Lech Majewski

7,3
380 ocen pracy reżysera
powrót do forum osoby Lech Majewski

Oto są szczępki wywiadów ze strony: http://www.lechmajewski.art.pl/wywiady.php [www.lechmajewski.art.pl ...]

Wybrałęm najbardziej MNIE interesujące fragmenty i wklejam to tó ło. Dziwią mnie najbardziej te rzeczy oto:

1. Majewski jest bardzo ciekawy świata, ale w Polsce to tylko Śląsk go interesuje, gdzie indziej się nie zapuszcza, nie widzi w tym sensu czy coś.
2. Majewski nie rozumieć fenomenu ,,Wojaczka’’. No to ja nie rozumieć Majewskiego
3. ,,Nie kalkuluję: zrobię coś, bo to wywoła określoną reakcję’’ – no to też dziwi.
4. Jeśli nie znasz teorii strun, nie możesz się zachwycać światem – tłómaczy Lech Majewski. Większość ludzi – wynika z tego – nie ma prawa się zachwycać.
5. Majewski, podobnie jak Kieślowski czy nawet chyba Greenaway, ma czasami fioła na punkcie liczb i jest względem nich przesądny



Moje życie wygląda tak: jedna trzecia roku w Polsce, jedna trzecia w Europie Zachodniej i jedna trzecia w Ameryce.
W Polsce, to znaczy przede wszystkim na Śląsku?
Tak, tylko i wyłącznie tu.
Dlaczego?
Dlatego, że reszta Polski mnie nie interesuje. Tu są moje korzenie, tu jest kraina trochę zaniedbana, ale pełna ciekawych ludzi i niesamowitej, nie odkrytej kultury. Poza jednostkami, takimi, jak Kazimierz Kutz, nikt nie dotyka tego terytorium. A ono jest wspaniałe. Świadczy o tym chociażby Wojaczek, który też jest stąd.
W biografii pana, ale także Kazimierza Kutza czy Rafała Wojaczka jest jeden element wspólny – ucieczka z Górnego Śląska.
Bo trzeba wyjechać, by zdobyć perspektywę, dopiero potem można działać. Mam luksus bycia w różnych miejscach świata i wszędzie mam coś do zrobienia, nie mam niebezpieczeństw materialnych, które by wisiały nade mną, nie posiadam rodziny, więc tym łatwiej mi się przemieszczać. To jest mój wybór, żeby także tutaj pracować.



A dalej, w tym samym wywiadzie...

Śląsk dał mi przede wszystkim ciekawość świata. Jestem z prowincji i wychodząc z niej miałem prawdopodobnie większą chłonność na świat, niż gdybym urodził się w metropolii.


Inny wywiad...

Film o Wojaczku ma więc przypomnieć, kim jest, kim może być artysta? Po to pan zrobił „Wojaczka”?
Przestałem myśleć przyczynowo-skutkowo. Nie kalkuluję: zrobię coś, bo to wywoła określoną reakcję. Nie lubię myśleć apriorycznie. Nie mam żadnych programów. Po prostu podążam za swoją wizją. Robię to, co uważam za uczciwe.

Inny wywiad jeszcze...

Jedne z moich filmów, np. "Ewangelia według Harry'ego", kompletnie nie znajdują swojej widowni, inne, tak, jak "Wojaczek" cieszą się niebywałym wzięciem na całym świecie. To jest film, który, paradoksalnie, mimo że wydawało się, że jest najbardziej ezoterycznym i zamkniętym, hermetycznym obrazem, okazał się niemalże masowy. Tego fenomenu to ja już nigdy nie zrozumiem.



LM: Kierkegaard powiedział, że człowiek unikający rozmowy z Bogiem jest człowiekiem szukającym rozrywki.



Jest Pan nie tylko reżyserem, ale i kinomanem. Jako student wydał Pan książkę o Fellinim. Wraca Pan dziś do starych mistrzów?

Bez przerwy. W Paryżu na Saint Germain i w okolicach Sorbony stale można oglądać filmy Felliniego, Resnaisa, Pasoliniego. To istna „kraina rozkoszy ziemskich





Miejscem akcji jest Wenecja, która jest również miejscem pana zamieszkania. Dlaczego wybrał pan właśnie to miasto?

Wenecja to jedyne miejsce, w którym czuję się naprawdę dobrze i w którym zawsze chciałem mieszkać. Znam ją od dziecka, bo bywaliśmy tam na wakacjach u wujka, wykładowcy konserwatorium. Jest to miasto bez samochodów, bez tłumów - jeżeli umie się unikać turystów - które sprzyja koncentracji i ma w sobie dużo nostalgicznego smutku. Zgromadzono tu największą liczbę arcydzieł na kilometr kwadratowy. George Lucas wybrał pejzaż Veneto jako scenografię planety ludzi mądrych i szczęśliwych. I dobrze go rozumiem...







Bachowi udało się nawet usłyszeć i zagrać muzykę gwiazd.
No tak, on wierzył w różnego rodzaju tony i półtony, a jak się przyjrzymy budowie kosmosu we współczesnej astronomii, to obowiązującą teorią świata jest dzisiaj teoria strun, a te struny mają swoje drgania, drgania są falami i falowa funkcja to jest właściwie cały Schrödinger i to, na czym polega kwantowa fizyka. Bardzo to mistyczne i bardzo ważne. Jeżeli rozumiemy na czym polega funkcja falowa, to rozumiemy bardzo dużo również rzeczy w sztuce. Ale także i to w jaki sposób rosną rośliny, w jaki sposób rozwija się człowiek, że przyrost posługuje się spiralą logarytmiczną, która z kolei jest oparta na "złotym podziale", który z kolei jest zbliżony do ciągów Fibonacciego itd. Uświadamiając to sobie dopiero można zachwycać się pięknem świata.



Świadomość nieuchronności śmierci wydaje się być największą tragedią ludzkości. Czy w tym filmie chciał pan dotknąć tego tematu?
Kiedyś również byłem przekonany, że to nasza największa tragedia, ale teraz stopniowo zbliżam się do wniosku, że śmierć jest być może największym wyzwoleniem. Nie wierzę, żeby ten świat ze swoim złem był jedynym wymiarem jaki istnieje. To byłoby zbyt okrutne. Wolter mówi: Przychodząc na świat płaczemy, inni się śmieją... Umierając śmiejmy się, niech płaczą inni... Być może stary mądry Wolter ma rację.





W tym sporcie wszystko jest pełne poezji, a jednocześnie wymierne, czego bardzo brakuje mi w sztuce.
Po co mierzyć sztukę?
Czasem by się przydało. Mam np. wrażenie, że bardzo daleko rzuciłem „Angelusem”, a mimo to na festiwalu w Gdyni w 2001 roku filmu nie zauważono.


A może za dużo u Pana sztuki, filozofii, rozważań o transcendencji. Dlaczego zawsze rzeczywistość filtruje Pan przez sztukę?
Artyści są dla mnie szamanami, którzy umieją rzeczywistość nobilitować, odkupić i uświęcić. Patrzę i uczę się od nich, nie od bandziorów, gangsterów i inny prymitywów. Może gdybym pisał, że Franek skopał Józka, byłaby na to lepsza reakcja.
Nie oddala się Pan od rzeczywistości?
A co to jest rzeczywistość? Reportaż czy poemat? W tym, co robię, nie interesuje mnie rzeczywistość w postaci bezśredniej, tej namolnej, przytłaczającej, wyniszczającej, takiej bezmyślnie-gadulsko klepiącej, jak w serialu czy reality show. Chodzi o przetworzenie jej w rzeczywistość magiczną, w której jest więcej prawdy. Przywyczailiśmy się do uznawania manipulacji, montażu, spreparowanej przez dramaturga czy scenarzystę mikstury emocjonalnej za odwzorowanie życia. To nie ma nic wspólnego z realizmem, choć go udaje. Dla mnie bliższa prawdy może być nasza rzeczywistość psychiczna, wewnętrzna.




Czasem z zupełnie niezrozumiałych powodów wchodzę do niektórych hoteli i mówię: przepraszam, ale tu nie będę mieszkał. Częściowo jest to związane z liczbami, ale bardziej z atmosferą. W niektórych pokojach ściany są nasączone czymś nieokreślonym, złowrogim. Rezygnuję z takiego miejsca.


- W każdym miejscu, w którym jestem i w Polsce, i w Ameryce, i we Włoszech mam poczucie obcości. Z wyjątkiem może domu rodzinnego, bo tu przyszedłem na świat. To jest jedyna przestrzeń oswojona. Dlatego chętnie tu wracam.
- Jednak w dniu przyjęcia obywatelstwa amerykańskiego, spacerował Pan ulicami Nowego Jorku mówiąc "mój kraj".
- Był taki moment euforii.
- NY stał się większym więzieniem niż Polska..., to wygnanie w najbardziej ekscytującym mieście świata... - czytam w Oficjalnym centrum świata.
- To jest prawda, ale w Polsce czuję to samo. To nie jest "mój kraj". Choć będąc tu posługuję się naturalnym językiem, właściwie niewiele z tego, co wokół rozumiem. Wracam raczej do krainy, którą pamiętam z lat wcześniejszych. Wracam Wojaczkiem, Angelusem, czy wreszcie Pokojem saren. To są powroty usytuowane w mojej głowie. Mieszkałem przecież w różnych krajach. Potrafię się dostosować... Gdzie wolę mieszkać? Jedyne, co wolę, to realizować swoje wizje, to jest priorytet.



Czy kino polskie też jest dla idiotów i zakamuflowanych sadystów?
Kino polskie właściwie nie istnieje. Jeżeli kino amerykańskie można porównać do sporego miasta, kino polskie jest wioską zamieszkiwaną przez kilkaset osób. A do tego sytuacja prawna w Polsce sprawia, że właściwie nikt nie widzi interesu w robieniu filmów. Nawet jak się pojawi ciekawa inicjatywa - np. odbierania kilku procent od dystrybutorów i nadawców telewizyjnych na filmy – to natychmiast zaczyna się krzyk, że okrada się społeczeństwo. Jak się zabiera pieniądze na czołgi, to nikt nie protestuje, ale jak na kino, to zaraz jest raban.
Czy w tej sytuacji jest jakiś ratunek dla polskiej kinematografii?
Kinematografię polską mogą uratować talenty, ale muszą mieć możliwość wypowiedzenia się. W sytuacji, gdy brakuje pieniędzy przepadają projekty ambitne, a promuje się beztalencia. Bo kino ambitne zawsze niesie ze sobą ryzyko, a chałtury są bezpieczne. Przeciętniactwo ma się świetnie w każdym systemie, w każdych czasach. To jest stara, niezmienna prawda.

Mateusz_Glowacki

zamotany jest Pan Majewski, oj zamotany :))

baduista

zamotany? Jasno i przejrzyście prezentuje swoje poglądy i ma prawo do swoich wizji...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones