Wyłącznie te film są dobre z filmografii Cage'a po 2000 roku. Cała reszta to przeciętniaki, słabiaki, gnioty i tandety. Nie wiem, co się dzieje z tym dobrym przecież aktorem. W latach 90-tych co film to sukces, jak nie kinowy ("Bez twarzy", "Twierdza"), to artystyczny ("Zostawić Las Vegas"). A już 2011 rok to zaczął okropnie, występami w iście rzadkich g*wnach. Co się dzieje z Cage'em? Dlaczego tak fatalnie dopiera scenariusze?
Oprócz "Kick-ass", "Skarb narodów" i "Naciągacze"(tego nie oglądałam) jest jeszcze wiele innych. Między innymi "Pan życia i śmierci", "Next", "Zapowiedź" i inne. Dla mnie wszystkie filmy z Cagem są świetne, te starsze i nowsze.
"60 sekund" choć głuptowaty, to zaskakująco świetnie się mi go oglądało. Nie było to jakieś wielkie arcydzieło swojego gatunku ("Szklana pułapka" i "Twierdza" najlepsze!), ale kino akcji na jakim można się nieźle bawić.
Widziałem 48 filmów z Cagem, na bodajże 56, które miały swoją premierę.
I po 2000 roku z uwagi na role Cage'a wyróżniłbym raczej "Adaptację" i "Złego porucznika". A z uwagi na jakość filmów dołożyłbym "Pana życia i śmierci", "Prognozę na życie" i "Kick-ass".
A "60 sekund" to jeden z najbardziej niesamowitych filmów jakie widziałem. Film dla znudzonych sześciolatków, z przegiętymi scenami (lot Eleonor nad rzędem samochodów na moście), z naiwnym scenariuszem (końcowa scena w fabryce), a jednak widziałem go z 15 razy i wciąż od czasu do czasu oglądam. Z przyjemnością! Radość z oglądania tego filmu jest dla mnie niewytłumaczalna w żaden logiczny sposób.
Sam jestem fanem Cage'a, 48 filmów to jednak sporo jak mi się wydaje. Uwielbiam na niego patrzeć. Ale potrafię przy tym patrzeć uczciwie na jego grę. Nicholas jest przeciętnym aktorem, który miał parę przebłysków, ale jednak wciąż przeciętnym. Z tych 48 ról filmowych, może 8 było dobrych, 2 kreacje wybitne. Reszta to albo przeciętniaki, albo dno. Dlatego jak widzę osoby oceniające go 10/10...