Odnoszę wrażenie, że w każdym kolejnym jego filmie oglądam tę samą postać - wiecznie gniewny Leo marszczący brwi. Niemal każdy jego bohater napina się, krzyczy, gdzieś się szamocze i przeważnie źle kończy. Tak było w Wilku, tak było w Gangach, tak było w Aviatorze, tak było w Drodze do Szczęścia, tak było w Gatsbym itd. Przyznam szczerze - męczę się kiedy go oglądam, a po ostatnim filmie przestanę.

Uważam, że aktor powinien być jak kameleon, zmienny, różny, a każda jego kolejna kreacja wiarygodna na tyle, by widz zapomniał, że ma oto przed sobą DiCaprio, a całkiem skupił się na filmowym bohaterze i jego historii.

U DiCaprio tego nie ma. Na monotonię gry DiCaprio duży wpływ ma osobisty dobór rol. Od jakichś 10 lat pan DiCaprio ciągle gra tę samą postać (albo bliźniaczo podobną) przez co całkiem dał się zaszufladkować. Kocham jego wczesną rolę upośledzonego chłopca, w całkowitym zaćmieniu również się popisał, ale te jego filmy z ostatnich 10 lat?? Za co niby miałby być ten Oscar? Za brak różnorodności?

Dla mnie skandalem jest brak Oscara dla Johnnyego Deppa - każda z jego postaci jest zupełnie inna: jest i neurotyczny Willy Wonka, dziwny i zagubiony Edward Nożycoręki, pomylony Jack Sparrow, wrażliwy i opiekunczy James Barrie w Marzycielu. Zawsze zapominam,że oglądam Deppa - widzę postać z całym wachlarzem emocji.

A DiCaprio? On jest ciągle wściekły i tylko napina się coraz bardziej, tak jakby miał zaraz eksplodować. Po ostatniej gali może w końcu to zrobi.