Recenzja filmu

Odwaga miłości (2005)
Claude Lelouch
Mathilde Seigner
Maïwenn

Miłosne igraszki

"Lelusze" albo "leluchy" tak mówiono o jego filmach. Nieskomplikowane historie, najczęściej zakończone happy endem stały się wizytówką <a
"Lelusze" albo "leluchy" tak mówiono o jego filmach. Nieskomplikowane historie, najczęściej zakończone happy endem stały się wizytówką Claude'a Leloucha. W swoim najnowszym filmie "Odwaga miłości" twórca słynnego przeboju sprzed 40 lat "Kobieta i mężczyzna" powraca do ulubionego tematu. Opowiada o miłości, pokazując różne jej oblicza. Ona i on. Spotykają się pewnego dnia, przypadkiem. Uczucie jakie połączy ulicznego śpiewaka z Włoch Massimo i ambitną początkującą piosenkarkę Shaa skończy się z chwilą, kiedy między występującą razem parę artystów wkroczy producent zdecydowany zrobić z dziewczyny wielką gwiazdę. Skuszona perspektywą sławy Shaa opuści Massima. Załamany Włoch pozna kelnerkę Annę. Jej siostra bliźniaczka pracuje jako służąca u bogatego producenta pizzy i jego żony, niedocenionej aktorki, którą poznał kupując od niej zamek. Transakcja nie doszła do skutku, ale pizzowy bogacz zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Wszystkie te historyjki mocno się ze sobą zazębiają, choć każda z nich mogłaby posłużyć za osobną opowieść. Ilustracją do nich są rzewne, poetyckie piosenki o miłości wykonywane przez Massimo. "Film jest mieszaniną gatunków, w centrum której znajduje się bajka" - mówił w jednym z wywiadów Claude Lelouche, a stwierdzenie to świetnie pasuje do "Odwagi miłości". Pod płaszczykiem bajkowości łatwo chowa się banał. Tak byłoby pewnie i w tym przypadku, sęk w tym, że reżyser naiwnej prostoty filmu wcale ukrywać nie zamierza, co więcej czyni z niej atut. Konwencja zbliżona miejscami do wodewilu może irytować albo śmieszyć, ale jest w "Odwadze miłości" rodzaj poetyki, który nie pozwala oderwać oczu od ekranu. W tym przypadku naiwność urzeka. Aż wstyd się przyznać... Narracja prowadzona na zasadzie filmu w filmie sprawia, że cały czas jesteśmy zaskakiwani, chociaż sam pomysł nie jest przeciez oryginalny. Między kochankami rozgrywa się kluczowa scena, bo ona po wielu latach prosi go o wybaczenie. Jaki będzie finał spotkania? Sytuacja rodem z melodramatu, jednocześnie pełna napięcia. Nagle cięcie. Okazuje się, że to film z kochankami w rolach głównych. Oni grają samych siebie. Napięcie znika. Rozładowuje je humor, bo sam Claude Lelouche odtwarza reżysera kręcącego ten film. Małżeństwo jest grobem dla miłości - mówi Anne do proszącego o jej rękę chlebodawcy. "Jeden trup mniej czy więcej" - odpowiada amant. Reżyser bawi się swoim dziełem, dopieszcza je w szczegółach. W "Odwadze miłości" wszystko może się zdarzyć. I mimo, że końcowy happy end dla nikogo nie będzie niespodzianką, to droga, którą muszą przejść bohaterowie, żeby na niego zasłużyć, wybrukowana jest przedziwnymi zdarzeniami. Zbyt piękna ta układanka, żeby mogła być prawdziwa, chciałoby się powiedzieć, ale kategoria prawdopodobieństwa nijak ma się do tej sympatycznej komedii. Chociaż nie do końca, bo inspirację dla historii piosenkarza Massimo stanowiła biografia słynnego francuskiego piosenkarza Jacquesa Brela. Prosty, sentymentalny i zupełnie niemodny film Lelouchawygląda dzisiaj jak unikat w zalewie amerykańskich komedii romantycznych. Złośliwi powiedzą, że tego rodzaju zbiegi okoliczności występują już tylko w wenezuelskich serialach. Wielbiciele stylu Leloucha mogą tylko westchnąć, bo kto dzisiaj tak jak on potrafi jeszcze opowiadać o miłości.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones