nie przestaje mnie zadziwiać. O ile 3 pierwsze sezony z grubsza trzymały się mitologii (chociaż to bardzo 'z grubsza') o tyle 4 jest już jazdą bez trzymanki. Do 5 i 6 jeszcze nie doszłam, ale fama głosi, że też nieźle kombinowali. Scena z winogronami to chyba jeszcze lepsze od Depardieu z parówkami na głowie w 'Rene La Canne'.