Recenzja filmu

Klopsiki kontratakują (2013)
Cody Cameron
Kris Pearn
Bill Hader
Anna Faris

Kanapka też człowiek

Cody Cameron i Kris Pearn spisali się na medal. Widać, że inspirowali się japońskimi animacjami. Mamy tutaj bowiem do czynienia z tym samym szaleństwem kolorów i nadekspresją w zachowaniu
Mam spory problem z nową animacją Sony. Jako czysta rozrywka jest wszystkim tym, czym powinna być familijna produkcja. Dobrze bawić się będą na niej nie tylko dzieci, ale też ich rodzice. Jednak za kolorowym zawrotem głowy kryje się bardzo wątpliwe przesłanie, które – jeśli dzieci są podatne na wpływy – może spowodować gwałtowny wzrost liczby niejadków i przypadków anoreksji.

"Klopsiki kontratakują" zaczynają się tam, gdzie skończyły "Klopsiki i inne zjawiska pogodowe". Jeśli ktoś nie widział pierwszej części, może spokojnie wybrać się na kontynuację, ponieważ film zaczyna się od szybkiego streszczenia, tak że widz zupełnie bezboleśnie zostaje wciągnięty w nową przygodę. Dzielny wynalazca Flint rozpoczyna animację, mając świat u swoich stóp. Otrzymał propozycję pracy w firmie stworzonej przez jego idola. Niestety bohater nie wie, że jego naukowy guru nie jest człowiekiem sympatycznym i że tak naprawdę zamierza wykorzystać wynalazek Flinta w okrutnych celach...

Cody Cameron i Kris Pearn spisali się na medal. Widać, że inspirowali się japońskimi animacjami. Mamy tutaj bowiem do czynienia z tym samym szaleństwem kolorów i nadekspresją w zachowaniu bohaterów. Dziwne, że nie pojawiają się "dymki". Wszystko to sprawia, że dzieciaki będą animację pożerać wzrokiem i doskonale się na niej bawić. Ich ulubieńcami mają szansę stać się: małpi asystent Flinta (który często swoimi wybrykami na drugim planie skutecznie odwraca uwagę od tego, co dzieje się z głównymi bohaterami) oraz urocza Poziomka. Na ekranie cały czas coś się dzieje, wszystko pulsuje szaleńczą przygodą.

Twórcy animacji "Klopsiki kontratakują" pomyśleli też o towarzyszących dzieciom dorosłych. Dla nich w filmie znalazła się ostra satyra na wyścig szczurów i pracę w wielkich korporacjach, które niby zapewniają wiele wygód (ich symbolem staje się w animacji kubek z kawą). W zamian czynią z pracowników dobrowolnych niewolników, mamiąc ich wizją awansu, który w rzeczywistości osiągnąć może ledwie 0,01% zatrudnionych. Od czasu do czasu pojawiają się też lekko dwuznaczne dialogi, nic naprawdę obrazoburczego, ale na twarzach dorosłych zapewne wzbudzą uśmiech, podczas gdy dzieci nawet ich nie zauważą skupione na wyczynach małpki.

Skoro więc wszystko jest tak "fajowskie", to w czym tkwi problem? Głównie w wykreowanym świecie, w którym żywność stała się żywymi istotami i to obdarzonymi inteligencją. Warzywa, owoce, kanapki, burgery są tutaj cudownymi stworzeniami, których bohaterowie będą bronić przed "mordercami" próbującymi uczynić z nich produkt masowej konsumpcji. Żaden rodzic przy zdrowych zmysłach nie zmusi dziecka do zjedzenia jego ulubionego czworonożnego pupila, a po tym filmie żywność stanie się właśnie takim ulubieńcem. Ciekaw jestem, jak matka lub ojciec spróbują przekonać syna bądź córkę do zjedzenia ogórka po tym, jak dziecko będzie się zachwycać sympatyczną rodzinką ogórków z żyłką do wędkowania. Ale być może nie doceniam żyłki kanibalistycznej tkwiącej w małych pociechach.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones