Recenzja filmu

Mała Vilma (2000)
Márta Mészáros
Cleo Ladanyi
Łukasz Nowicki

Mała Vilma to ja

Istnienie imperium sowieckiego i lata totalitarnych rządów komunistycznych zaowocowały w kinie licznymi filmami opisującymi w mniej lub bardziej drastycznej formie nieludzki system. Wśród wielu
Istnienie imperium sowieckiego i lata totalitarnych rządów komunistycznych zaowocowały w kinie licznymi filmami opisującymi w mniej lub bardziej drastycznej formie nieludzki system. Wśród wielu naprawdę dobrych obrazów znalazło się też niestety mnóstwo produkcji schematycznych, zadręczających widza monotonną martyrologią. Film Marty Meszaros, "Mała Vilma", opowiadający o koszmarze egzystencji w Rosji sowieckiej lat trzydziestych, w niczym nie przypomina jednak stereotypowych filmów "rozrachunkowych". Odróżnia się bowiem od nich tonem osobistego wyznania i głębią spojrzenia na opisywane zdarzenia. Wstrząsająca historia zawarta w najnowszym dziele autorki "Adopcji", nosi niewątpliwie znamiona bolesnej spowiedzi, mogącej stanowić coś w rodzaju autoterapii, przeprowadzanej poprzez autobiograficzne wyznanie. "Mała Vilma" jest mianowicie opowieścią o czasach potwornie trudnego dzieciństwa reżyserki, która sama tak mówi o swoim obrazie: "Ten film opowiada historię mojego życia i mojego dzieciństwa - to ja jestem małą Vilmą". Oczami małej, dziesięcioletniej dziewczynki oglądamy początkową sielankę życia w Kirgistanie, do którego przybyła z Węgier wraz z rodzicami pragnącymi zbudować na Rosyjskiej ziemi idealne państwo równych ludzi, a póżniej koszmar zrujnowanego przez tryby totalitarnej machiny dzieciństwa i próbę ocalenia własnej tożsamości. Gdy węgierski artysta rzeźbiarz, Kovacs Laszlo (Łukasz Nowicki) przyjeżdża wraz z żoną (Hegyi Barbara) i córką do Kirgizji, wprowadzeni zostajemy w klimat słodkich lat dzieciństwa, spędzanego z gronie rodzin innych europejskich emigrantów, pełnych wiary w nowy, lepszy porządek. Szybko jednak przekonujemy się jak złudne były odczucia bohaterów przekonanych, że trafili do miejsca, które stanie się ich ziemią obiecaną. Zbliża się bowiem wojna, a wraz z nią czasy terroru i prześladowań, zwłaszcza wobec obcokrajowców, podejrzewanych przez radzieckie władze o szpiegostwo. Po kolei do więzienia trafiają wszyscy z międzynarodowej społeczności. Mała Vilma, zmuszona dojrzeć do cierpienia w wieku, któremu przynależne są raczej beztroska i powolne zdobywanie doświadczeń, zostaje wrzucona w środek piekła, w którym najpierw towarzyszy jej jeszcze matka i przyjaciółka rodziny, Hiszpanka Julia. Nastaje jednak czas, gdy dane jest jej doświadczyć także tej najdotkliwszej samotności i izolacji - po śmierci wszystkich najbliższych umieszczona zostaje w radzieckim domu dziecka, instytucji, która pozbawia dziewczynkę tożsamości, imienia i indywidualności, pragnąc przerobić ją na wzorowego obywatela radzieckiego. Wśród obcych ludzi, nieczułych "opiekunów" i dalekich, nieprzyjaznych rówieśników zdobywa hart ducha, który pomoże jej przetrwać już wszystko. Siłą tego bardzo smutnego i poruszającego filmu nie jest jednak wyłącznie fabuła, zdolna wywołać poczucie więzi z bohaterką, ale przede wszystkim umiejętna konstrukcja scenariusza, budującego zarazem opowieść o wynaturzonym systemie, jak i o szczególnym przypadku dorastania. Reżyserce szczęśliwie udało się uniknąć dzięki temu powierzchownego wyliczania krzywd doznanych ze strony "imperium zła". Zamiast tego mamy w filmie przenikliwą i dlatego zapewne wstrząsającą analizę ludzkich odczuć - najpierw niedowierzania, potem wątpliwości, z czasem strachu i rezygnacji bądź walki - wobec przejawów ciemnych stron systemu, który wydawał się zbawieniem. O komunizmie i Rosji Sowieckiej powiedziano już bowiem w filmach wiele, nikt chyba jednak nie uczynił tego w tak przejmującym i prawdziwie osobistym, pozbawionym patetycznych ozdobników tonie. Sposób potraktowania tematu wynika tu niewątpliwie z potrzeby uporania się z własną przeszłością przez autorkę, ale jest jeszcze jedno, co w osobliwy sposób urzeka w tym obrazie, nie pozwalając widzowi sprowadzać go do rangi dziełka "rozrachunkowego". Otóż w "Małej Vilmie" otrzymujemy wyjątkowy obraz kobiecości i macierzyństwa. Świat kobiet - matek, przyjaciółek i kochanek, które, gdy zabrakło w ich otoczeniu mężczyzn, udowodniły swoją solidarność - opisany jest w doskonały sposób. Również aktorstwo stanowi o wyjątkowości tego filmu, opatrzonego do tego piękną, wzruszającą muzyką i doskonałymi zdjęciami. Film, jak wcześniej pisałam, smutny, lecz naprawdę wart polecenia.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones