Recenzja filmu

Od czwartku do niedzieli (2012)
Dominga Sotomayor
Santi Ahumada
Emiliano Freifeld

Weekendowa entropia

Reżyserce Domindze Sotomayor Castillo udało się uchwycić ulotną właściwość okresu dzieciństwa: życie nie tyle z rodzicami, co obok nich. Niewidzialna bariera różnicy wieku i rodzicielskiej
Ciasne wnętrze samochodu to idealny katalizator skumulowanego napięcia. W sam raz nadaje się na przykład do filmowej wiwisekcji rodziny. Chilijskie "Od czwartku do niedzieli" podszyte jest widmem rychłej katastrofy, ale zła wróżba nie jest wypowiedziana na głos, a familijne defekty nie zostają skrupulatnie zbadane pod lupą. Tytułowe cztery dni opisują wyrwaną ze strumienia czasu i zawieszoną nad przepaścią bańkę. Zamiast turbulencji i efektownej kraksy mamy powolne opadanie. Zamiast dramatycznego lamentu – spokojną, niemal leniwą rejestrację postępującego powoli procesu entropii.

Oglądamy po prostu zapis tego, jak 10-letnia Lucia, jej 7-letni brat i ich rodzice wybrali się wspólnie na weekendową wycieczkę. 96 minut filmu – wydawałoby się: niewiele – rozciąga się w czasie tak, jakbyśmy faktycznie od czwartku do niedzieli podróżowali z bohaterami samochodem. Po drodze jest kilka nieco bardziej dynamicznych wydarzeń: kradzież owoców zza ogrodzenia, podwózka dwóch autostopowiczek, kemping, ale wszystko odbywa się w niespiesznym, "zwyczajnym" tempie.

Nasz punkt widzenia sytuuje się na tylnym siedzeniu samochodu. Familijną eskapadę obserwujemy oczami dziewczynki. Podróż płynie jej na zabawach, śpiewaniu piosenek, śledzeniu przesuwającego się krajobrazu. Niejako mimochodem, przy okazji, obserwuje ona też swoich rodziców. Czuć, że coś jest nie tak między dorosłymi, trudno jednak wskazać źródło napięć. Właściwy dramat rozgrywa się gdzieś obok, nie jest bezpośrednio dostępny dziecku. Do Lucii docierają jedynie powidoki tego, co dzieje się między jej matką a ojcem.

Reżyserce Domindze Sotomayor Castillo udało się uchwycić ulotną właściwość okresu dzieciństwa: życie nie tyle z rodzicami, co obok nich. Niewidzialna bariera różnicy wieku i rodzicielskiej zapobiegliwości oddziela doświadczenia dwóch pokoleń, determinuje ich równoległość, osobność. Dzieci podglądają i podsłuchują rodziców, ale ogranicza je zawsze ostrożność dorosłych albo ich własna rozproszona uwaga. To, że młodziutcy aktorzy są naturalni na tyle, by przywołać takie wrażenie, jest rezultatem świetnej roboty reżyserskiej, jaką z nimi wykonano. Zwłaszcza grająca Lucię Santi Ahumada jest bardzo wdzięcznym filmowym medium. Emanując skupioną powagą, prowokuje widza do odbiorczej czujności.

Castillo nie ukrywa, że to bardzo osobisty film. Wrażenie intymności podkreśla kamera, która cały czas trzyma się blisko bohaterów i odjeżdża dopiero, gdy ostatecznie manifestuje się schizma między rodzicami. Postacie zostają wówczas sprowadzone do sylwetek majaczących na tle jasnej pustynnej przestrzeni. Wyblakła (z upływem czasu?) tonacja barwna sprawia zresztą, że "Od czwartku do niedzieli" ogląda się jak zamglone wspomnienie z dzieciństwa. Scena zabawy w przejażdżkę na samochodowym dachu zaczerpnięta jest właśnie z młodości autorki. W tym obrazie niebezpiecznej zabawy zaklęty jest klucz do ambiwalentnego nastroju całego filmu. Beztroska młodości i widmo zagrożenia w jednym. 
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones