Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Birdman doda ci skrzydeł

W 2014 roku mieliśmy do czynienia z kilkoma mniej lub jeszcze mniej udanymi eksperymentami. "Boyhood" realizowany na przestrzeni 12 lat z udziałem tej samej obsady wywołał ekstazę wśród ogromnej większości krytyków. Nieważne, że jako film był nudny, przeciętnie zagrany i nieoryginalny, a wiele osób byłoby w stanie zrealizować ciekawszą produkcję, korzystając z nakręconych przez siebie scen z życia rodzinnego.

Innym eksperymentem była "Zaginiona dziewczyna" Finchera, czyli mroczny thriller przechodzący w absurdalną satyrę. Jednak i tutaj coś zgrzytnęło i w połowie filmu ze względu na gromadzącą się kupę absurdów człowiek przestaje traktować film poważnie. A kiedy jeszcze dostaje po oczach penisem Bena Afflecka, to już ma zupełnie dość.

A teraz do kin przyfrunął "BirdmanFilm, który ze względu na sprawną edycję mami widza, iż został zrealizowany jednym, nieprzerwanym ujęciem. Dodatkowo reżyser Alejandro González Iñárritu postanowił eksperyment utrudnić i w roli głównej obsadził gwiazdę sprzed dekad, dziś już nieco zapomnianą (Michael Keaton). I właściwie obie te próby zakończyły się powodzeniem – realizacja niektórych scen pieści oko, a Keaton udowadnia, że kojarzenie go głównie z rolą Batmana jest dużą niesprawiedliwością.



Były Batman wciela się tutaj w rolę Riggana Thomasa, aktora, który pamiętany jest głównie z tego, że grał kiedyś superbohatera Birdmana. Kreację tę jednak porzucił w 1992 roku (ostatni Batman z Keatonem pochodzi z tegoż samego roku). Riggan zrezygnował z Birdmana, ale Birdman nie zrezygnował z niego: pierzaste alter ego bohatera co rusz prześladuje Thomasa i przypomina, kim mógł być, gdyby słuchał jego rad i podejmował inne decyzje. Jednak Thomas pragnie teraz realizować się artystycznie poprzez wystawienie swej debiutanckiej sztuki na Broadwayu, którą jednocześnie: napisał, reżyseruje, współprodukuje ze swym przyjacielem (zaskakująco dobry Zach Galifininakis... Galiafianiakis… Galifinikas... Ten z brodą z "Kac Vegas") i gra w niej główną rolę.

Zbliżająca się dużymi krokami premiera zwiastuje katastrofę, a w jej uniknięciu nie pomagają Thomasowi problemy rodzinne i trudny we współpracy partner ze sceny, uznany już na Broadwayu aktor (w tej roli Edward Norton, o którym plotka głosi… że jest wyjątkowo trudny we współpracy).

Film jest nafaszerowany aluzjami, analogiami, symbolami i scenami (wraz z zakończeniem), które można interpretować na wiele różnych sposobów. Ale tutaj też pojawia się pierwszy problem filmu. Czy za lesbijskim pocałunkiem, który nie ma kontynuacji i znaczenia dla filmu, kryje się coś więcej? Jakaś wiadomość? Jakiś żart? A gdy już jesteśmy przy żartach, to od razu warto wytknąć drugi słaby punkt filmu: humor. Czy erekcja na scenie jednego z aktorów to, nomen omen, szczyt możliwości scenarzystów?

Jednakże z tych wszystkich "eksperymentów" Birdman i tak jest najbardziej udanym. Warto go zobaczyć choćby dla popisów aktorskich całej obsady, nie tylko Keatona. Ale jednak to ten ostatni przyciąga najbardziej – cudownie było dostać skrzydeł, podziwiając powrót bohatera z dzieciństwa w takim stylu ("Batman", "Sok z Żuka").

6
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje