Recenzja filmu

Ranczo Wilkowyje (2007)
Wojciech Adamczyk
Cezary Żak
Paweł Królikowski

Skansen z polskością

Bohaterowie potwornie popularnego serialu na dużym ekranie. Komedia uwznioślająca polskie kompleksy, czyli jak być burakiem i być z tego dumnym.
Siedem milionów telewidzów i jeden z największych telewizyjnych sukcesów ostatnich lat. Serial "Ranczo" stał się istnym fenomenem, przedmiotem analiz socjologicznych, politologicznych i medioznawczych. Teraz trafia na duży ekran, gdzie z pewnością też świetnie sobie poradzi. Kiedy dziesięć lat temu Jacek Bromski nakręcił komedię "U Pana Boga za piecem" nie spodziewał się pewnie, że odkryje żyłę złota. Opowieść o wyidealizowanej prowincji, zamieszkanej przez prostych, niewolnych od wad, ale porządnych ludzi ujęła widzów. Z takiego samego założenia wyszli twórcy "Ranczo" łącząc klimaty "Samych swoich" z przaśną codziennością polskich wyobrażeń o raju na ziemi. Tytułowe Wilkowije to idylliczna wioska, w której władzę niepodzielnie sprawują ksiądz i wójt. Poza władzą trzymają ich więzy krwi, są bowiem nieznoszącymi się serdecznie braćmi bliźniakami (cóż za raj dla politologów!) Niechęć może być jednak przełamana w obliczu grożącego niebezpieczeństwa, a to pojawia się pod postacią inspektora z gminy, który przyjeżdża na rutynową kontrolę. To nie jedyny przybysz w miasteczku. Do mieszkającej w lokalnym dworku Amerykanki Lucy (Ilona Ostrowska) przyjeżdża jej były mąż (Radosław Pazura). Komplikuje to nieznacznie sytuację,gdyż dziewczyna konsumuje właśnie związek z niejakim Kusym, miejscowym alkoholikiem, choć aktualnie niepijącym. I tak dalej i tak dalej. Fani serialu na pewno odnajdą tu wszystkie smaczki, lojalnie jednak uprzedzam, że nieznającym oryginału czasami może się być trochę trudno połapać w relacjach między postaciami. Po obejrzeniu filmu doskonale można jednak zrozumieć skąd ta niezdrowa wręcz popularność opowieści o mieszkańcach Rancza. To w końcu opowieść o grupie dobrotliwych przeciętniaków, którzy co prawda czasami pobiją kogoś, albo i coś ukradną, ale w końcu tak to już jest w Polsce. Wójt jest krętaczem, ale jak trzeba, to przymknie oko na przekręty innych. Wszyscy chodzą nawaleni, ale to w końcu lokalny koloryt. Poza tym, jak mawiał bohater pewnej kultowej powieści, jak tu nie pić, jak wszyscy piją. Nawet Amerykanie są tu dość przaśni, no bo jak inaczej potraktować Radosława Pazurę mówiącego po angielsku z rozpaczliwie imitowanym amerykańskim akcentem. Zresztą sam jest wcieleniem stereotypu tępego południowca. W Wilkowyje odnajdzie się każdy, bo to świat gdzie nie tylko nie trzeba się wstydzić własnych przywar, ale wręcz powinno się być z nich dumnym.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Ranczo" to jeden z najbardziej popularnych seriali komediowych ostatnich lat. W pewnym momencie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones