Chwytliwy, choć może aż za wiele sugerujący tytuł serialu zapowiada przewodni temat. Dwulicowość i podstęp objawia się w relacjach między większością postaci.
Aż gęsto od problemów! Pierwszy odcinek "Bestii we mnie" atakuje mnóstwem informacji, wykłada szereg zapalnych punktów i napięć. Do tego miesza kryminalne tropy z thrillerem psychologicznym i rodzinnym dramatem. Natłok wątków i konfliktów, ale wszystko przekonująco pospinane i dramaturgicznie na siebie pracujące. Pierwszorzędna scenopisarska i montażowa robota.
Na pierwszy plan wysuwa się temat... chociaż, inaczej: pierwszych planów mamy kilka. Aggie Wiggs (Claire Danes) ciągle nie pogodziła się ze śmiercią ośmioletniego syna, który zginął w samochodowym wypadku. Żałoba przemieniła się w bezradność. Ta później w gniew, który kobieta wyładowuje na kierowcy drugiego auta. Przekonana o jego pełnej winie i oskarżająca o zabójstwo. Wstrząsające zdarzenie mocno naznaczyło zawodowe i prywatne życie Aggie. Rozstanie z partnerką, Shelley (Natalie Morales) oraz przygnębiająca samotność w ogromnym, niewykończonym i pełnym usterek domu. Aggie przed kilku laty osiągnęła ogromny literacki sukces, zdobywając Pulitzera za autobiograficzną powieść. Teraz, z wiadomych względów, wena odleciała bardzo daleko, a ziejąca pustką, biała strona zamówionej przez wydawcę nowej książki tylko pogłębia depresyjny nastrój. Chętnie wykorzystywana pierwszoosobowa narracja "Bestii we mnie" wzmaga poczucie bezradności i zagubienia w jakim tkwi Aggie. A to jeszcze zanim kobieta wejdzie w labirynt intryg i zagadek.
Netflix
Dużo, ciężko, delikatnie i na granicy totalnego załamania. Brakuje jeszcze tylko słonia w składzie porcelany. I wówczas, jak na zawołanie, w zrujnowanym świecie Aggie pojawia się Nile Jervis (Matthew Rhys). Deweloper, agent nieruchomości i miliarder, uciekający na przedmieścia Nowego Jorku, by ukryć się przed towarzyskimi skandalami (podejrzenia o zabójstwo żony) i politycznymi aferami (budowa ekskluzywnego mieszkalnego kompleksu wywołująca liczne protesty mieszkańców). Sąsiedzi, przyjaciele i wrogowie, zafascynowani i obrzydzeni sobą, działający sobie na nerwy i razem kojący swoje życiowe frustracje. Wybuchowa mieszanka i zderzenie nie idących na kompromisy osobowości.
Nile to człowiek bezpośredni, cyniczny, zarozumiały i magnetyczny. Do tego uwielbiający manipulować, medialnie kontrowersyjny i owiany tajemnicami. Dla przenikliwej, obdarzonej ponadprzeciętnym zmysłem obserwacji, uważnej i umiejącej zadawać właściwe pytania Aggie jest wymarzonym bohaterem na książkę. Niestety artystyczne motywacje to aktualnie niewystarczające przesłanki, by ruszać z pisaniem. Konieczny jest jeszcze emocjonalny impuls. Taki pojawia się, gdy chłopak oskarżany przez Aggie o zabicie jej syna znika bez śladu, zostawiając po sobie jedynie pożegnalny, samobójczy list. Iskierka w oku, zapał do pracy, przez literaturę do prawdy. Może nowy cel wyleczy ropiejące rany z przeszłości.
Na jakiejś płaszczyźnie dostajemy spięcie między twórcą a tworzywem. Jednak rozłożenie ambicjonalnych akcentów między dwójką wiodących postaci sprawia, że rozstrzygnięcie, kto gra którą rolę może wywołać wątpliwości. Czy standardowo artysta przetwarza i czerpie natchnienie z obiektu swoich zainteresowań? Czy to portretowany Nile kształtuje i formuje Aggie, zgodnie ze własnymi zachciankami? Ta relacja wybrzmiewa jeszcze ciekawiej w psychoanalitycznym wymiarze. Odstawiając na bok proces twórczy, Nile i Aggie mają w życiorysach zachowania wstydliwe, skandaliczne i nieprzyzwoite. Większe i mniejsze grzeszki zakopane gdzieś głęboko w pamięci oraz niewypowiadane na głos pragnienia i żądze. Twórcy "Bestii we mnie" stawiają czasami między nimi znak równości, a Nile i Aggie wchodzą w intelektualną grę, której stawką jest umiejętność przyznania się do własnych słabości i wewnętrznej dzikości.
Netflix
Uwagę przykuwa rola Rhysa, ekstrawagancka i wyrazista, ale psychologicznie wiarygodna i emocjonalnie pogmatwana. Nile Jervis zamiast ściągać maski nakłada ich kolejne warstwy. Szczególnie niejednoznacznie wybrzmiewa to w relacji z ojcem (Jonathan Banks). Rhys chwyta balans między posłuszeństwem a buntem, między szacunkiem do dorobku taty, a uzasadnioną potrzebą wdrażania własnej strategii. W tle ciągle powraca refleksja nad jego niepohamowanym temperamentem i pychą. Czy Nile jest ofiarą niewłaściwego wychowania, pełnego szorstkości i dystansu czy ten groźny rys socjopaty ma inne, ukryte źródła? Nie mniej interesująca jest Wiggs. Poobijana, zmęczona, wycofana i przestraszona. Przez zgarbioną posturę, uciekające spojrzenie i łamiący głos jest wizerunkowym przeciwieństwem Nile’a. Na przestrzeni ośmiu odcinków Danes nadaje Wiggs coraz więcej siły i determinacji. To niełatwa, najeżona pułapkami podróż. Niemniej dwa kroki w tył, trzy do przodu – to ciągle progres.
Chwytliwy, choć może aż za wiele sugerujący tytuł serialu zapowiada przewodni temat. Dwulicowość i podstęp objawia się w relacjach między większością postaci. Także w drugo- i trzecioplanowych wątkach: działaniach służb, prowadzeniu wielkiego biznesu czy zakulisowych politycznych przepychankach o głosy w radzie miasta. Wypolerowana powierzchnia i zgniłe fundamenty. Kilka wariantów, ale zawsze ta sama zasada działania. Puenta "Bestii we mnie" o systemowej korupcji i ludzkim zepsuciu nie powinna nikogo zaskoczyć. Zmierzanie do niej jest jednak wyjątkowo zajmująca.