Recenzja wyd. DVD filmu

Wszystko o Stevenie (2009)
Phil Traill
Sandra Bullock
Thomas Haden Church

"Inaczej stolec" na pięć liter

Ulepiona z tych resztek opowieść jest niespójna i niestrawna, a kwaśne dowcipasy sprawiają, że dotrwanie do końca seansu staje się wyzwaniem trudniejszym niż rozwiązanie krzyżówki o kształcie
Po seansie takich filmów, jak "Wszystko o Stevenie", głowę wypełniają chmurne myśli, a usta same składają się do niecenzuralnych słów. Jeśli obejrzeliście go w kinie, dalsza lektura recenzji nie ma sensu. Jeśli go przegapiliście, a wierzycie tylko w przypadek, zróbcie sobie dyspensę i potraktujcie to jak błysk przeznaczenia. "W życiu jak w krzyżówkach. Jedne dni są łatwiejsze, inne trudniejsze" – mawia bohaterka debiutanckiego obrazu Phila Trailla. Wciśnijcie "Play", a gwarantuję Wam, że ten dzień będzie trudniejszy.

Mary (Sandra Bullock) uczyniła z maksymy o krzyżówkach egzystencjalne credo. Na co dzień pracuje w lokalnej gazecie jako szaradzistka. Jest ambitna (w pracy inspiruje się dokonaniami kolegów z New York Timesa), inteligentna (o czym lubi zapewniać widza i czemu ustawicznie przeczą jej działania), atrakcyjna (jeśli pociągają Was czerwone kozaczki, pstrokate koszulki i tlenione włoski) i oczywiście – ekstrawagancka. Owa ekstrawagancja, osobowościowa dominanta Mary, została odmalowana w zgodzie z purytańskimi wyobrażeniami Hollywood. Prawie czterdziestoletnia bohaterka myśli więc jak dziecko, cieszy się jak kundelek i trajkocze jak nakręcana zabawka. Tytułowego przystojniaka, operatora Stevena (Bradley Cooper, aktor typu "charyzmę ukryłem w trzydniowym zaroście", tutaj niestety gładko ogolony), który po jednej randce ma serdecznie dość żywiołowej Mary, czeka nie lada horror: błędnie interpretująca większość sygnałów z planety Ziemia kobieta wyrusza jego śladem w podróż po zapadłych dziurach Ameryki.   

Ostatecznie Mary, Steven oraz jego przygłupi kolega-reporter kończą na śmietniku niespełnionych ambicji reżysera. Wśród tych filmowych odpadków znajdziemy prawdziwe perełki: a to kadłubek satyry na telewizję, to znów strzępki kina drogi, skrawki komedii absurdu i śmichy-chichy z prowincjonalnej mentalności. Ulepiona z tych resztek opowieść jest niespójna i niestrawna, a kwaśne dowcipasy sprawiają, że dotrwanie do końca seansu staje się wyzwaniem trudniejszym niż rozwiązanie krzyżówki o kształcie szynszyli jedzącej spaghetti. Ocenianie strony aktorskiej to również zadanie ponad moje siły. Jest w grze Bullock rodzaj świadomej karykatury, Cooper tasuje do znudzenia kilkoma uwodzicielskimi minami, Haden Church ma uprasowaną koszulę i wymiętoloną twarz. Ich wspólny teatrzyk nie śmieszy, raczej tumani, przestrasza. Bywa mdły i nijaki, lecz najczęściej jest po prostu żenujący. Pamiętajcie, z kinem (domowym) jak z krzyżówkami – czasem lepiej wstać z fotela i wyjść na spacer. Zwłaszcza, że wydanie DVD jest równie ubogie co szaradzistka Mary. 
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dla nadwiślańskich filmożerców zimowo-wiosenny przełom to jeden z najlepszych momentów kinowego sezonu.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones