W tym szaleństwie jest metoda (chyba)

Animacja różni się od pozostałych form przekazu filmowego tym, że pozwala jej twórcom na wykorzystanie niewyobrażalnej wręcz ilości środków wyrazu. Nieskrępowani gigantycznymi wydatkami na
Animacja różni się od pozostałych form przekazu filmowego tym, że pozwala jej twórcom na wykorzystanie niewyobrażalnej wręcz ilości środków wyrazu. Nieskrępowani gigantycznymi wydatkami na rekwizyty czy scenografię autorzy mogą puścić wodze fantazji i zrealizować swoje najbardziej szalone, surrealistyczne wizje. Efekty często są niezwykle interesujące, nieraz ciekawsze od tych uzyskanych przy kręceniu standardowego filmu aktorskiego. Doskonałym przykładem wykorzystania, wspomnianych wcześniej, atutów animacji jest debiutanckie dzieło Dasha Shawa - "Cała szkoła idzie na dno". 

Fabuła "Całej szkoły…" operuje wieloma dobrze znanymi, sprawdzonymi schematami. Główny bohater, noszący imię i nazwisko samego reżysera, jest uczniem przeciętnego liceum oraz redaktorem niezbyt poczytnej gazetki szkolnej. Filmowa historia rozpoczyna się wraz z nadejściem kolejnego roku nauki, którego początek nie jest dla Dasha zbyt optymistyczny. Bohater traci kontakt ze swoim najlepszym przyjacielem, gdy ten zaczyna umawiać się z koleżanką. Na domiar złego chłopak dowiaduje się, że centymetry dzielą jego szkołę od katastrofy – osunięcia klifu, na którym znajduje się budynek. Dash próbuje ostrzec przed niebezpieczeństwem swoich znajomych oraz szkolnych włodarzy, zostaje jednak przez obie te grupy wyśmiany. Jego słowa okazują się (co sugeruje już sam tytuł filmu) prorocze.

Po paru minutach oglądania "Całej szkoły…" dochodzi się do kluczowych dla oceny tego filmu wniosków. To nie fabuła odgrywa w dziele Shawa pierwsze skrzypce, a forma - bezkompromisowa, przerysowana, prześmiewcza, a przede wszystkim niesamowicie świeża, autorska. Można tę szaloną animację głęboko pokochać albo z całego serca znienawidzić. Od samej formy zależy tak naprawdę czy seans będzie dla widza przyjemnym, odprężającym doświadczeniem czy raczej trudnym do wysiedzenia, źle spożytkowanym czasem. Nawet najbardziej zagorzali krytycy sposobu animacji Shawa powinni jednak docenić fantastycznie wykonany dubbing. Prym w tym aspekcie wiedzie oczywiście Jason Schwartzman, czyli długoletni współpracownik Wesa Andersona. To właśnie w filmie Amerykanina ("Fantastyczny Pan Lis") aktor zdobywał pierwsze szlify używając do kreacji postaci jedynie własnego głosu. Doświadczenie zdobyte na planie animacji Andersona pozwoliło Schwartzmanowi w "Całej szkole…" nadać swojemu bohaterowi niepodrabialnego charakteru, który sprawia, że Dasha w jego wykonaniu da się lubić już od pierwszych sekund. Uznanie budzi również rozmach, z jakim Shaw przenosi swoją rozbuchaną wizję na ekran. Na pokładzie dryfującej po oceanie szkoły uświadczymy m.in. teledyskowych sekwencji, gier światłocieni, groteskowo patetycznych przemów, czy nawet naturalistycznie ukazanej śmierci (znamienne pożarcie przez rekiny). 

Jeżeli damy się porwać nietuzinkowej wizji artystycznej Shawa, akceptując tym samym wszystkie reguły, którymi rządzi się wykreowany przez reżysera świat, możemy na "Całej szkole idącej na dno" bawić się naprawdę świetnie. Wówczas nieoczywiste rozwiązania formalne będą dla nas pozytywnym zaskoczeniem, a sami opuścimy seans szczęśliwi, że spędziliśmy blisko półtorej godziny na dobrej zabawie. Dużym rozczarowaniem jest, że film Shawa najprawdopodobniej nie doczeka się standardowej dystrybucji kinowej w Polsce. Do tej pory nie wyznaczono terminu jego potencjalnej premiery, a jedynymi okazjami aby go zobaczyć były pokazy festiwalowe. Warto jednak cierpliwie czekać i mieć nadzieję, gdyż jest to pozycja z całą pewnością godna uwagi.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones