Recenzja filmu

Flow (2024)
Gints Zilbalodis

Fajne zwierzątka

Wyciszył mnie ten seans - dawno nie byłem tak odprężony podczas oglądania filmu. W przeciwieństwie do mojego kota, który podekscytowany aktywnie zerkał na ekran. Momentami musiałem dzielić moją
Wyciszył mnie ten seans - dawno nie byłem tak odprężony podczas oglądania filmu. W przeciwieństwie do mojego kota, który podekscytowany aktywnie zerkał na ekran. Momentami musiałem dzielić moją uwagę, żeby sprawdzać jego reakcje na poszczególne sceny. W jednej, gdzie ekranowy kitek uciekał przed powodzią, mój zaczął stopniowo przybliżać pyszczek do ekranu, jak gdyby nie wiem, chciał mu pomóc. Solidarność czarnych kitków z żółtymi oczami została potwierdzona.

 

Flow kojarzy mi się poniekąd z tytułami z innej gałęzi kultury, takimi jak Abzu i Journey. Przygoda otulona w relaksacyjną eksplorację nieznanego świata. Z tym relaksem to też nie dajcie się zwieść, bo nasza zwierzęca ekipa w te 80 minut napotyka się na mnogość przeszkód i niebezpieczeństw. Wielu z Was zapewne kibicując zwierzakom będzie siedziała na skraju fotela przez większość seansu.

Nie wiem, jaka jest Wasza tolerancja na animację, ale jeśli oglądaliście niedawno Arcane, a dotychczas był to głównie Pixar, to Flow po zwiastunie może sprawiać wrażenie przesiadki na PlayStation 2. W animacji dość często można zauważyć klarowny podział na “mamy bardzo dużo hajsu i czasu, robimy to tak”, a “nie mamy ani hajsu ani czasu, musimy kombinować kreatywnie”. Flow w zasadzie jest gdzieś pomiędzy.


To nie jest mój preferowany styl, ale oczy dość szybko się przyzwyczaiły i ostatecznie zaakceptowałem tę animację. Zauważyć można decyzje, które zostały podjęte - mnogość niedociągnięć, kosztem ładnie animowanej wody i skali świata. Flow sprawdza się głównie dzięki ekspresji zwierząt, których emocje są czytelnie przekazywane poprzez animację. Dodatkowo trychromatyczna paleta barw (błękit, pomarańcz, zieleń) sprawia, że łatwo się w ten świat zanurzyć.

Warto też dodać, że Gints Zilbalodis (twórca) cały ten film stworzył w Blenderze (popularne, darmowe oprogramowanie do modelowania i animacji 3d), gdzie końcowy rendering zrobił na swoim własnym PC. Zazwyczaj do renderowania używa się “farm do renderowania”, czyli kilku mocnych kompów, które będą się dla nas smażyć przez cztery doby, żeby wygenerować animację. Gints sobie to sam ogarnął i nawet nie było postprodukcji, wszystkie kolorki zmieniał manualnie shaderami. Mógłby zbijać pionę z gośćmi od efektów z Godzilla Minus One.

Z łatwością mógłbym powiedzieć, że kocham te kitki i łatwo mnie nimi kupić, stąd też łykam wszystko, co je uwzględnia w dużych ilościach. Nie do końca tak jest - odbiłem się od Stray. Flow jest animacją, jaką Stray chciał być grą. Tutaj ta kitkowość jest częścią wyrażania czegoś więcej, na większą skalę - naturalizmu i zwierzęcości. Reszta zwierzaków poniekąd też buduje swój charakter wokół typowo “swoich” cech. Fafiki szczekają na wszystko, lemury śmieszkują, a ptaki mają swój świat, którego nikt nie kuma.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Recenzja Flow
Ze wszystkich kocich dziwactw, które zacierają granicę między logiką a metafizyką, najbardziej lubię tzw.... czytaj więcej
Michał Walkiewicz
Michał Walkiewicz
9