Recenzja filmu

Morgan (2016)
Luke Scott
Kate Mara
Anya Taylor-Joy

Jestem człowiekiem?

"Grupa naukowców w ściśle tajnym laboratorium tworzy zmutowaną wersję człowieka, istoty znacznie bardziej inteligentniejszej, posiadającej większe możliwości. Kłopoty jednak zaczynają się w
"Grupa naukowców w ściśle tajnym laboratorium tworzy zmutowaną wersję człowieka, istoty znacznie bardziej inteligentniejszej, posiadającej większe możliwości. Kłopoty jednak zaczynają się w chwili, gdy eksperyment wymyka się spod kontroli." Brzmi znajomo? Powinno, ponieważ takich filmów było już mnóstwo i jak można sądzić na przykładzie "Morgana" jeszcze nie jeden film z półki "Ataku klonów" ujrzy światło dzienne.

O fabule filmu nie trzeba się za wiele rozpisywać. Główną bohaterką filmu jest Lee Weathers (w tej roli Kate Mara), będąca inspektorem korporacji, zajmującej się badaniami nad możliwością stworzenia sztucznego życia. Lee jako przedstawicielka firmy zostaje wysłana do tajnego ośrodka, w którym jeden z eksperymentów wymknął się spod kontroli. Lee musi ustalić i zdecydować, co zaszło w ośrodku i jakie stanowi to zagrożenie. 


Choć jak już wspomniałem film wydaje się być powieloną kopią wielu filmów o podobnej tematyce, to jednak stając w obronie scenarzysty Seth’a Owen’a, trzeba przyznać, że produkcję ratuje kilka wątków fabularnych. Mamy tutaj sytuację, w której widz jest mądrzejszy od głównego bohatera. Widz na start filmu dostaje odpowiedź, co wydarzyło się w owym ośrodku. Dzięki temu pojawia się napięcie i zainteresowanie spowodowane tym, jak zareaguje główna bohaterka, jaka będzie jej reakcja i co postanowi. Podobnie jest w kilku innych momentach. Scena rozmowy Morgan (Anya Taylor-Joy) z dr Alanem Shapiro (Paul Giamatti), czy scena wybudzenia Morgan, są świetne i dobrze się je ogląda. Niestety takie sceny w tym filmie można policzyć na jednej dłoni, a i wtedy być może zostanie jeden lub dwa wolne palce.

W filmie widać wyraźnie, że zamysł scenarzysty nie został wykorzystany i zrozumiany w pełni przez reżysera. Ciężko się pozbyć uczucia, że historia choć oklepana na wiele sposobów, to jednak pokazana w inny sposób może się podobać. Jednak jej realizacja odbiega daleko od oczekiwanego rezultatu. I można tu wybaczyć reżyserowi Luke'owi Scottowi, gdyż jest to jego debiut w pełnometrażowej produkcji, to jednak z drugiej strony, jeśli start w rzemiośle reżyserskim zaczyna się od nieudanej próby, to nasuwa się pytanie, czy jest sens bawić się w to dalej. Film męczy przez większość seansu. Wiele jest niejasności, brak podstawowej logiki w kilku scenach, bo np. czy jeśli uda nam się przebić samochodem przez zamkniętą metalową bramę wjazdową, to czy nasz samochód będzie kompletnie niezadrapany? Reżyser zostawił sobie jeszcze koło ratunkowe na ostatnią scenę, która choć powinna zaskoczyć to przy uważnym śledzeniu przebiegu filmu, jest do przewidzenia.


Obsadowo mamy tu prawdziwą śmietankę serialowych gwiazd, m.in. Kate Mara znana z House of Cards, Rose Leslie z Gry o tron, Chris Sullivan z "The Knick", Boyd Holbrook z "Narcos" czy też Vinette Robinson z "Sherlocka". Jednak większość z ról w filmie jest niewykorzystana, brak jest logistyki działań poszczególnych bohaterów. Postaci Lee Weathers i tytułowa Morgan w zamyśle miały być dwoma biegunami filmu, stać po przeciwnych stronach barykady. Niestety odtwórczyniom tychże ról, ciężko jest to ukazać i udowodnić zamysł widzom. Ciężko uwierzyć w te role. Brak dominacji aktorów nad swoimi postaciami. Drugoplanowe postaci, również nie wypadają korzystnie. Wydaje się, że nic nie idzie po myśli reżysera. Wygląda to trochę tak, jakby wrzucić kilka różnogatunkowych rybek do ciasnego akwarium. Mały, wielki chaos. Obronnie jeszcze wychodzą role wspomnianego Paula Giamattiego oraz Michelle Yeoh. Boli jeszcze fakt, że potencjał aktorski Jennifer Jason Leigh został zminimalizowany i zepchnięty na trzeci plan.

Aby nie być zbyt negatywnym, na pochwałę filmu zasługuje kwestia wizualna. Tło scen dobrze współgra z bohaterami. Mrocznego klimatu dodaje surowość budynku ośrodka, a także otocznie stworzone przez bezludne tereny wzgórz, jezior i lasów. Mamy tu mocne, wyraźne kolory. Ciemne barwy zieleni, granatu i szarości. Kontrast odcieni jest fajnie podkręcony, ale na tyle wyważony, aby nie kuło w oczy widza. W kwestii czysto wizualnej film się mocno broni.


Produkcja miała swój potencjał, niestety na potencjale się zakończyło. Szkoda, bo mimo bardzo oklepanej tematyki, film miał prawo wyjść z tego zwycięsko. Można się pokusić nawet o stwierdzenie, że gdyby podejść do niego konkretnie i stworzyć bardziej wybitne dzieło, to byłby to początek całkiem niezłego uniwersum. Nasuwają się na koniec pytania. Czy twórcy będą jeszcze próbowali coś wycisnąć z tej historii? Czy sequel jest realny w tym przypadku i czy w ogóle powinien powstać? Czy Luke Scott nie da za wygraną i dalej będzie próbował swoich sił na krześle reżyserskim? Co do ostatniego mam nadzieję, że tak. Bo mimo mojej wcześniejszej krytyki warto dać nie jedną szansę temu młodemu twórcy. Nie jeden znany reżyser zaczynał podobnie. Miejmy nadzieję, że kiedyś kunsztem filmowym dorówna swojemu ojcu, choć ciągłe porównywanie to najgorsze, co może go czekać. 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Czego mogliśmy się spodziewać po obejrzeniu zwiastuna filmu? Trzymającej w napięciu historii z dreszczem... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones