Nie ma chyba drugiego takiego reżysera, który mógłby zrobić tak różnorodne gatunkowo i tematycznie filmy; ekstremalnie niskobudżetowe horrory ("Bad Taste", "Braindead"), komediowe show parodiujące muppety ("Meet the Feebles" - równie tani), oparty na faktach(!) dramat psychologiczny ("Heavenly Creatures") i w końcu - wysokobudżetowe widowiska, będące w większości spełnieniem jego marzeń - ("The Frighteners", "The Lord of the Rings", "King Kong"). W każdym wypadku jego film okazał się co najmniej dobry, jeśli nie genialny ("LOTR") i zdobywał mnóstwo sympatyków. Co zabawne, Jackson nie pochodzi ze stolicy filmu Hollywood, a prowincjonalnej w zasadzie jeśli chodzi o ten przemysł, Nowej Zelandii. Nie zmienia to jednak faktu, że na każdym kroku zaskakuje swoim kunsztem filmowym - wszak niedługo rozpocznie kręcenie kolejnej produkcji, tym razem dramatu. A pomyśleć, że jeszcze 5 lat temu jego nazwisko w ogóle nic mi nie mówiło!