Recenzja filmu

Blue Highway (2013)
Kyle Smith
Kerry Bishé
Dillon Porter

Podróżować, podróżować jest niebiesko

Smitha nie interesuje bowiem kreślenie prostej fabularnej trasy, jego opowieść jest – jak sama podróż bohaterów – dygresyjna, spontaniczna. Relacja bohaterów rozwija się niezwykle naturalnie –
Kyle Smith w "Blue Highway" wymyka się kliszom konwencji kina drogi, przeglądając się w zwierciadle samego kina. On, ona i autostrada – ile podobnych historii już widzieliśmy na ekranie? Nie sposób oglądać kolejne ich inkarnacje bez skojarzeń z poprzednikami. Smith jednak zachęca nas właśnie do takich wspominek, nadając podróży bohaterów wymiar autotematyczny: w końcu odbywają oni wycieczkę tropem własnych filmowych fascynacji. Zapraszając nas do udziału w zabawie, reżyser rozbraja widzowskie zapędy do piętnowania kolejnych zapożyczeń. Z loży szyderców przesiadamy się wówczas na fotel pasażera, w miejsce zdystansowanych malkontentów stajemy się współuczestnikami gry. Zamiast piętnować kolejne powtórki z rozrywki, wciągamy się w zagadki, jakimi przerzucają się bohaterowie i ulegamy obezwładniającemu nastrojowi opowieści.



Nastrój ten zwiastuje już zresztą "kolorowy" tytuł filmu. "Blue" w języku angielskim oznacza przecież nie tylko barwę, ale również stan ducha: szczególną zadumę, przygnębienie. A Smith proponuje nam właśnie kino nastroju. Puszka samochodu kontrastuje ze światem przesuwającym się za oknem, a "niebieska autostrada" gdzieś na horyzoncie zlewa się z błękitem bezkresnego nieba; tradycja podjętej przez reżysera konwencji uczy nas, że droga to idealna sceneria do opowieści o przemijaniu. Nie dziwi zatem fakt, że głównego bohatera, Dillona (Dillon Porter), poznajemy właśnie na życiowym – nomen omen – zakręcie. Przed przeprowadzką z Alabamy do Kalifornii decyduje się on na spontaniczną podróż, rodzaj symbolicznej cezury. Mężczyzna siada za kółkiem i w towarzystwie przyjaciółki, Kerry (Kerry Bishé), rusza w nostalgiczną wyprawę.

Ameryka, którą przemierzają wspólnie, okazuje się uroczym freak show. To bezkresne połacie niczego przetykane gdzieniegdzie miasteczkami zamieszkanymi przez smutnych, sympatycznych ludzi i pełnymi absurdalnych atrakcji turystycznych w rodzaju wieży Eiffela zwieńczonej… kapeluszem kowbojskim. Odwiedzane przez bohaterów miejsca nawiedzane są przez duchy przeszłości – tym bardziej nierealne że ich historię spisano językiem kina. Tu stoi dom Kyle'a MacLachlana z "Blue Velvet", tam kręcono "Ace'a Venturę: Zew natury"… Podróż nie jest jednak beztroska: bohaterom towarzyszy poczucie obcości, kontakty z obcymi nieraz rozpoczynają się w napięciu, nie wróżąc nic dobrego. Ale to tylko efekt pracy pamięci komórkowej kinomanów, karmionych kolejnymi dreszczowcami o młodych ludziach rzuconych na pastwę krwiożerczej autostrady. Droga Dillona i Kerry nie zmieni bowiem koloru na czerwony: krew się nie poleje. Nawet łzy ronione są tu raczej ukradkiem; połykane, by nie zepsuć nastroju.



Smitha nie interesuje bowiem kreślenie prostej fabularnej trasy, jego opowieść jest – jak sama podróż bohaterów – dygresyjna, spontaniczna. Tak, uważnie obserwuje on interakcje między Kerry a Dillonem: żarty, przekomarzanki, wreszcie kłótnie. Ale ich relacja rozwija się niezwykle naturalnie – w czym wielka zasługa szczerych, zwyczajnych (w dobrym sensie) odtwórców głównych ról. Rozmaite tragedie osobiste bohaterów nie zostają dramaturgicznie spieniężone i przekute na pełnoprawne fabularne komplikacje. Sukces filmowej podróży Smitha jest właśnie zasługą takiego bezpretensjonalnego podejścia. "Blue Highway" to film w naturalnej skali. Każda chwila ma tu znaczenie, póki trwa – koniec końców jest jednak zaledwie kolejnym przystankiem na trasie. Zwiedzamy i jedziemy dalej. Zostaje jedynie wspomnienie oraz błękitny spleen. 
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Odrywając się co jakiś czas od ekranów multipleksów i poświęcając kasowe tytuły na rzecz małych premier w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones