Recenzja filmu

Księga dżungli (2016)
Jon Favreau
Waldemar Modestowicz
Neel Sethi
Bill Murray

Wędrówka po krainie zwierząt

"Księga dżungli" jest bez wątpienia jednym z lepszych filmów Disneya ostatnich lat. Choć firma ta, przenosi książkę Rudyarda Kiplinga na wielki ekran już czwarty raz, robi to w nowym,
"Księga dżungli" jest bez wątpienia jednym z lepszych filmów Disneya ostatnich lat. Choć firma ta, przenosi książkę Rudyarda Kiplinga na wielki ekran już czwarty raz, robi to w nowym, spektakularnym stylu, traktując jednocześnie klasyczną historię z szacunkiem. Jon Favreau, inspirując się ukochaną przez wielu, animacją Disneya z 1967 roku, stworzył film, który w swej uniwersalności przypadnie zarówno młodszym, jak i starszym widzom.

Fabuła "Księgi dżungli" jest dobrze znana - Mowgli (Neel Sethi) zostaje przygarnięty jako dziecko przez watahę wilków, dorasta więc w towarzystwie zwierząt, nie zaznając poważniejszych zmartwień. Wszystko jednak się zmienia, gdy do dżungli powraca tygrys - Shere Khan (Idris Elba), który za dawno wyrządzone krzywdy znienawidził ludzi. W konsekwencji, Mowgli musi odejść ze stada i zamieszkać pośród ludzi. Pomaga mu w tym jego nauczyciel, czarna pantera Bagheera (Ben Kingsley), oraz niedźwiedź-filozof - Baloo (Bill Murray).


Na specjalną uwagę zasługuje przede wszystkim gra aktorska i tytułowa dżungla. Dla 11-letniego debiutanta, Neela Sethiego, który wcielił się w główną postać, udział w tak wielkim projekcie musiał być naprawdę wielkim przeżyciem. Fantastyczniejszym jest jednak to, że chłopiec świetnie udźwigną swoją rolę. Jego bohater jest postacią, który przez swoją dziecięcą prostotę i naiwność poddany jest brutalnemu testowi życia. W filmie mamy też delikatnie zarysowany wątek wykluczenia - w dżungli, chłopiec nie może w pełni wykorzystywać swoich ludzkich umiejętności, gdyż pełnokrwiści mieszkańcy puszczy czują się tym zgorszeni, ale też zagrożeni.



Sama zaś dżungla prezentuje się niemniej imponująco. Osoby pracujące nad efektami specjalnym naprawdę się postarały, gdyż cały świat w filmie został wygenerowany komputerowo. Obraz uderza w nas realizmem. Kiedy ogląda się te trawy, rzeki i drzewa poczucie sztuczności całkowicie zanika. Oczywiście, jak w każdym filmie wspomaganym przez animację komputerową, istnieje pewna namacalność efektów specjalnych, jednak w przypadku "Księgi dżungli", takie akcenty zdarzają się sporadycznie.



Jednakże dżungla to nie tylko zjawiskowa flora, ale także i jej mieszkańcy. Od tej strony zaczyna się dopiero prawdziwy majstersztyk filmu. Zwierzęta nie są przedstawione jako słodkie, beztroskie futrzaki, do których mogliśmy przywyknąć w animacji Disneya, ale jako istoty dzikie, nieokiełznane, w każdej chwili gotowe do ataku. Twórcy filmu doskonale uchwycili naturę zwierząt, dając im jednak bardzo ludzkie charaktery, przez co łatwo możemy się z nimi utożsamić. Dobrym przykładem tutaj jest postać tygrysa, Shere Khana, który jest świetnie wykreowaną postacią. Nikt nie wątpi, że jest on wielkim okrutnikiem i manipulatorem. Nie jest to jednak jednowymiarowa postać. Shere Khan, boi się ognia i ludzi, przez co stara się wyeliminować zagrożenie, jakim wydaje mu się mały Mowgli.



Film jest także dobry od strony muzycznej i głosowej. John Debney nagrał fantastyczną muzykę, która świetne współgra z obrazem. A osoby, które wychowały się na pierwotnej animacji Disneya, mogą, poczuć ciepło na sercu, słysząc znane kawałki, takich piosenek jak "Pod łapą cały świat" czy "Być jak ty". Pierwotna obsada również spisuje się w swoich rolach. Ben Kingsley jest wspaniałym Bagheerą, pełnym powagi i grozy, co dobrze oddaje głos aktora, a Bill Murray świetnie odnalazł się jako Baloo.

Jeżeli miałbym powiedzieć o minusach, to cóż... jest ich bardzo niewiele. Dla mnie chyba największym rozczarowaniem jest przedstawienie Baloo jako pociesznego niedźwiedzia, którym rządzi jego własny żołądek. Idąc na film, miałem nadzieję, że twórcy zainspirują się książką Kiplinga i przedstawią Baloo jako nie tylko przyjaciela Mowgliego, ale także jako jego srogiego nauczyciela, jakim go znamy z kart opowieści. Tymczasem Jon Favreau poszedł w innym kierunku, toteż kreacja tej postaci bardziej wierna jest bohaterowi animacji Disneya niż oryginałowi Kiplinga.



Drugim, nieco mniej rażącym aspektem filmu jest zbyt współczesny dialog. Jednak winę w tym, należy już dopatrywać się w osobach zajmujących się polską wersją dubbingową. Niektóre słowa jakie padają w filmie po prostu nie pasują i burzą klimat, jaką buduje opowieść. Tym samym tropem podąża piosenka w wykonaniu Piotra Fronczewskiego - "Być jak ty", którą możemy usłyszeć na końcu filmu. I z całym szacunkiem dla aktora - bo choć świetne gra, to jednak do śpiewania brak mu dobrego głosu. Pozostali członkowie polskiej obsady spisują się bez zarzutu: Bernard Lewandowski jest Mowglim, Jerzy Kryszak Baloo, Jan Peszek Bagheerą, a Jan Frycz zabójczym Shere Khanem.

Podsumowując - "Księga dżungli" Jona Favreau, to obraz, który bez wątpienia warto zobaczyć. To uniwersalna opowieść o dorastaniu, która spodoba się zarówno starszym, jak i młodszym widzom. Jednak tym, którzy umieją już czytać, proponowałbym wersję z napisami.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmowych adaptacji "Księgi dżungli", zbioru opowiadań wydanych w końcówce XIX wieku (!), było w... czytaj więcej
Jak w dzisiejszych czasach stworzyć dobre kino dla całej rodziny, które nie będzie ani infantylne, ani... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones