Dobry agent

Trudno nie odnieść wrażenia, że film powstał głównie z myślą o widzu zachodnim. W Polsce raczej nikogo nie zaskoczy. O prawdziwym obliczu rosyjskiej demokracji mówi się w Polsce od dawna; tezy,
Kim był Aleksander Litwinienko? To wie każdy, byłym agentem rosyjskich służb specjalnych, który po ucieczce na Zachód opowiedział o metodach stosowanych przez swoich dawnych mocodawców. W październiku zeszłego roku został otruty; umierając na oczach całego świata, raz jeszcze powtórzył oskarżenie pod adresem prezydenta Rosji i jego ekipy. Litwinienko – obrońca demokracji i patriota. Taki przynajmniej wizerunek wyłania się z filmu Andrieja Niekrasowa. "Bunt. Sprawa Litwinienki" nie jest jednak portretem człowieka, a oskarżeniem systemu. Demokracja w Rosji to fasada stworzona przez ludzi dawnych służb. To FSB, następczyni KGB, współrządziła za Jelcyna, pełnię władzy osiągając wraz z wyborem na prezydenta Władimira Putina. Litwinienko był agentem zajmującym się przestępczością zorganizowaną, głośno zrobiło się o nim w 1998 roku, kiedy po raz pierwszy oskarżył swoich przełożonych o łamanie prawa i zabijanie ludzi. Jednak prawdziwą gwiazdą został po swojej ucieczce do Londynu, kiedy to swoje rewelacje ogłosił całemu światu. "Bunt. Sprawa Litwinienki" imponuje ilością zebranego materiału. Oś stanowi "spowiedź" skruszonego agenta, której reżyser wysłuchuje w jego londyńskiej kuchni. Całość wsparta materiałami telewizyjnymi, rozmowami z innymi ludźmi dawnych służb, z żoną Litwinienki, przyjaciółmi i dawnymi współpracownikami. Przekaz jest prosty. Rosja w Europie to postsowiecki koń trojański. Putin, dawny KGB-ista, wodzi za nos przywódców zachodnich mocarstw, którzy przymykają oczy na to, co dzieje się w Rosji. Ciągłość między KGB a FSB została zachowana. internetowa strona tej ostatniej pokazuje wszystkich agentów – od Berii do Putina – jak wielką, szczęśliwą rodzinę. Niekrasow rozmawia ze znanymi myślicielami, którzy zapewniają intelektualną rękojmię dla padających z ekranu tez. Trudno nie odnieść wrażenia, że film powstał głównie z myślą o widzu zachodnim. W Polsce raczej nikogo nie zaskoczy. O prawdziwym obliczu rosyjskiej demokracji mówi się w Polsce od dawna; tezy, że służby specjalne sterowały ręcznie polityką Borysa Jelcyna, stały za wybuchem wojny w Czeczenii oraz politycznymi zabójstwami dziennikarzy (w filmie pojawia się Anna Politkowska), nie są szczególną rewelacją. Wręcz przeciwnie, może czasami zrazić nachalnie propagandowym tonem, mającym z Litwinienki uczynić największego męczennika współczesnej demokracji. Można zarzucić reżyserowi bezkrytyczne podejście do wypowiedzi niektórych z bohaterów. Borys Berezowski, inny sławny emigrant, występuje tu w roli autorytetu, Niekrasow zupełnie pomija jego niejasną rolę w okresie pierwszych przemian w Rosji, oraz historię jego gwałtownego rozstania z dawnymi kremlowskimi przyjaciółmi. Zastanawia też, skąd na przykład reżyser miał zdjęcia z nocnych zamachów w Rosji z 1999 roku. W Moskwie wysadzono wtedy kilka domów (jedną z tych eksplozji widzimy w filmie), winę przypisano czeczeńskim terrorystom, co miało legitymizować dalsze działania wojenne na Kaukazie. Przyznam też, że nadobecność na ekranie autora filmu czasami trudno wytłumaczyć inaczej niż zwykłym narcyzmem. Niemniej film ogląda się z przejęciem, a w kontekście obecnej sytuacji w Polsce brzmi dodatkowo jak groźne memento.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones