Recenzja filmu

Koszmar z ulicy Wiązów (2010)
Samuel Bayer
Jackie Earle Haley
Kyle Gallner

Powrót na Elm Street

To było nieuniknione. Po tym jak niedawno odświeżono takie kultowe horrory, jak "Halloween" czy "Piątek trzynastego" jedynie kwestią czasu było, aż ich los podzieli "Koszmar z ulicy Wiązów". Film
To było nieuniknione. Po tym jak niedawno odświeżono takie kultowe horrory, jak "Halloween" czy "Piątek trzynastego" jedynie kwestią czasu było, aż ich los podzieli "Koszmar z ulicy Wiązów". Film Wesa Cravena oprócz tego, że doczekał się wielu kontynuacji, wykreował ikonę kina grozy - polującego w snach szablorękiego mordercę  z oszpeconą twarzą - Freddy'ego Kruegera. Po latach przerwy próbę ponownego zaprezentowania tego sarkastycznego zabójcy podjął niedoświadczony Samuel Bayer, także wielkiego kina na pewno nie należało się spodziewać, ale sentyment do produkcji z lat 80. wziął górę i mimo wszystko zdecydowałem się jeszcze raz zasnąć w ramionach Freddy'ego.

Fabuła jest niemal identyczna jak w pierwowzorze. Znów mamy grupę nastolatków, których podczas snu odwiedza polujący na nich Freddy Krueger. Gdy przekonują się, że sen nie jest tylko snem i naprawdę grozi im niebezpieczeństwo, robią wszystko, by nie zasnąć i jak najdłużej zachować się przy życiu.

Postaram się najpierw przedstawić minusy, a to, co najlepsze, zachowam na koniec. Przede wszystkim zawiodłem się na scenariuszu, który jest jednym z najsłabszych elementów filmu. Eric Heisserer i Wesley Strick czerpali z pierwowzoru ile tylko się dało, także nie zdziwcie się, gdy zobaczycie kilka scen dosłownie skopiowanych od Cravena. Poza tym sylwetki bohaterów są przedstawione bardzo chaotycznie, przez co nie można się utożsamić z żadnym z nich. Mówiąc prościej, są tylko racjonalnym podłożem (jednym z niewielu w filmie) do tego, by na ekranie przelały się hektolitry krwi. Reżyserowi nie ułatwiają tego aktorzy grający potencjalne ofiary, którzy krążą po ekranie z wiecznie obolałą miną. Do tego poziomu świetnie wpasowuje się Bayer próbujący z mizernym skutkiem oddać ducha oryginału i atmosferę grozy, bo co z tego, że akcja pędzi na złamanie karku, gdy brakuje najważniejszego: klimatu. Marnym pocieszeniem są starania przestraszenia widza za pomocą efektów dźwiękowych i nagłym pojawieniem się na ekranie postaci, jak również częste, ale mało efektowne sceny mordów. Myślę, że zabrakło kogoś, kto popisałby się inwencją twórczą, zaproponował jakiś świeży pomysł.

Może byłoby inaczej, gdyby Jackie Earle Haley znalazł sposób, by swoim zaangażowaniem, jaki włożył w rolę Freddy'ego, zarazić pozostałych członków ekipy. Tego się niestety nie dowiemy, ale pewnym jest to, że aktor ten jest zbawieniem dla filmu. Sceny z Kruegerem są najlepszymi fragmentami i na szczęście jest ich naprawdę dużo. Haley doskonale odegrał tą legendarną już postać i chociaż potraktował ją bardzo poważnie, to nowy Freddy potrafi zabłysnąć jakimś żartem i nawet w najbrutalniejszych scenach czuć u niego ironię. Do tego dochodzi rewelacyjny głos, a wszystko to razem powoduje, że aktor tylko nie znacznie przegrywa w bezpośrednim starciu z Robertem Englundem. Cały efekt psuje jedynie kiepska facjata Freddy'ego, niby bardziej realistyczna, ale to już niestety nie to samo co 26 lat temu. Do plusów należy jeszcze zaliczyć stronę techniczną filmu, ale jakże mogłoby być inaczej, jeżeli producentem jest Michael Bay. Efekty specjalne stoją według mnie na bardzo wysokim poziomie, a w szczególności przejścia z jawy na sen, co uzupełnia rewelacyjny montaż.

Nowy "Koszmar" polecam raczej tym, którzy nie widzieli oryginału, chyba że ktoś jest zagorzałym fanem Freddy'ego Kruegera, ale na wiele nie należy się nastawiać. A szkoda, bo mogło być dużo lepiej.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Powstanie remaku (czy też rebootu) kultowego dzieła Wesa Cravena z 1984 roku było do przewidzenia, gdyż... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones