Recenzja filmu

Ondine (2009)
Neil Jordan
Colin Farrell
Alicja Bachleda-Curuś

Kochajmy syrenki

"Ondine" może spodobać się widzom lubiącym lekko baśniowe fabuły wypełnione odrobiną śmiechu i oceanem wzruszeń.
Nie mam wątpliwości, że większość polskich widzów wybierze się na "Ondine" głównie po to, by dowiedzieć się, jak wyglądały początki romansu między Alicją Bachledą-Curuś a Colinem Farrellem. To właśnie na planie filmu Neila Jordana irlandzki gwiazdor poznał blondwłosą Polkę, a potem zakochał się w niej bez pamięci. Aktorka odniosła tym samym wielkie zwycięstwo na polu promocji nadwiślańskiej kultury, o czym chętnie zaświadczą plotkarskie portale zamieszczające informacje o romansie pary.

Gdybyż "Ondine" była równie ekscytująca, co te wszystkie ploteczki i donosy, którymi karmiliśmy się przez ostatnich kilka miesięcy... Niestety, dzieło Jordana (reżysera m.in. wyśmienitej "Gry pozorów") cierpi na syndrom większości produkcji, podczas pracy nad którymi aktorów połączyła wielka miłość – ekranowa fikcja nie wytrzymała po prostu konkurencji ze strony rzeczywistości. Mimo to, przypuszczam, że "Ondine" spodoba się widzom lubiącym lekko baśniowe fabuły wypełnione odrobiną śmiechu i oceanem wzruszeń.

Farrell wciela się w postać rybaka Syracuse'a, którego wszyscy w miasteczku przezywają Circus (cyrk). Bohater jest bowiem dla nich smutnym, żałosnym klaunem psującym każdą rzecz, do której się dotknie. Syracuse'owi nie wiedzie się ani w życiu prywatnym, ani zawodowym. Przez wiele lat był alkoholikiem, a gdy w końcu postanowił rozstać się z butelką, jego żona wniosła pozew o rozwód. Owocem nieudanego związku jest kilkuletnia Annie, która potrzebuje przeszczepu nerki. Ojciec przychyliłby dla niej nieba, gdyby tylko mógł złowić więcej ryb. Pojawienie się Ondine w życiu Syracuse'a jest dla reżysera punktem wyjścia do opowiedzenia bajki "na serio". Dziewczyna nie chce się przyznać, skąd wzięła się w lodowatym morzu, ale póki swoim śpiewem zwiększa o kilkaset procent połów, bohater nie próbuje na siłę dociekać prawdy. Szybko okazuje się jednak, że po jego syrenę zamierza upomnieć się upiór z nie tak odległej przeszłości.

Farrell świetnie sprawdza się jako nieudacznik – ma długie, brudne włosy i ciągle mamrocze coś pod nosem z tym swoim dziwnym akcentem. Szkoda więc, że partnerująca mu Bachleda-Curuś jako wyłowiona z morza tajemnicza dziewczyna jest aż tak bezpłciowa. Jej główne aktorskie zadanie polega na prezentacji zgrabnego ciała. Alicja paraduje więc przed kamerą w seksownej bieliźnie lub wychodzi z wody w prześwitującej sukience.

Lawirując między melodramatem, kryminałem a społeczną obserwacją, Jordan wpływa czasem na mieliznę. Film robi się wówczas niezgrabny. "Ondine" broni się na szczęście swoją chropowatością – w szarej i brzydkiej rzeczywistości, w której przyszło żyć postaciom, nawet uroczysty happy end zdaje się mieć lekko gorzkawy posmak. A może to tylko zapach nieświeżych ryb?
1 10
Moja ocena:
5
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Muszę przyznać, że idąc na "Ondine", byłem nastawiony jak najbardziej optymistycznie. Dobry reżyser,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones