Recenzja filmu

Czas śmierci (2002)
Marcus Adams
James Hillier
Joe Absolom

Czas śmierci

Czy zastanawialiście się kiedyś co może dać wam maksymalny odlot? Alkohol, narkotyki, sporty ekstremalne, a może seans spirytystyczny? Tak, to właśnie pod wpływem alkoholu i „chemii”
Czy zastanawialiście się kiedyś co może dać wam maksymalny odlot? Alkohol, narkotyki, sporty ekstremalne, a może seans spirytystyczny? Tak, to właśnie pod wpływem alkoholu i „chemii” grupka znajomych zastanawiała się nad podobną kwestią. Pierwsza wizja była taka, aby zorganizować konkurs, kto ostatni „wciągnie kreskę” z torów kolejowych przed nadjeżdżającym pociągiem. I faktycznie, jak pomyśleli, tak zrobili, jednak zabawa ta dość szybko im się znudziła i „orbitując w przestworzach” wrócili na studencką imprezę. Drugą próbę zabicia dłużącego się czasu wymyśla Lucy, która zaproponowała seans spirytystyczny – oczywiście miał on być zupełnie niegroźny. Pomysł szybko przypadł do gustu pozostałym osobom i po znalezieniu odpowiedniego miejsca przystąpili do „zabawy”. Przed rozpoczęciem seansu Lucy ostrzegła swoich przyjaciół, aby w momencie, gdy uda się im nawiązać kontakt, w żadnym wypadku nie odrywali palców od szklanki i nie odchodzili od stołu. Na pożądane efekty rozrywki, jaką sobie zaserwowali nie musieli czekać zbyt długo i zaraz na początku udało się im nawiązać kontakt z duchem, a szklanka postawiona na środku stołu przemieszczając się w kierunku kartek z literkami najpierw stworzyła słowo, „DJINN” (co w pierwszej chwili sprawiło wszystkim dość dużo radości) a następnie „ALL WILL DIE” (wszyscy umrzecie). Ta druga wiadomość już nie wzbudziła tak powszechnego entuzjazmu i jeden z uczestników seansu (Liam) nie wytrzymując napięcia, odbiegł od stołu. Tym samym zamknął on otwarte drzwi i zatrzymał przywołanego ducha w realnym świecie. Przyjaciele bardzo szybko przekonali się, że zadarli z wyjątkowo paskudną zjawą. Kilkanaście minut po seansie ginie pierwsza osoba, która nie wiedzieć, czemu skoczyła z dachu. W pierwszej chwili jej śmierć nie była jakimś wielkim zaskoczeniem, bo w końcu mogła przedawkować i po prostu poczuła się Supermanem. Jednak koroner na zwłokach zauważył dość dziwne wyglądające poparzenia. Po powrocie do domu nikt nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Zaduma jednak nie trwała zbyt długo, ponieważ jeszcze tej samej nocy umiera kolejna osoba. Zaczyna się walka o przetrwanie... Trup ściele się gęsto, bohaterowie giną jeden po drugim. W akcie ostatecznej desperacji trzech pozostałych przy życiu przyjaciół postanawia odwołać ducha "rytuałem wypędzania". Wracają w to samo miejsce gdzie odbył się seans i tu odkrywają przerażający fakt......Jaki? Przekonajcie się już sami. Za reżyserię “Long Time Dead” odpowiedzialny był absolutny wówczas debiutant Marcus Adams. W tej chwili ma on na swoim koncie trzy obrazy i powiem szczerze, że do żadnego z nich za bardzo czepiać się nie można. Pomimo braku doświadczenia przed rozpoczęciem prac na planie „Czasu Śmierci” ani razu podczas seansu nie zauważyłem amatorstwa. Można nawet powiedzieć, że w pewnym stopniu czuć bardzo przyjemny powiew świeżości. Już od samego początku niezwykle trafnie kreowana jest główna intryga, która, pomimo że na pozór dość banalna zostaje przedstawiona w odpowiednio mrocznej tonacji. Z początku obawiałem się, że cała akcja będzie schematyczna, gdyż jest to typowy horror z nurtu „teen”,(czyli wszystko toczy się w kręgu młodzieżowym), ale szybciutko okazało się, że moje obawy był zupełnie bezpodstawne. Cały film został nakręcono w Europie, a dokładnie we Francji, co dodało przedstawionym w nim wydarzeniom odpowiedniego kolorytu. Stara urbanistyka opuszczonych fabryk i wąskich uliczek bardzo charakterystycznych dla miast na Starym Kontynencie tworzy niezwykle ciekawy klimat. Większa część akcji rozgrywa się w nocy, a że jest odpowiednio tajemnicza również ona wspaniale wspomaga swą formą linie klimatyczną. Nie sposób też narzekać na aktorstwo i pomimo tego, że obsada na planie jest dość młoda ze swoich obowiązków wywiązała się całkiem sprawnie. Dla mnie najważniejsze było to, że wszyscy zaprezentowali równy poziom i nieudolną grą nie rozpraszali mojej uwagi. Gdybym już tak naprawdę chciał się czepiać czegokolwiek, to minusa wstawiłbym za dość mizernie wykonane efekty specjalne. Wydaje mi się, że nie potrzebnie twórcy uciekli się tu do komputerystyki. Gdyby postawić na tradycyjną charakteryzację ogólny poziom występujących w tym obrazie tricków mógłby być znacznie lepszy. No i może troszeczkę przeszkadzała mi muzyka – już nie chodzi mi o same piosenki, lecz ich dopasowanie do ekranowych wydarzeń. Czasami ma się wrażenie, że akcja sobie, a muzyka sobie. Pomimo tych dwóch małych „usterek”, jakie „Long Time Dead” posiada, wydaje mi się, że jest to na pewno jeden z lepszych filmów grozy, jakie pojawiły się w 2002 roku. Bez wątpienia jest to obraz ciekawy, w którym można doszukać się kilku interesujących niuansów. Dużym plusem jest tu oryginalna fabuła, która potrafi zaintrygować widza. Nienagannie udało się wykreować klimat, a i gra aktorów stoi na przyzwoitym poziomie. Nie jest to może jakiś bardzo wybitny produkt, ale miłośnicy klimatycznego kina powinni dać się porwać opowiadanej historii. Jeżeli szukacie pewnej odmiany, a dodatkowo lubicie obrazy z nurtu „teen”, „Czas Śmierci” na pewno przypadnie wam
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nigdy nie przepadałem za kinem angielskim. Znacznie odbiega od amerykańskich produkcji, a poza tym w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones