego niczym ćmy do żarówy. To samo co teraz do techniawy, dyskotek itp. Z tą różnicą, że byłoby to coś, co lubię. No i nie wiem - czy bez problemu poddałabym się temu razem z nimi, bez oporów, które mam dzisiaj? Czy też obrzydziłoby mnie to w równym stopniu? Boję się tego ;-) Ale póki co, nie umiem w sobie zwalczyć tej niechęci - może z czasem.
(zakończone akcentem pozytywnym, z nadzieją na szczęśliwy finał, kiedyś, w dojrzałym życiu...)
2. "które zrobią WSZYSTKO". Napisałam. Tylko, ze ja chciałam zwrócić uwagę, że , nie wiem jak na zachodzie, ale u nas, w Polsce, społeczeństwo jest wyjątkowo alternatywne, bądź pseudoalternatywne. A bycie alternatywnym, oznacza paradoksalnie, że modą się też w pewnym stopniu interesujemy. Potraktowałaś to z trochę innej strony. Bo mi nie chodzi o NIESZCZEROść, o której Ty piszesz, tylko o szpan i modę. Mam na myśli, że szpanować można też alternatywnością. I, że w takich grupach, powiedzmy metali czy rockmenów tez znajdziesz takie osoby co w tych "modnych" grupach, więc Twój argument dotyczy ogólnie LUDZI, a dokładnie grupy ludzi niepewnych i nieakceptujących do końca siebie, a nie grupy społecznej.
3. Mylisz to co popularne z MODą (wyczulona mimo wszystko). To co piszesz to są rzeczy POPULARNE... Emo? Nie zgodziłabym się, według mnie młodzież raczej wyśmiewa się z nich, elementy, owszem, ale emo na pewno nie jest na czasie. Po prostu wykształciła się nowa grupa "alternatywna".
P.S. Spadaj na bambus z nielubieniem kaszkietów.
4. ok, za bardzo odbiegamy :)
5. ho, ho. TU ODBIEGASZ OD TEMATU. A może raczej opacznie mnie zrozumiałaś. Ja chciałam napisać, że przeciwieństwem bycia popularnym, nie jest bycie mynralupop, nawet nie "niepopularnym", ale bycie "ponad to". Chodzi mi o to, że osoba, która wygrywa z popularnością to tak, którą nic nie obchodzi, czy coś jest popularne czy nie. To ta, która lubi kaszkiety, czy są w modzie czy nie, ma swój gust filmowy, swoje zdanie, nieważne czy się ono zgadza z większością, czy też nie. Ona wygrywa. Osoba, która za wszelką cenę chce być niepopularna i nie podoba jej się wszystko co popularne przegrywa, bo wiele traci przez swoje uprzedzenie. Chodziło mi, że w tym właśnie momencie zrównujesz się do poziomu tych ludzi, którzy ślepo podążają za popularnością- ślepym podążaniem za niepopularnością.
Uważam, że nasze społeczeństwo jest w porządku. Trudno, żeby ludzie myśleli tylko o książkach i samorozwoju. Jest na to czas, jak jest czas na zabawę. Poza tym ja naprawdę nie widzę w społeczeństwie oszukiwania siebie- Ci, którzy lubią, imprezują, nawet jeśli mówią, że nie, wątpię żeby większość robiła coś przeciwko sobie.
I uważam, że robisz błąd logiczny. Uważasz, że nie "poddanie się popularności" to duży krok? Osoby, które sie poddają mogą się w tym samym stopniu kształcić itp. "Zaszpanowanie głupoty"? Zawsze się znajdzie taka grupka, ale moim zdaniem to nie jest większość. Zaplątałam się, a chciałam powiedzieć tylko, że podążanie za trendami nie ma nic wspólnego z głupotą społeczeństwa. Fakt, faktem, młodzieży pusto w głowie, ale tak samo może być pusto w głowie buntownikowi jak i miss szkoły.
Mam pytanie jak działa ten mechanizm? Patrzysz na kogoś, myślisz: "o jest mdna ubrany/na albo o jest emo! Boże jaki debil, JAK MOżNA SIę TAK UBRAć?"? Bo moim zdaniem wnioskowaniem o poziomie społeczeństwa na podstawie wyglądu jest trochę niesprawiedliwe.
2. Wiem, że można. Ale w ogóle to, CHYBA, mówiłam nie o samej alternatywności i niealternatywności, tylko o ludziach, którzy nie boją oprzeć się zalewającej nas obecie głupocie i buntują się w sensie wewnętrznym. (też już się gubię, ale jak zanalizuję to sobie od początku, to to miałam na myśli). A że przy okazji postawią się też modzie, to już w sumie inna sprawa, niezwiązana.
3. Chodzi mi o popularne. Przecież "popularne" w innym znaczeniu = "jest na to moda".
5. Tyle że ja nie próbuję być niepopularna za wszelką cenę - to jakaś reakcja zachodząca samoistnie. I nie jest to również tak, że sama RZECZ, któa ulega domniemanemu zepsuciu przez popularność, traci w moich oczach, tylko zewnętrznie nie umiem już okazywać, że ją wielbię. Kurde, nie mogę.
Sprostowanie ostateczne:
Masz rację w tym względzie, że sama sucha moda może i nie jest zła. Ale ja patrzę na te czasy i widzę głupotę - jest tyle głupich ludzi, a głupi parwie zawsze ulegają prądom, bo nie mają siły tudzież talentu, nie wiem, by się zaprzeć. My statement: żyjemy w czasach, w których rodzi sie największa liczba ludzi narażonych na głupotę. Z powodu masowych środków przekazu, ponieważ nie muszą się prawie w ogóle wysilać, mają wszystko pod ręką, żyją tylko z głupich rozrywek, a nawet nie wiedzą, że może być coś lepszego. Brak ograniczeń absolutny, bunt nie jest buntem, nie ma przeciw czemu się buntować, sex sex sex, robię co chcę, nic nie muszę, jestem głupi. Jeszcze parę lat temu tego nie zauważałam, ale teraz widzę na każdym kroku i mam dość.
Rany, tato, wiesz coś jeszcze o kobietach?
Nie, to wszystko.
2. Zgubiłam się już :)
3. Dobra, wiem. Ale moda kojarzy mi się też z modą młodzieżową.
Dobra, ale widzisz. Nie zawsze tak jest. Co jeśli ktoś w ogóle nie interesuje się muzyką, nie obchodzi go ubiór itp? Po prostu woli rozwinąć umiejętności w naukach ścisłych? Więc wybiera najprostszą opcję, modę obecną. Winisz go za to? Nie wysila się, bo go to nie interesuje i już. Po prostu dopasowuje sie na ten sposób. Uważam po prostu, że nie można oceniać ludzi ze względu podatności na modę, bo większość z nich jest wcale nie głupia. I uważam tez, że zdecydowana większość ogląda MTV dlatego, że lubi, a nie dlatego, że wszyscy oglądają. jeśli popularne by było czytanie "Pana Tadeusza" to myślę, że spora część by zajrzała, ale mało kto doczytał by to.
Poza tym uważam, że już dalej się nie przekonamy, bo każda ma swoje racje i proponuje wielki rozejm :*
"Marge, I'm not popular enough to be different"
to jest to czego sie nie da wytlumaczyc... kiedys slyszalam ze wsanialych fenomenalnych rzeczy sie nie da wytlumaczyc ...;D
Również się zgadzam i uważam ze forum w ten sposób schodzi jeśli już nie zeszło na psy... więc APELUJE NIE CZYTAJMY BEZSENSOWNYCH POSTóW O "SZALONYCH 13-STKACH" I "PRAWDZIWYCH FANACH" tylko podyskutujmy w końcu na jakiś ciekawy temat... jeszcze nie wiem jaki..ale coś się znajdzie (;
Co do Johnny'ego to chyba duzo filmow nie zobaczylas, ze tak sie wypowiadasz, Johnny ma pelno swietnych rol no i ma to cos;)
Takze nie rozumiem wypowiedzi lawy..
DiCaprio jest niesamowicie utalentowanym facetem, a do tego bardzo atrakcyjnym, Pitt zreszta tez umie grac:|
źle mnie zrozumiałaś... zgadzam się, ze ma dużo świetnych ról, ale nie wszystkie filmy z jego udziałem są świetne, ale nawet te które nie są, dzięki niemu są lepsze ;)
Po prostu uważam,że ma talent i to coś właśnie :)
"Johnny Depp jest aktorem dla ktorego warto obejrzec nawet kiepski film, a jednoczesnie artysta, mogacy zamienic film dobry w arcydzielo." Ja sie z tym zdaniem zgadzam i jak dla mnie mowi ono wszystko. :)