Recenzja filmu

Historia Souleymane'a (2024)
Boris Lojkine
Abou Sangaré

Jak autentyczne jest twoje cierpienie? Trzy dni z migrantem starającym się o azyl w nagrodzonym w Cannes filmie “The Story of Souleymane”

Młodzi mężczyźni przyjeżdżają z Afryki, by wykorzystywać dobre europejskie serca, dobierają się do kobiet i zasiłków. Roznoszą tajemnicze pasożyty i pierwotniaki, choroby, które farbują języki
Młodzi mężczyźni przyjeżdżają z Afryki, by wykorzystywać dobre europejskie serca, dobierają się do kobiet i zasiłków. Roznoszą tajemnicze pasożyty i pierwotniaki, choroby, które farbują języki na niebiesko. Wierzą w wróżki zębuszki i spadające gwiazdki z nieba. Mniej więcej taki obraz uchodźcy serwują standardowe prawicowe media europejskie. Souleymane jest młodym mężczyzną z Afryki i na tym podobieństwa z powyższym opisem się kończą. 
Przyjechał do Europy, bo chce pomóc chorej mamie. Od rana do wieczora jeździ na rowerze, dostarcza jedzenie. 50% zarobionych pieniędzy zabiera mu właściciel konta aplikacji którą się posługuje. Nie może mieć własnego, bo pracuje nielegalnie. Śpi w przytułku dla bezdomnych i jak mantrę, pod nosem, codziennie powtarza historię swojego życia. Lub raczej najgorszą zmyśloną wersję życia, która, w przypadku starania się o azyl wydaje się być jedyną słuszną. 

Historia musi być opanowana do perfekcji, bowiem już za dwa dni Souleymane odbędzie rozmowę, która zweryfikuje czy aby na pewno jest mu tak źle jak mu się wydaje i zaważy o jego losie we Francji. W urzędzie, w małym pokoju za komputerem usiądzie kobieta i spróbuje za pomocą tabelki oszacować jak autentyczne jest jego cierpienie.

"The Story of Souleymane" rozpoczynamy, śledząc chłopaka na rowerze. Jest wieczór, pada deszcz, on pędzi ulicami Paryża, ucieka przed czerwonym światłem, jakby była to walka na śmierć i życie. Dokumentalny styl, roztrzęsiona kamera, granica między rzeczywistością a sztuką zaciera się. 

Mama prosi Souleymane’a przez telefon: Wróć, dlaczego tam pojechałeś? Bohatera poznajemy w momencie, gdy coraz ciężej mu odpowiedzieć na to pytanie. Boris Lojkine panuje nad napięciem kapitalnie. Oglądanie historii Souleymane’a jest jak obserwowanie klepsydry wypełnionej piaskiem. Z każdą kolejną sceną ziarenek po jednej stronie jest coraz więcej, a po drugiej coraz mniej. Na końcu napięcie jest nie do wytrzymania. I dokładnie wiemy co się stanie. Ziarenka po jednej ze stron skończą się.

Dynamiczne ujęcia sprawiają wrażenie, jakby operator rzeczywiście biegał za uciekającym przed ziarenkami piasku chłopakiem. I jest to maraton, bowiem kamera nie opuszcza chłopaka ani na sekundę. Tłem całości jest Paryż, jednak nie ten stereotypowy, ale ten drugi, naturalistyczny, głośny, nieprzyjazny, skąpany w deszczu z niezadowolonymi i groźnymi francuzami łypiącymi na przechodniów zza rogów starych ulic.

W główną rolę wciela się Abou Sangare, mechanik pochodzenia gwinejskiego, od sześciu lat żyjący w Amienis, małym mieście na północy Francji. Jak wspominał w jednym z wywiadów reżyser, ludzkie doświadczenie najlepiej opowiada historię. I tę autentyczność czuć przez każdą sekundę filmu.

Ta historia jest na prawdę prosta. I to dzięki tej prostocie film wygrywa. Wygrywa dosłownie, bowiem "The Story of Souleymane" zdobył nagrodę Jury w selekcji Un Certain Regard podczas Festiwalu w Cannes, któremu przewodniczył Xavier Dolan, a sam Abou Sangaré nagrodzony został za swoją rolę nagrodą dla najlepszego aktora.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?