To nie szare życie i powtarzalność zwykłych czynności zabija związek - mówił w jednym z wywiadów <a href="http://www.filmweb.pl/Fran%E7ois,Ozon,filmografia,Person,id=11958" class="n">Francois
To nie szare życie i powtarzalność zwykłych czynności zabija związek - mówił w jednym z wywiadów Francois Ozon - przyczyny rozkładu są o wiele poważniejsze. I to właśnie starał się pokazać w "5 x 2". W swoim najnowszym filmie reżyser gra formą, od początku do końca trzymając widza w napięciu i tym samym skutecznie ucieka od banału. Sama historia nie jest oryginalna. Dwoje ludzi poznaje się, zakochuje, bierze ślub, rodzi im się dziecko, a potem wszystko zaczyna się rozsypywać. Małżeński seks nie cieszy, uczucia obumierają, aż w końcu Marion i Gilees rozstają się. Ale twórca "Basenu" i "8 kobiet" znalazł interesujący sposób, żeby dokonać analizy relacji między dwojgiem ludzi. W "5 x 2" obsadził dwójkę świetnych aktorów (choć nie gwiazd)- Valerię Bruni Tedeschi oraz Stéphane’a Freissa i opowiedział historię rozpadu związku od końca. Całość podzielił na 5 części - kluczowych momentów z życia małżonków - zaczynając od sceny u adwokata, który po rozwodzie odczytuje stronom ich prawa. Życie Marion i Gillesa przebiega bez większych burz, a oni sami podobni są do setek innych par przeżywających kryzys małżeński. Nawet jej lekkomyślność i łatwość łamania obietnic, jego niedojrzałość, nieumiejętność znalezienia się w roli ojca, czy nawet homoseksualizm, co prawda pod znakiem zapytania, nie czynią z tej pary ludzi wyjątkowych pod żadnym względem, a na pewno nie wyjątkowo nieszczęśliwych. Dlaczego to wszystko tak źle się skończyło? Okazuje się, że odpowiedź na to nieustanie powracające pytanie wcale nie jest taka prosta. Reżyser sygnalizuje pewien problem, a kiedy wydaje się, że dana scena ewidentnie przybliża nas do rozszyfrowania całej zagadki, Ozon rezygnuje z kontynuowania tego wątku i ucieka do innej sytuacji, tak, żeby nic nie można było stwierdzić jednoznacznie. Unikając oczywistości i wydawania sądów, reżyser pokazuje miłość, namiętność, obojętność, nienawiść, znudzenie i lekkomyślność, a przede wszystkim głęboką prawdę o nieuchronnym przemijaniu miłosnych uniesień. Film, w którym historia bohaterów przypieczętowana zostaje porażką, kończy się happy endem. Brzmi to na pozór paradoksalnie, ale reżyserowi, dzięki otwartej konstrukcji obrazu, udało się osiągnąć zamierzony efekt. Dramat psychologiczny, w którym dominuje nerwowa i przygnębiająca atmosfera, stopniowo oscyluje w stronę nieco sielankowej opowieści, z odpowiednią oprawą muzyczną i obrazkowymi zdjęciami autorstwa Yoricka le Saux. Ale w przypadku "5 x 2" nie jest to wada, bo przecież kiedy zaczyna się miłość, nie przeszkadza nam sentymentalizm i zestaw po tysiąckroć powielanych obrazków - pierwsze spojrzenie, pocałunek, zachód słońca, plaża - a kiedy się kończy, bez trudu z tych samych, kiedyś pięknych szczegółów, wyławiamy kicz i wszelkie niedoskonałości. Ale początek zawsze jest piękny. I o tym między innymi opowiada "5 x 2".