"Co.Za.Radość." najlepiej działa jako komentarz na temat tego, że warto doceniać nasze mamy i żony za całą pracę, jaką wkładają w pielęgnowanie domu i rodziny.
Po sieci krąży mem z kadrem z jednego z sezonów "American Horror Story", w którym ucharakteryzowana Jessica Lange ze strapioną miną pali papierosa. Podpis głosi: Kiedy gotujesz 2 godziny tylko po to, żeby zjeść w ciągu 10 minut, a potem jeszcze zmywać. Przypomniałem sobie o tym obrazku podczas seansu "Co.Za.Radość." – filmu osadzonego w okresie świątecznym, ale pozbawionego bożonarodzeniowej magii.
Już z samego tytułu, nawiązującego w prześmiewczy sposób do jednego z wersów "Jingle Bells", da się wywnioskować, że produkcja Prime Video nie będzie z miejsca opowiadać o tym, jak cudownym, ciepłym i rodzinnym czasem są grudniowe święta. Główną bohaterką historii jest Claire – żona, mama i babcia, która przed Bożym Narodzeniem wraz z mężem przyjmuje pod swój dach rodzinne grono. Uwija się dla nich jak może, marząc jedynie o tym, by domownicy docenili jej wysiłki i zagłosowali na nią w programie ulubionej prezenterki. Ci jednak mają własne sprawy – najstarsza córka po cichu myśli o tym, by kolejne Święta spędzać tylko z mężem i dziećmi; druga przedstawia rodzinie kolejną partnerkę, a syn przyjeżdża przygnębiony po rozstaniu. Z kolei mąż Claire zmaga się ze złożeniem ogromnego zabawkowego domu dla wnucząt.
Wszyscy biorą za pewnik, że to Claire zajmie się organizacją uroczystości i przygotowaniem posiłków. Ona tymczasem coraz bardziej pęka pod ciężarem obowiązków – zwłaszcza że naprzeciwko mieszka rodzina wyglądająca jak z katalogu. W końcu czara goryczy zostaje przelana: Claire odjeżdża, zmuszając resztę do wzięcia się w garść.
Rodzinne spotkanie w "Co.Za.Radość." jest także okazją do zjazdu popularnych twarzy z Hollywood. W Claire wciela się Michelle Pfeiffer, a partnerują jej m.in. Felicity Jones, Jason Schwartzman, Denis Leary, Chloë Grace Moretz i Dominic Sessa, który po "Przesileniu zimowym" dokłada do swojej filmografii kolejną produkcję związaną ze Świętami. Mało? Są jeszcze Eva Longoria, Danielle Brooks, Maude Apatow i Joan Chen w rolach bohaterek spoza rodziny. Taką gromadę ogląda się bardzo dobrze, nikt z nich nie ma jednak okazji wykazać się aktorsko – postacie są zasadniczo jednowymiarowe i gnane pojedynczą motywacją. Choćby bohater Schwartzmana, którego jedyną ambicją jest zdobycie sympatii szwagierki (zgadnijcie, czy mu się uda).
"Co.Za.Radość." otwiera scena korzystająca ze znanego zabiegu: stopklatki, dźwięku zatrzymywanego winyla i narracji postaci widocznej na ekranie. Przyznam, że współcześnie taki trik kojarzy mi się raczej z memami niż z filmami realizowanymi na poważnie, więc już na starcie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Dalej nie jest szczególnie żenująco, ale to komedia, która wywoła co najwyżej uśmiech, a nie wybuch śmiechu. Najzabawniej wypada Dominic Sessa – gra na sporym luzie i wygląda na kogoś, kto po prostu dobrze bawił się na planie (czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę towarzystwo). Z ciężarem emocjonalnym dobrze radzi sobie z kolei Pfeiffer. Tak jak Claire jest sercem jej rodziny, tak Pfeiffer spaja cały film.
Ostatecznie "Co.Za.Radość." najlepiej działa jako komentarz na temat tego, że warto doceniać nasze mamy i żony za całą pracę, jaką wkładają w pielęgnowanie domu i rodziny. Reżyser Michael Showalter ("I tak cię kocham") przypomina, że ich wsparcia nie należy brać za pewnik, jest bowiem czymś, co wymaga wdzięczności i zauważenia. Bohaterowie filmu muszą przejść dość skomplikowaną drogę, aby to zrozumieć; ufam, że widzom przychodzi to łatwiej. Jest tu też druga, choć mniej dosłowna puenta: warto ze sobą rozmawiać. Sporo rodzinnych problemów wynika po prostu z braku komunikacji i niewypowiedzianych pretensji – twórcy dają do zrozumienia, że Święta to dobry moment, by oczyścić atmosferę i po prostu docenić czas spędzony z bliskimi.
Nie sądzę, by nowa propozycja Prime Video miała stać się świątecznym hitem (z pewnością nie takim, jak bożonarodzeniowe klasyki wspominane w samym filmie), ale jeśli ktoś po seansie pomyśli, że warto podziękować bliskiej osobie za wysiłek wkładany w codzienność, to będzie to efekt jak najbardziej pozytywny i mimo wszystko wyróżniający "Co.Za.Radość." na tle innych taśmowo produkowanych świątecznych produkcji. Pytanie, czy to wystarczy.