Recenzja filmu

Kopciuszek. Historia prawdziwa (2018)
Lynne Southerland
Dariusz Błażejewski
Julia Wieniawa-Narkiewicz
Otar Saralidze

Kopciuszek idzie po swoje

Jeśli przymkniecie oko na szkaradną oprawę, nie odejdziecie z pustymi rękoma. Najmłodsi zrozumieją, że miłość nie toleruje lenistwa. A dorośli – że nawet rycerz w lśniącej zbroi musi czasem
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami wiele się zmieniło. Chociaż Kopciuszek wciąż haruje jak wół, a zła macocha i jej niewyględne córki dokładają wszelkich starań, by uprzykrzyć bohaterce życie, dziewczyna wreszcie bierze sprawy w swoje ręce. Najnowsza wersja klasycznej baśni jest bezpretensjonalną pochwałą emancypacji – intryga dobrej wróżki, wytworny bal oraz zgubiony pantofelek to zaledwie prolog opowieści o silnej babce ratującej faceta w opałach.


Fabularne przetasowanie, które nakazuje Kopciuszkowi zakasać rękawy i zwiedzić pół magicznego świata w imię miłości, pozostaje oczywiście najciekawszym elementem produkcji Lynne Southerland. Reżyserka "Mulan II", wspomagana przez ekipę nieopierzonych scenarzystów, nie pracuje tu retorycznym kilofem, a feministyczne przesłanie podaje w sposób wyważony i subtelny – tak, aby trafiło do wiercących się w fotelach dzieciaków i zarazem nie kwestionowało intelektualnego potencjału rodziców. Wie również, jak wycisnąć maksimum komediowej energii z motywu zderzenia płciowych stereotypów. Zarówno Kopciuszek, jak i zamieniony w szczura książę oraz cała plejada drugoplanowych postaci są wdzięcznym tematem żartów oraz całkiem zgrabnie napisanych gagów z genedrowym podtekstem. A kiedy trzeba – wezmą udział w festiwalu slapsticku, zaszaleją w niegłupiej komedii charakterów i generalnie napocą się, by wywołać uśmiech na dziecięcych buziach.


Jak na złość, niewiele dobrego da się powiedzieć o warstwie formalnej filmu. Estetycznie to raczej niższa półka – projekty postaci odbiegają od średniej baśniowej, lokacje świecą pustkami, a rysunek czarodziejskiej rzeczywistości jest mierny koncepcyjnie. Technicznie jest jeszcze gorzej – oczy krwawią od fatalnej animacji, postaci ślizgają się jak łyżwiarze figurowi, teksturom brakuje detali, z kolei wszystkie sceny akcji wypadłyby lepiej w formie pokazu slajdów. Wspomniane niedoróbki wpływają nie tylko na poważniejsze sceny dramatyczne, w których ograniczona ekspresja postaci uniemożliwia przekazanie odpowiednich emocji, ale też na momenty humorystyczne, w których puenty nie zostają odpowiednio wygrane.

Jeśli przymkniecie oko na szkaradną oprawę, nie odejdziecie z pustymi rękoma. Najmłodsi zrozumieją, że miłość nie toleruje lenistwa. A dorośli – że nawet rycerz w lśniącej zbroi musi czasem poprosić o pomoc. I chociaż tym razem Kopciuszek nie włożył swojej najlepszej sukienki, wciąż warto przyjąć zaproszenie na królewski bal.
1 10
Moja ocena:
6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones