Recenzja gry PS4

Judgment (2018)
Toshihiro Nagoshi

Ostatni sprawiedliwi

Najmłodsze dziecko Ryu Ga Gotoku Studio porzuca wygodne poliestrowe garnitury, kurtki z gumowego węża i klimat city popu, by rzucić graczy w pełnokrwistą przygodę, w której pierwsze skrzypce
"Judgment" - recenzja
Kamurocho. Miasto, które nigdy nie śpi. W ciągu dnia palące słońce przepala sumienia mieszkańców, nocą zaś ukojenie przynoszą migotliwe krople deszczu tańczące na wszechobecnych neonach. To miejsce, w którym każda oznaka słabości jest błyskawicznie piętnowana, a cierpienie maluczkich staje się najwspanialszą pożywką dla mrocznych sił władających miastem. A gdy przetoczy się przez nie fala brutalnych morderstw, jedynym rozwiązaniem pozostanie wezwanie Super Kiryu. Prawie, gdyż najmłodsze dziecko Ryu Ga Gotoku Studio porzuca wygodne poliestrowe garnitury, kurtki z gumowego węża i klimat city popu, by rzucić graczy w pełnokrwistą przygodę, w której pierwsze skrzypce odegrają zupełnie nowi bohaterowie. Zaś wydarzenia, przed którymi zostaną oni postawieni, do szczęśliwego zakończenia będą potrzebowały czegoś więcej niż siła pięści i sprawne zaśpiewanie "Baka mitai".



Yagami Takayuki nie jest chodzącym zabijaką, a jego umiejętności nijak mają się do tego, czym dysponują Szalony Pies Shimano lub Smok Dojimy. Tragiczny splot okoliczności sprawia, że decyduje się na porzucenie obiecującej kariery prawnika na rzecz szlifowania bruków. Młody mecenas lokuje swój potencjał intelektualny w agencji detektywistycznej, którą prowadzi wspólnie z byłym członkiem Yakuzy, Kaito Masaharu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy tu do czynienia z czymś pokroju Phoenixa Wrighta na sterydach. Yagami jest wyjątkowo błyskotliwy, rzutki, jego metody dedukcji są bezbłędne, a od czasu do czasu musi po prostu żuć gumę i prać tyłki. Z tym że zawsze brakuje mu gumy do żucia.



W trakcie rozgrywki wykorzystamy szeroki wachlarz umiejętności naszego bohatera. Zabawa wykorzystuje prawnicze sztuczki, oszałamiające zdolności oratorskie, bezbłędne łączenie faktów i poszukiwanie tego ostatniego haczyka, który zmienia obraz sytuacji na naszą korzyść. Jednak żeby do tego doszło, trzeba najpierw przeprowadzić śledztwo. Elementy z nim związane dodają prawdziwego smaczku grze i pokazują, jak wiele ukrytego potencjału drzemie jeszcze w RGG Studio. Badanie miejsc zbrodni, przeczesywanie brudnych, zatęchłych zaułków w poszukiwaniu istotnych wskazówek będzie jedynie preludium do tej "czystszej" pracy detektywistycznej. Działanie pod przykrywką wiązać się będzie nie tylko z wielogodzinną obserwacją celu. To również szaleńcze pościgi, wyłamywanie zamków i śledzenie celu. Powtarzające się do znudzenia śledzenie celu. Odniosłam wrażenie, że twórcy wyjątkowo upodobali sobie akurat ten aspekt rozgrywki, wrzucając go, gdzie tylko się dało. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że sekwencje te ciągną się w nieskończoność i mają na celu wyłącznie sztuczne przedłużanie doświadczeń płynących z gry.




Wszystkie te aktywności wcielimy w życie nie tylko w trakcie wątku głównego, który będzie prowadził gracza przez trzynaście długich rozdziałów. Zanim rozwikłamy zagadkę tajemniczego "Kreta" i afery zataczającej kręgi szersze, niż moglibyśmy sobie wyobrazić, warto będzie zainwestować czas w interakcje z postaciami pobocznymi. Wśród pięćdziesięciu indywiduów znajdziemy m.in. pracowników restauracji, sfrustrowanych biznesmenów, zakochane kobiety i niespełnione gwiazdy show-biznesu. Pielęgnowanie tych relacji, doradzanie, pomaganie w kłopotach otworzy agencji detektywistycznej dostęp do poważniejszych, bardziej angażujących spraw. Nie będzie to tylko strzelanie kompromitujących fotek zdradzającemu mężowi. Zaangażowani zostaniemy w rozwikłanie tajemniczych zniknięć, poszukiwanie podpalacza lub sprawy o pozornie nadnaturalnych korzeniach. "Judgment" jest wypchane zawartością po brzegi, a ja bardzo wcześnie przyłapałam się na tym, że zamiast zajmować się wątkiem głównym, skupiam się przede wszystkim na problemach szarego człowieka. Nie wynikało to jednak z niższej jakości fabuły, lecz wysokiego poziomu całości gry. Pomijam już fakt, że zadania nagradzają gracza punktami, dzięki którym będzie on mógł rozwijać swoją postać.



Nie można odmówić RGG Studio talentu do tworzenia wyrazistych postaci. Kreacja Majimy, Kiryu, czy też prominentnych członków klanu Tojo na długo utkwiła mi w pamięci. I o ile barwnemu duetowi z "Judgment" brakuje charyzmy, by równać się z miłosno-nienawistną relacją Smoka i Szalonego Psa, o tyle nie można odmówić twórcom pieczołowitości, jaką włożyli w uwiarygodnienie tych postaci. To bohaterowie, którzy próbują poradzić sobie z demonami przeszłości. Zarówno Takayuki, jak i Kaito byli obiecującymi, wschodzącymi gwiazdami w swoich strefach wpływu. Yagami odnalazł swoje powołanie w prowadzeniu dochodzeń, Masaharu zaś do końca życia funkcjonować będzie jako porażka, najsłabsze ogniwo Yakuzy, które teraz zdane jest na samego siebie. Nad nimi zaś góruje Kyohei Hamura. Postać, której nie zaszkodził nawet kokainowy skandal bohatera wcielającego się w tę rolę. Mio Tanaka nie ma może tak charakterystycznej, diabolicznej twarzy jak Pierre Taki, ale szybkie dogrywki jego kwestii w żaden negatywny sposób nie wpłynęły na ostateczny odbiór tej postaci.



Skoro już jesteśmy przy kwestiach głosowych, z wielką obawą zwracałam uszy w stronę angielskiego dubbingu. Mając wciąż w pamięci niesławny voice acting z pierwszej części "Yakuzy" i pogrzebanie tego tematu na kolejne lata, nie sposób było mieć inne podejście. Sega sypnęła szeklami na kilka znanych nazwisk, takich jak Greg Chun, Fred Tatasciore, czy chociażby Matthew Mercer. Wyszło bardzo przyzwoicie, przez co złamałam swoją zasadę grania tylko z oryginalnym dźwiękiem i spędziłam przeszło połowę gry w towarzystwie języka angielskiego.

Ukończenie wątku głównego ze znakomitą większością zadań pobocznych zajęło mi prawie czterdzieści godzin. W tym czasie pomagałam nieznajomym, inwestowałam pieniądze w Quickstartera, grałam w pokera z pięknymi paniami, tworzyłam tajemnicze mikstury i latałam dronem po mieście. Pomimo tego że "Judgment" odarte jest z wielu aktywności znanych z "Yakuz" (brak tańców i karaoke), to nie poważyłabym się o stwierdzenie, że gra jest gorsza. Wiadomo, że najbardziej lubimy te utwory, które już kiedyś słyszeliśmy, ale warto docenić fakt, że Japończycy próbują eksperymentować ze swoim światem i dokonują w nim różnych intrygujących roszad.



Przygody zafrasowanego detektywa są idealnym pomostem między historią Kiryu a czekającą na nas w niedalekiej przyszłości nową sagą z Ichiban Kasugą w roli głównej. Wielbiciele Kamurocho od razu pokochają nowe szaty króla, zaś ci przerażeni do tej pory ogromem sagi Smoka Dojimy mają niepowtarzalną okazję, by spróbować tego samego deseru polanego odrobinę innym sosem. Jest to niewątpliwie pozycja obowiązkowa na nadchodzący wielkimi krokami sezon ogórkowy.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones