Recenzja filmu

Czwarty stopień (2009)
Olatunde Osunsanmi
Milla Jovovich
Will Patton

Alaska Alien Project

Czego tu nie ma? "Blair Witch Project" biegnie pod rękę z "Archiwum X", by po chwili przywitać się z "Szóstym zmysłem". A jakby komuś było jeszcze mało, to na dokładkę otrzymuje "Egzorcystę".
Wyjściowy pomysł horroru Olatunde Osunsanmiego jest tyleż intrygujący, co karkołomny. W pierwszej scenie grająca główną rolę Milla Jovovich oznajmia nam, że wszystko, co za chwilę zobaczymy, miało miejsce w rzeczywistości. Aby w pełni uwiarygodnić swój film, reżyser dzieli  ekran na dwie połowy. Po jednej stronie pokazywane są materiały archiwalne dokumentujące przerażające wydarzenia, do których doszło w miasteczku Nome na Alasce w 2000 roku. Po drugiej możemy zobaczyć ich szczegółową rekonstrukcję z udziałem aktorów.

Jeśli chcecie dobrze bawić się na seansie "Czwartego stopnia", pod żadnym pozorem nie szperajcie  na jego temat w Internecie. Przyjmijcie, że twórcy traktują sprawę poważnie i nikt nie robi tutaj odbiorcy w butelkę. Wówczas opowieść o psycholożce odkrywającej kosmiczny spisek przeciwko ludzkości może parę razy porządnie napędzić Wam stracha.  

Tytuł filmu nawiązuje do czterostopniowej skali kontaktów z pozaziemską cywilizacją. Na najwyższy ze stopni zasługuje, oczywiście, porwanie przez kosmitów. Na ślad takowego wpada dr Abbey Tyler (Jovovich), której pacjenci zaczynają z niezrozumiałych powodów popadać w obłęd. Bohaterka też nie czuje się najlepiej – kilka miesięcy wcześniej jej mąż został zamordowany w tajemniczych okolicznościach. Mimo przeciwności losu pani doktor dzielnie dąży do odkrycia prawdy, czym skupia na sobie uwagę wyjątkowo sceptycznie nastawionego szeryfa.

Czego tu nie ma? "Blair Witch Project" biegnie pod rękę z "Archiwum X", by po chwili przywitać się z "Szóstym zmysłem". A jakby komuś było jeszcze mało, to na dokładkę otrzymuje "Egzorcystę". Cała ta mieszanka nie zawsze działa z jednakowym powodzeniem, tym bardziej że reżyserowi trudno jest utrzymać napięcie. Niektóre fabularne przewrotki nie wypalają, inne nie pojawiają się tam, gdzie powinny. Ostatecznie największym straszakiem okazują się nagrania wideo, w których prawdziwa doktor Tyler jest świadkiem lewitowania i piekielnych wrzasków swoich pacjentów. Przypuszczam, że "Czwarty stopień" miałby większego kopa, gdyby składał się wyłącznie z archiwalnych materiałów. Pamiętacie, jak skutecznie sprawdziło się to  chociażby w przypadku "Paranormal Activity"? Szkoda też, że Osunsanmi nie zdecydował się na mocniejsze zakwestionowanie poczytalności bohaterki, która w krótkim czasie przeżywa przecież kilka tragedii (oprócz śmierci męża musi sobie jeszcze poradzić z nagłą ślepotą córeczki).

Tak sobie narzekam z obowiązku, ale przecież były w filmie momenty, gdy kuliłem się w fotelu ze strachu. Jeśli więc macie ochotę zmaltretować swoje nerwy letnią wieczorową porą, "Czwarty stopień" nada się w sam raz.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film Olatunde'a Osunsanmiego otwiera zręcznie zmontowana sekwencja, w której Milla Jovovich wygłasza... czytaj więcej
W pierwszych ujęciach filmu obserwujemy Millę Jovovich, która w przeplatanych, ostrym jak brzytwa... czytaj więcej
Na fali popularności filmu "Paranormal activity" z 2007 roku, reżyser Olatunde Osunsanmi stworzył własną... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones