Recenzja filmu

Grigris (2013)
Mahamat-Saleh Haroun
Souleymane Démé

Siła kobiet

Nowy film Mahamata-Saleha Harouna nie jest dziełem nadmiernie skomplikowanym. Fabuła jest dość prosta, pozbawiona niespodzianek. Jeśli zaskakuje, to dzieje się tak raczej ze względu na
"Grigris" to przykład kina, które wielu widzów mocno irytuje. Trwa 100 minut, z czego przez 90 nic się nie dzieje. Potem jednak przychodzi końcówka, która wywraca cały film do góry nogami, nadając mu sens. To naprawdę satysfakcjonujące zakończenie filmu, ale żeby się o tym się, należy wykazać się cierpliwością.

Jesteśmy w Czadzie. Tytułowy Grigris w Polsce pewnie uznany byłby za niepełnosprawnego i dostał rentę. Jednak kiedy się na niego patrzy, słowo "niepełnosprawny" nawet przez chwilę nie pojawia się w głowie. Jest pełen życia, chora noga wcale go nie ogranicza, a czasem wręcz bardzo się przydaje. Mężczyzna potrafi nawet zdobyć serce prostytutki, co nie jest łatwe, zawód ten wymaga przecież sporej dozy cynizmu chroniącego przed okrucieństwem dnia codziennego. Życie Grigrisa płynęło spokojnie do czasu, kiedy jego ojczym rozchorował się i trafił do szpitala. Leczenie wymaga pieniędzy, których bohater nie ma. Postanawia je zdobyć, oszukując przemytników benzyny. Wydaje mu się, że jest sprytny. Szybko dowie się, że wcale tak nie jest.

Nowy film Mahamata-Saleha Harouna nie jest dziełem nadmiernie skomplikowanym. Fabuła jest dość prosta, pozbawiona niespodzianek. Jeśli zaskakuje, to dzieje się tak raczej ze względu na scenerię. W końcu dla większości widzów Czad jest miejscem egzotycznym. Stąd też, ponieważ brakuje prawdziwych fabularnych wyzwań, uwagę skupiają scenki rodzajowe ukazujące chociażby to, jaką rolę w życiu codziennym odgrywa tradycja koraniczna. Sama opowieść płynie spokojnie, nawet w sekwencjach akcji. Składają się na nią krótkie epizody przybliżające to, jak funkcjonuje na co dzień główny bohater. Zupełnie nie zdziwi mnie, jeśli osoby pozbawione cierpliwości usną na filmie albo – co gorsza – z niego wyjdą.

Radzę pozostać na miejscach, bo końcówka wynagradza wszystko. Oto okazuje się, że "Grigris" to w rzeczywistości opowieść o tym, jak ważna jest w życiu jednostki przynależność do grupy. Społeczność jest gwarantem bezpieczeństwa, a czasem i życia. Haroun wbija widzom do głowy to przesłanie w bardzo pomysłowy sposób. Mnie z całą pewnością tym właśnie chwytem przekonał do swojego filmu.

Choć nie jest to wcale jedyna rzecz warta uwagi. "Grigris" jest opowiedziany w bardzo malowniczy sposób. Udały się twórcom zwłaszcza ujęcia portretowe. Zarówno Souleymane Deme (który gra Grigrisa), jak i Anaïs Monory (która wciela się w postać ukochanej głównego bohatera) są niezwykle fotogeniczni. Na ich twarzach cudownie tańczy światło i cień, co reżyser z operatorem wykorzystali w stu procentach. Trudno pozostać obojętnym na piękno. Zachwyt wydaje się tu stanem jak najbardziej naturalnym.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones