Czeski mikrokosmos

Petra i Jany nie omijały życiowe wyboje, ale reżyserka Helena Třeštíková stroni od uderzania w dramatyczne tony. Takie jest życie, zdaje się mówić autorka; raz jest lepiej, raz gorzej.
O jakości "Prywatnego wszechświata" niech świadczy fakt, że film – choć w swojej godzinie i dwudziestu trzech minutach kumuluje nie tylko 37 lat z życia pewnej rodziny, ale i telegraficzny skrót najnowszej historii Czech – ani przez chwilę nie trąci patosem. Nie ma tu epickiego zadęcia i silenia się na społeczno-historyczne metafory, jakich można by oczekiwać po takim – jak by nie było – spektakularnym temacie. Ta Wielka Narracja wydaje się całkiem skromna i bezpretensjonalna. Cóż, czeski film – czeska wrażliwość.

Kluczowy dla tego efektu jest właśnie fakt, że tło społeczno-historyczne jest w "Prywatnym wszechświecie" przefiltrowane przez prozę życia zwykłej rodziny. Petra i Janę poznajemy w 1974 roku, gdy biorą ślub i zamieszkują – razem z rodzicami – w miniaturowym mieszkanku w Pradze. Ciąża Jany wywołuje w Petrze potrzebę dokumentowania ich związku. Za szkielet opowiadanej nam historii służą pamiętniki, w których mężczyzna latami skrupulatnie zapisywał kolejne wydarzenia z życia swojej rodziny. To on wprowadza nas w ten świat, pełniąc podwójną rolę bohatera i narratora zarazem. W scenach ukazujących kulisy nagrywania jego komentarza widzimy, jak Petr z rozrzewnieniem uśmiecha się do swoich wspomnień, ożywionych nagle na potrzeby filmowego spektaklu.

Małżeństwu niemal od początku ich związku regularnie towarzyszyła kamera. Spodziewająca się potomstwa para jeszcze w latach 70. zgodziła się wystąpić w dokumencie o narodzinach dziecka. Dzięki temu możemy zajrzeć nawet na salę porodową, gdzie na świat przychodzi pierwszy syn bohaterów, Honza. W kolejnych latach Petr dbał o to, by uwieczniać ważne chwile – a to pożyczoną kamerą, a to aparatem fotograficznym, a to w formie kolejnych zapisków. Co jakiś czas powraca zresztą obraz uroczego czasomierza z jego zeszytów – rysunki kolejnych zębów, które wyrzynały się jego dzieciom. Jak przyznaje w którymś momencie sam bohater: "czego nie zapiszesz albo nie sfotografujesz – zapomnisz".

Petra i Jany nie omijały życiowe wyboje, ale reżyserka Helena Třeštíková – w ślad za optymistycznym usposobieniem bohaterów – stroni od uderzania w dramatyczne tony. Takie jest życie, zdaje się mówić autorka; raz jest lepiej, raz gorzej. Podobnie traktuje ona kolejne turbulencje, jakie wstrząsały całymi Czechami (czy wcześniej – Czechosłowacją). Oglądamy archiwalne zdjęcia dokumentujące inwazję radzieckich wojsk czy pełne nowomowy przemówienia partyjnych notabli, ale kontrastują z nimi wprowadzające ciepłą ironię szlagiery Karela Gotta. Co jakiś czas losy bohaterów przerywane są relacjami z postępów w podboju gwiazd: pierwszy człowiek w kosmosie, pierwszy cywil w kosmosie, pierwszy Czech w kosmosie. Właśnie w tym rozkroku między sufitem marzeń a podłogą codzienności, powagą historii a beztroską kultury znajduje się mikrokosmos Petra i Jany. Warto do niego zawitać, choćby tylko na te półtorej godziny.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones