Odlot

Lotnicze zmagania to dla bohaterów nie tylko ciągła rewitalizacja świadomości historycznej, ale również sposób na przepracowywanie związanych z nią stereotypów i uprzedzeń.
Jak to jest? Oglądam nowy film wielkiego dokumentalisty i mam wrażenie, że facet przejrzał system – nakręcił świetny film o historycznych resentymentach i wybitny o grze wieloosobowej jako metaforze budowania wspólnoty. A potem zaglądam do wywiadu i czytam starą baśń o pułapkach eskapizmu i o pociągającym, choć niebezpiecznym, wirtualu. Lecz nawet jeśli w swoim nowym filmie Jacek Bławut staje w kontrze do medialnej nagonki na gry wideo nieświadomie, to i tak powinien wiedzieć, gdzie leży granica oddzielająca populistyczny banał od konstruktywnej krytyki. Na szczęście, film jest o wiele subtelniejszy. 

Bławut nagrywał swoich bohaterów przez sześć lat, na dwóch kontynentach i w czterech państwach. To mężowie i ojcowie, wojskowi i cywile, ludzie wierzący w Boga i w rozsądną stopę zysku. Łączy ich jedno – komputerowy symulator lotu "Ił-2 Sturmovik". Siadając za sterami zerojedynkowych maszyn, wspólnie rekonstruują największe lotnicze bitwy II Wojny Światowej. Czasem uda im się zmienić bieg historii, czasem przepiszą ją w całości. Przyklejeni do monitorów mówią o braterstwie, potrzebie wspólnoty, oddawaniu hołdu pokoleniu ojców i dziadów. Niektórzy ubierają mundury i zasiadają w zbudowanych własnoręcznie, prowizorycznych kokpitach. Inni podłączają się pod elektrody, które w razie nieudanego lotu pozwolą im boleśnie odczuć skalę porażki. Wszyscy w wirtualnych maszynach znaczą i mogą więcej.   

Ilość kontekstów, na które Bławut rzuca światło w "Wirtualnej wojnie", jest imponująca. Lotnicze zmagania to dla bohaterów nie tylko ciągła rewitalizacja świadomości historycznej, ale również sposób na przepracowywanie związanych z nią stereotypów i uprzedzeń. Międzynarodowi bohaterowie starają się działać w interesie swojego kraju, ale zawsze przecież przychodzi moment dylematu: czy dla "większego dobra" lub "mniejszego zła" warto zawiązać sojusz ze śmiertelnym wrogiem? Nic dziwnego, że najpełniejszym dramaturgicznie wątkiem filmu jest konflikt członków polskiej eskadry z wcielonymi do Luftwaffe rodakami – Bławut nie tylko pokazuje, jak buduje się wspólnota, ale również zwraca uwagę na mechanizm powstawania sporów w jej obrębie. 

Chcąc nie chcąc, reżyser występuje w obronie środowiska hardcore'owych graczy (ok, reprezentowanych tu jedynie przez miłośników "Ił2-Sturmovika", ale wciąż graczy). Pokazuje gry jako sferę, która zamiast atomizować społeczność, scala ją. A zamiast promować kulturę instant, uczy cierpliwości (wszystkie bitwy odbywają się w czasie rzeczywistym). Jego imponujące narracyjnie dzieło (autor pozwala sobie na odważny kreacyjny zabieg i kilkanaście różnych spotkań w przestworzach kompiluje w jedną, emocjonującą historię) to lektura obowiązkowa dla wszystkich, pożal się Boże, specjalistów w dziedzinie nowych mediów. Zwłaszcza dla tych, którzy z ustami pełnymi frazesów od dwóch dekad trwają na wzniesionej przez media barykadzie.   
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones