Recenzja filmu

Na zawsze razem (2018)
Mikhaël Hers
Vincent Lacoste
Isaure Multrier

Śmierć i dziewczynka

"Na zawsze razem" ma sporą szansę spodobać się wielu widzom. Na korzyść filmu Mikhaëla Hersa przemawia uniwersalność historia i prostota przekazu. Jest to w końcu opowieść o konieczności
David, jego siostra Sandrine i jej córeczka Amanda prowadzą proste życie. Nie zawsze jest łatwo, ale tak długo, jak mają siebie, wszystko wydaje się w porządku. Niestety, ta idylla zostaje brutalnie przerwana. Sandrine ginie, a 24-letni David zostaje postawiony pod ścianą. Chciałby pogrążyć się w rozpaczy po stracie siostry. Nie może sobie jednak na to pozwolić. Ktoś bowiem musi zaopiekować się siedmiolatką, której również nie jest łatwo pogodzić się z brakiem matki.


"Na zawsze razem" ma sporą szansę spodobać się wielu widzom. Na korzyść filmu Mikhaëla Hersa przemawia uniwersalność historia i prostota przekazu. Jest to w końcu opowieść o konieczności ekspresowego dorastania pod wpływem tragedii. Ból straty, niepewność jutra i desperacka próba nawiązania kontaktu – dla wielu widzów będą to rzeczy zrozumiałe i bliskie sercu, wzbudzając jak najbardziej pozytywne reakcje.

Jest to jednak działanie doraźne, które wynika nie tyle z zalet filmu Hersa, ile z ogólnej swojskości zaprezentowane historii. Kino już dawno przyzwyczaiło nas do bohaterów naznaczonych traumą, którzy mimo dzielących ich różnic odnajdują wsparcie w sobie nawzajem. Reżyser "Na zawsze razem" postarał się, by jego dzieło zawierało wszystkie niezbędne elementy do uznania go przez widzów za wzruszające i życiowo mądre. Ale jest to ledwie sztuczka iluzjonisty, za którą kryje się minimum autorskiego wkładu w mocno zużyty schemat narracyjny. Zamiast Davida i Amandy na ekranie  mogłaby się pojawić dowolna para bohaterów zmagających się z osobistą tragedią i niemal nic w filmie nie trzeba byłoby zmieniać. "Na zawsze razem" ma solidny scenariusz, który został poprawnie zrealizowany, ale nie ma w sobie nic na tyle wyrazistego, co wyróżniałoby film na tle setki podobnych tytułów.


Takie podejście Hersa zaszkodziło aktorom. Vincent Lacoste i młodziutka Isaure Multrier stworzyli ciekawe role. Jednak ich gra aktorska musiałaby być na niezwykle wysokim poziomie, by mogli wyrwać się z pułapki zastawionej przez reżysera. Grani przez nich bohaterowie są jednowymiarowymi wycinankami. Solidne kreacje w tym przypadku zdecydowanie nie wystarczyły, by przestali się zlewać z bezpłciowym tłem narracyjnym. Przeciwnie, wzmacniają jedynie efekt wtórności całego przedsięwzięcia. Owszem, widzowie po wyjściu z kina widzowie pozostają z wrażeniem, że obejrzeli ciepły, wzruszający film o życiu. Na pytanie jednak, o czym on jest, mogliby spokojnie odpowiedzieć jednym prostym zdaniem i poczuliby, że wyczerpali temat dotyczący "Na zawsze razem".

Mam więc sporo wątpliwości, czy film Hersa zostanie z kimś choćby rok, a co dopiero "na zawsze".
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones