Recenzja filmu

Kondom des Grauens (1996)
Martin Walz
Udo Samel
Peter Lohmeyer

LPR przedstawia: film o skutkach stosowania antykoncepcji

Słowa "adaptacja komiksu" ostatnio źle mi się kojarzą, a wszystko to zasługa Hollywood, które masowo wykupuje prawa do ekranizowania komiksów i zalewa rynek głupimi filmami science-fiction o
Słowa "adaptacja komiksu" ostatnio źle mi się kojarzą, a wszystko to zasługa Hollywood, które masowo wykupuje prawa do ekranizowania komiksów i zalewa rynek głupimi filmami science-fiction o kolejnym superbohaterze z supermocami, który mieszka w supermetropolii i musi zwalczać superzłoczyńców... Szkoda tylko, że z tej manii wielkości nie wychodzą superfilmy, a pospolite efekciarskie gnioty - nudne, niejednokrotnie wręcz obrażające inteligencję widza. Oczywiście w tym momencie mocno generalizuję, ponieważ tacy na przykład Japończycy potrafią zrobić dobrą ekranizację komiksu. Jeśli ktoś jednak ma już dosyć superbohaterów i chciałby zobaczyć adaptację komiksu o zwykłym człowieku, spośród wielu tytułów może sięgnąć po "Kondom des Grauens" - adaptację niemieckiego undergroundowego komiksu autorstwa Ralfa Königa, opowiadającego o zwyczajnym-niezwyczajnym detektywie. Oto przenosimy się do Nowego Jorku połowy lat 90. ubiegłego stulecia. W jednej z obskurnych dzielnic miasta znajduje się hotelik Quickie - miejsce schadzek zarówno hetero-, jak i homoseksualistów. Któregoś dnia do hotelu zawitał nauczyciel ze swoją uczennicą; nieszczęsnej zabrakło kilku punktów do zaliczenia egzaminów, tak więc troskliwy pedagog zaoferował, że dopisze je po kryjomu, jeśli ona odbędzie z nim stosunek. Dziewczę bardzo niechętnie się zgodziło, ale nim opiekun doszedł do sedna sprawy, stało się coś niesamowitego - prezerwatywa odgryzła mu członek! Tej samej nocy w hotelu doszło jeszcze do kilku takich przypadków. Oskarżone o odgryzanie dziewczęta uparcie twierdzą, że są niewinne, a sprawcą całego zamieszania jest lateksowa osłonka. Komendant policji wysyła do hotelu swojego najlepszego człowieka - detektywa Mackeroniego. Ten po przybyciu na miejsce prawie od razu zapomina o pracy, ponieważ spotyka Billy'ego, męską dziwkę, który od razu wpada mu w oko. Mężczyźni idą do pokoju w wiadomym celu, ale szybko dochodzi do nieszczęścia. Urażona niepochlebnymi opiniami na swój temat prezerwatywa odgryza Mackeroniemu jądro. Od tego momentu sprawa będzie miała dla detektywa charakter osobisty - wyśmiewany przez szefa i współpracowników nie spocznie, póki nie odkryje, kto stoi za tymi bezczelnymi aktami terroryzmu. Musi się jednak pospieszyć, ponieważ prezerwatywy zaczynają już atakować przypadkowych Nowojorczyków, niezależnie od ich płci... Pierwsza rzecz, którą trzeba sobie wyjaśnić: jest to film klasy B, więc osoby w ogóle nie przepadające za takim kinem z góry mogą zrezygnować z jego oglądania. Jeśli ktoś ma uprzedzenie do homoseksualistów, mniej więcej takie, jak wszechpolacy oraz rodziny Giertychów i Wierzejskich, również odpada w przedbiegach. König jest powiązany z niemieckim środowiskiem LGBT, dlatego zarówno w jego komiksie, jak i filmowej adaptacji, dużo miejsca poświęca się homoseksualizmowi. Jeśli jednak nie przeszkadzają ci wymienione elementy, zapraszam do świata stworzonego w wyobraźni Königa, będącego światem dość oryginalnym. Akcja "Kondom des Grauens" rozgrywa się w Nowym Jorku, a głównym bohaterem jest mówiący po niemiecku homoseksualista sycylijskiego pochodzenia... Jak dla mnie świetne połączenie - na