Recenzja filmu

Italiani (2011)
Łukasz Barczyk
Renate Jett
Krzysztof Warlikowski

Włoski dla zaawansowanych

Czuć w nim osobisty ton, widać świadomość filmowej formy i gotowość do podjęcia intertekstualnej gry.
Ten Hamlet swoje już powiedział. Od frazy "być albo nie być" zaczynała się adaptacja dla Teatru Telewizji, w której Łukasz Barczyk zabrał szekspirowskiego cierpiętnika głęboko pod ziemię, do kopalni soli w Wieliczce. W "Italiani", swobodnej trawestacji hamletowskich motywów, bohater nie zadaje już pytań i nie szuka odpowiedzi. Z samego filmu pozostają obrazy: przecinająca zieloną polanę kobieta w krwistoczerwonej peruce, duch ojca przekazujący młodemu mężczyźnie tajemną wiedzę o swojej śmierci, zamrożona w kadrze posiadłość i drzewa wyginające się do rytmu włoskiej pieśni faszystowskiej.

"Italiani" to historia, która wykiełkowała z pomysłu na formę filmową – ekspresjonistyczną, zanurzoną w tradycji wideo-artu i sztuk wizualnych, ozdobioną ornamentami filmowych konwencji grozy i cytatami z klasyki (faszystowska aura otulająca trawiony chorobą amoralności świat przywodzi na myśl "Zmierzch Bogów" Viscontiego). Owa kształtująca narrację forma pozwala Barczykowi na przesunięcie akcentów w obrębie dramatu. Reżysera interesuje głównie relacja bohatera (pasujący jak ulał do przyjętej konwencji Krzysztof Warlikowski) z matką (aktorka Teatru Nowego Renate Jett). To z psychoanalitycznego i estetycznego punktu widzenia ciekawy trop i solidny materiał dramatyczny (co nie zmienia faktu, że ze wszystkich przeróbek szekspirowskiego arcydzieła najlepszy jest komediowy "Hamlet 2" o  spełnionym nauczycielu i niespełnionym pisarzu, który postanawia napisać kontynuację sztuki).  

Wasza reakcja na "Italiani" zależy w głównej mierze od tolerancji na eksperymenty formalne w ogóle. Na szczęście film Barczyka jest o wiele ciekawszy niż żenujący spektakl z udziałem twórcy, który parę dni temu wystawiła w swoim przybytku Krytyka Polityczna (w skrócie: panowie i panie spotkali się, żeby z inteligenckiej orbity zrzucić bombę na schlebiający niskim gustom polski, tfu!, przemysł kinematograficzny). Czuć w nim osobisty ton, widać świadomość filmowej formy (szkoda, że Barczyk nie potrafi o niej opowiadać bez wylewania wiadra jadu na kolegów – wprawdzie po fachu, za to bez szkoły) i gotowość do podjęcia intertekstualnej gry. I choć uważam, że filmy pokroju "Italiani" nie są pierwszą potrzebą polskiego kina, to zgadzam się, że bez nich nasza kinematografia na pewno nie wyzdrowieje.   
 
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones