Bez wątpienia jest to utalentowany artysta, co udowodnił choćby rolą w "Skazanym na
bluesa". Ale z drugiej strony, Kot sprawia wrażenie zakompleksionego "aktora
prowincjonalnego", który po dorwaniu się do "stolycy" rozpaczliwie usiłuje się podlizać
wszystkim, którzy tam cokolwiek (nawet najbardziej żenującego) produkują, biorąc udział w
największych żenadach tylko dlatego, że mają pieczątkę "Stołeczna".
Panie Tomku! Nie tędy droga!!!
Pańska entuzjastka
Ola