samą myśl o nim na mojej twarzy pojawia się uśmiech. To jednak tylko przedsmak tego, co nas czeka, bowiem prawdziwa zabawa rozpocznie się dopiero w momencie, kiedy kondomy zaczną panoszyć się po ulicach miasta! Opowiedziana w tym filmie historia jest, moim zdaniem, ciekawa, należy jednak wspomnieć, że jestem miłośnikiem kina klasy B. W "Kondom des Grauens" połączono ze sobą kilka gatunków filmowych - mamy tu elementy komedii, dramatu, romansu, a także czegoś bardziej wyszukanego: filmu noir, quuer horrors i monster movies. Najbardziej przypomina to właśnie czarny film . Mackeroni to twardy mężczyzna i świetny detektyw, takim widzą go ludzie, ale tak naprawdę pragnie odrobiny ciepła i miłości. Często wspomina rodzinną Sycylię, którą musiał opuścić, ponieważ nie chciał przerabiać osłów na salami, czym od pokoleń zajmowała się jego rodzina. Jak nietrudno się domyślić, jego miłością jest Billy - po spotkaniu z chłopakiem nie może przestać o nim myśleć. Przehandlowanie kobiety na mężczyznę - niech będzie. Ale żeby detektyw uganiał się za krwiożerczym kondomem?! Gdyby kilkadziesiąt lat temu twórcy filmów noir usłyszeli taką bzdurę, pewnie opowiadającego o tym "zabiliby śmiechem". Dziś to już zupełnie normalne, a dla ludzi z odpowiednim poczuciem humoru sytuacja taka bez wątpienia jest bardzo zabawna i warta poznania. Mimo że sporo scen kręcono w Nowym Jorku, nie oglądamy potężnej nowoczesnej metropolii. Przechadzać będziemy się po obskurnych barach i spelunkach, dzielnicach biedy i przestępstwa, barach dla społeczności gejowskiej i szarych nowojorskich komisariatach. Obserwujemy brzydką, ciemną stronę tego miasta, dzięki czemu łatwiej nam zrozumieć Mackeroniego, który często powtarza: "Może to miasto jest piękne, ale ja, jako policjant, przez cały czas muszę tarzać się w gównie". Muszę przyznać, że taki klimat Nowego Jorku bardzo mi się spodobał. Jest on zupełnie inny od tego, co znamy z wielu amerykańskich filmów, w których jest to miasto dobrobytu, a ludzie z tych szarych dzielnic to zwykli przestępcy. Tutaj to oni są głównymi bohaterami - prostymi ludźmi, nie żadnymi superbohaterami. Po filmie klasy B nie można oczekiwać zbytniego rozmachu jeśli chodzi o stronę techniczną. "Kondom des Grauens" pod względem efektowności na pewno nie poraża, ale z całą pewnością również nie razi. Ciągle obracamy się w tej obskurnej części Nowego Jorku, niepotrzebne więc były duże środki finansowe, aby zobrazować jego przepych. Aktorzy, mimo że mało znani, grają przyzwoicie. Bez zarzutu jest również praca reżysera i scenarzysty, a nawet speców od efektów specjalnych. Krwiożercze kondomy w ich wydaniu to prawdziwa rewelacja! Jedynym elementem niekomponującym się z całością był język niemiecki - nie bardzo pasował do Nowego Jorku. Film być może przepadłby bez echa w mrokach dziejów, gdyby nie wytwórnia Troma, która wydała go na rynku amerykańskim. Dzięki temu "Kondom des Grauens" był już na prostej drodze do tego, aby w przyszłości stać się filmem kultowym. Dziś w pewnych środowiskach taki status już posiada, tak więc bez zbędnych ceregieli polecam go wszystkim miłośnikom kina klasy B, o ile oczywiście nie mieli jeszcze okazji zetknąć się z kondomem grozy. A kto wie, być może spodoba się i przeciętnym zjadaczom filmów?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W dzisiejszym kinie nie ma już żadnego tabu. Na ekranach mieliśmy już kastracje różnego rodzaju, dość... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones