Może nie był najlepszym aktorem, ale lubiłem tego starego pierdziela. Talent miał. Kurczę, Fisher
King widziałem, bez przesady, z 6 razy. Na pewno będę go pamiętał za "Bezsenność", "Good
Morning Vietnam" i kilka innych filmów. Szkoda, naprawdę szkoda.
nie wiedziałem, że rodzina Williamsa czyta filmweb.
ale przepraszam, humor musi być zawsze bezpieczny, taktowny, poprawny politycznie i gramatycznie, a nadrzędnym celem komika jest dbanie, żeby nikogo nie urazić.
Z The Watchmen-
I heard a joke once: Man goes to doctor. Says he's depressed. Says life is harsh and cruel. Says he feels all alone in a threatening world. Doctor says, "Treatment is simple. The great clown Pagliacci is in town tonight. Go see him. That should pick you up." Man bursts into tears. Says, "But doctor... I am Pagliacci." Good joke. Everybody laugh. Roll on snare drum. Curtains.
Co za przewrotność losu... komik, który przez lata zmaga się z depresją. Wielka szkoda Robina, kto inny będzie roztaczał tyle ciepłai serdeczności...tak przynajmniej odczuwałam zawsze gdy oglądałam z nim filmy.
Ogromna strata... Ale to już któryś raz słyszymy o nagłej śmierci czy też samobójstwie świetnego aktora komediowego. Jim Carrey bodajże powiedział kiedyś w jednym z wywiadów, że komicy są najbardziej smutnymi ludźmi na świecie. Może coś w tym jest, może ktoś nie zauważył albo zbagatelizował problemy Robina, może nie poradził sobie z pewnymi rzeczami... Może... Nie ma co gdybać, co się stało to się nie odstanie. Bardzo go lubiłam...