Recenzja filmu

Wszystko o Stevenie (2009)
Phil Traill
Sandra Bullock
Thomas Haden Church

Malinowe królestwo

Nominowany do pięciu Złotych Malin film Phila Trailla to komedia absurdalnie nieśmieszna, sklecona na siłę i – niestety –  pozbawiona wdzięku.
Dla nadwiślańskich filmożerców zimowo-wiosenny przełom to jeden z najlepszych momentów kinowego sezonu. Nie tylko dlatego, że na ekranach tłumnie goszczą laureaci Złotych Globów i Oscarów, ale też dzięki filmom nagradzanym Złotymi Malinami. Jeśli wystarczająco długo popatrzy się na dzieła reżyserów-grafomanów, na najgorsze aktorskie kreacje, koszmarne duety i do bólu idiotyczne fabuły, wszystkie oglądane później filmy będą dla nas niczym upragnione antidotum. Właśnie dla tych, którzy chcą odbić się od artystycznego dna, stworzone zostało "Wszystko o Stevenie". Nominowany do pięciu Złotych Malin film Phila Trailla to komedia absurdalnie nieśmieszna, sklecona na siłę i – niestety –  pozbawiona wdzięku.

Mary (Sandra Bullock) jest niezwykłą dziewczyną. Szaradzistka pracująca dla lokalnej gazety jest jak połączenie Ally McBeal, Corky'ego Thatchera i Joli Rutowicz. Choć jest nieprzeciętnie inteligentna, atrakcyjna i młoda, na co dzień niezbyt dobrze sobie radzi. Jej życie osobiste sprowadza się do rozmów ze świnką morską, a ekscentryczny sposób bycia sprawia, że nie zawiązuje żadnych bliższych znajomości. Mary nie pasuje do otaczającego świata, a jej odmienność rzuca się w oczy równie mocno, co noszone przez nią czerwone kozaczki. Przeszkadza to jej rodzicom, którzy próbują zeswatać córkę z telewizyjnym operatorem (Bradley Cooper). Wkrótce ów nieszczęśnik stanie się obiektem westchnień gadatliwej dziewczyny, a za sprawą nieporozumienia Mary ruszy jego śladami w podróż po Ameryce.

"Wszystko o Stevenie" z pewnością nie jest wymarzonym debiutem Phila Trailla. Reżyser serialowego "Cougar Town. Miasto kocic" chciał stworzyć komedię uniwersalną – łączącą klasyczne kino drogi ze schematami komedii romantycznej. "Wszystko o Stevenie" miało być absurdalną, ale i budującą opowieścią o samoakceptacji oraz o tym, że odmienność nie jest niczym złym. Ambitne plany amerykańskiego twórcy spełzły jednak na niczym, gdyż jego filmowa układanka za nic nie chce się złożyć w spójną całość. Oryginalnością nie grzeszy scenariusz napisany przez Kim Barker, a reżyserska nieudolność tylko uwypukla jego niedociągnięcia. Szczęściem Trailla jest natomiast obsada – tak koszmarna, że odwraca uwagę od pozostałych słabości filmu. Thomas Haden Church w roli podstarzałego reportera jest nieświeży jak postimprezowy poranek, a Bradley Cooper po raz kolejny dowodzi, że jego aktorskie zdolności są mocno ograniczone. Swoją cegiełkę do tej aktorskiej katastrofy dokłada także Sandra Bullock, która otrzymała za swoją rolę Złotą Malinę (dodajmy, że za rolę bez porównania trudniejszą od nagrodzonej Oscarem kreacji z "The Blind Side").

Oglądając "Wszystko o Stevenie", nie sposób nie zauważyć, że na podobne statuetki zasłużyli również inni twórcy filmu. Jako roztrzepana i ekscentryczna dziewczyna Bullock z pewnością daje filmowi więcej uroku aniżeli dwaj pozostali gwiazdorzy, niewybredne dowcipy oraz głupawe dialogi, z jakich utkany jest scenariusz rozczarowującego debiutu Phila Trailla.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po seansie takich filmów, jak "Wszystko o Stevenie", głowę wypełniają chmurne myśli, a usta same składają... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones