Recenzja filmu

Gwiazda Kopernika (2009)
Zdzisław Kudła
Andrzej Orzechowski
Piotr Adamczyk

Przygody Mikołajka

Twórcy filmu zachowali się jak nudni pedagodzy, którzy wolą dać małoletnim widzom mało atrakcyjny, ale za to przydatny upominek.
Bielskie Studio Filmów Rysunkowych odpowiedzialne za sztandarowe animacje lat 60.-80. wychowywało nie tylko moje pokolenie, ale i pokolenie moich rodziców. Przygody Reksia, Bolka i Lolka czy profesora Baltazara Gąbki nie powinny być obce żadnemu dorosłemu Polakowi. Po dwudziestu trzech latach milczenia SFR przypomniało o swoim istnieniu pełnometrażową produkcją ku czci i chwale wielkiego rodaka pt. "Gwiazda Kopernika". Rok 2009 to Międzynarodowy Rok Astronomii, świetny to więc czas, by przypomnieć małoletnim ignorantom, że jeden z największych przewrotów naukowych polegał na tym, że pewien człowiek "wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię", a co więcej "polskie zrodziło go plemię". Opowieść o Mikołaju z Torunia rozpoczyna się od przedstawienia go jako dziesięcioletniego dziecka, które wkrótce dowiaduje się, że czeka go obiecująca przyszłość naukowa. Ambicją Andrzeja Orzechowskiego, reżysera i scenarzysty, była jednak przede wszystkim funkcja dydaktyczna, dlatego wątki rodzinne, miłosne i pewna intryga posłużyły wyłącznie jako tło do odświeżenia szkolnych informacji o naukowcu. Rysunki do "Gwiazdy Kopernika" zostały wykonane ręcznie. Pracowało nad nimi podobno około sześćdziesiąt osób, które nakreśliły ponad pięć tysięcy obrazków. Dane są imponujące, ale wyłącznie na tle lokalnym. Efektu wizualnego nie da się pod żadnym względem porównać z produkcjami, do których przyzwyczajone są dzieciaki pokolenia Shreka. Mimo dodatków komputerowych rysunki nie są na tyle atrakcyjne, by zrobić wrażenie na odbiorcy, który już dawno dostał znacznie więcej. W pewnych kwestiach twórcy chcieli jednak pójść z duchem czasu i przedstawić posągowego bohatera narodowego jako dziecko niepokorne i dociekliwe, a jednocześnie wrażliwe i przepełnione miłością do ludzi. Odbrązowienie historycznej postaci za pomocą takich właśnie środków jest jednak nie tyle pociągające, co schematyczne. Posługiwanie się szablonem w budowaniu charakterystyk postaci, a także dialogów i poszczególnych wątków świadczy o niedocenieniu percepcji małoletnich kreatur. W dodatku zawodzi oczekiwania sześciolatków, którzy doskonale wiedzą, czego chcą, a chcą nowego i świeżego. I należy pamiętać, że mają w czym wybierać. Dodatkowo, w naiwną i uproszczoną rzeczywistość Mikołaja wplecione zostały fachowe koncepcje naukowe, zupełnie niezrozumiałe dla kilkuletnich umysłów uczących się dopiero, że Ala ma kota, a kot ma Alę. Twórcy "Gwiazdy Kopernika" nie potraktowali więc odbiorcy na tyle poważnie, by dać dziecku prezent, o którym marzy. Zachowali się raczej jak nudni pedagodzy, którzy wolą dać mało atrakcyjny, ale za to przydatny upominek. Przewrót XXI wieku polega na tym, że dzieci głos mają i należy się liczyć z ich oczekiwaniami, a nie wydaje się, by "Gwiazda Kopernika" mogła je spełnić.
1 10
Moja ocena:
3
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones