Recenzja filmu

Królewskie wesele (1951)
Stanley Donen
Keenan Wynn
Jane Powell

Jak mogłaś mi wierzyć, kochanie!

Produkcji "Królewskiego wesela" od początku towarzyszyły problemy. Początkowo w filmie miała wystąpić June Allyson, a reżyserować miał Charles Walters. Gdy okazało się, żeAllyson jest w ciąży,
Produkcji "Królewskiego wesela" od początku towarzyszyły problemy. Początkowo w filmie miała wystąpić June Allyson, a reżyserować miał Charles Walters. Gdy okazało się, żeAllyson jest w ciąży, zastąpiono ją Judy Garland. Wtedy Walters, który pracował wcześniej z notorycznie nieprzychodzącą do pracy Garland przy trzech filmach ("Parada wielkanocna", "Summer Stock" i "Przygoda na Broadwayu", w ostatnim zastąpiła ją Ginger Rogers), zrezygnował. Miał już dośćaktorki i jej humorów. Wtedy zatrudniono Stanleya Donena. Nie był on zbyt doświadczony, na koncie miał dopiero jeden film zrealizowany wspólnie z Gene'em Kellym("Na przepustce"), a "Królewskie weseleFred Astaire" miało być jego pierwszym solowym filmem. Z powodu opóźniania produkcjiGarland została zawieszona, a jej rolę powierzono Jane Powell.

Tom (Fred Astaire) i Ellen (Jane Powell) Bowen są rodzeństwem występującym razem na scenie. Ich show "Every Night At Seven" jest ogromnym hitem na Broadwayu. Gdy rodzeństwo dostaje propozycję występów w Anglii w czasie ślubu następczyni tronu, Elżbiety, i księcia Filipa. Na statku Ellen poznaje lorda Johna Brindale (Peter Lawford), w którym z wzajemnością się zakochuje. Również jej brata trafia strzała Amora. Szalenie kocha tancerkè z zespołu, Anne Ashmomd (Sarah Churchill), jednak ona ma już narzeczonego...

Mimo niewielkiego doświadczenia Donen świetnie poradził sobie jako reżyser. Dał nam lekkie, zabawne i bezpretensjonalne dzieło, czystą rozrywkę w najlepszej postaci. Film nie jest przyciężki ani sztampowy, ogląda się go bardzo dobrze.

Wielka to zasługa Alana Jaya Lernera, autora scenariusza. Z prostej historyjki uczynił on materiał na kolejny wielki musical MGM. W "Królewskim weselu" nie ma sztampy, dłużyzn ani patosu. Jest tylko wesoła historia ze świetnymi dialogami.

To, co w tym filmie razi to niewątpliwe zbytnie eksponowanie brytyjskich symboli narodowych. Obraz jest bardziej probrytyjski niż proamerykański, a jedną z głównych ról gra córka... Winstona Churchilla.

Oprócz napisania scenariusza, Alan Jay Lerner zajął się też tekstami piosenek, a resztę dopisał Burton Lane. Film otwiera melodyjny "Every Night at Seven" (nawiązanie do tytułu przedstawienia rodzeństwa), w którymAstaire występuje jako znudzony król, aPowell jako jego urocza służąca, w której władcasię zakochuje. Później mamy "Sunday Jumps", czyli rewelacyjny taniec Astaire'a w siłowni (w tymsłynny taniec ze stojakiem na kapelusze). "Open Your Eyes" to walc śpiewany przez Powell, odtańczony przez nią w duecie z Astaire'emna pokładzie statku płynącego do Anglii. Podczas tańca statek przechyla się z jednej burty na drugą, a wszystkie meble lecą wprost na tańczących. Powell śpiewa jeszcze dwie ballady miłosne, nominowaną do Oscara "Too Late Now" i "The Happiest Days of My Life". Astairewykonuje "You're All The Word To Me" ze słynną sekwencją tańca na ścianach i suficie. Do tego mamy jeszcze energiczny utwór Astaire'a"I Left My Hat In Haiti" tańczony z Powell i mój ulubiony "How Could You Believe Me When I Said I Love You When You Know I've Been A Liar All My Life", piosenka o najprawdopodobniej najdłuższym tytule w historii musicalu. Astairei Powell wykonali ten numer po prostu genialnie. To też chyba jedyna okazja, by zobaczyć na ekranie Astaire'aw nieeleganckim stroju, żującego gumę i niezachowującego się jak dżentelmen.

Jane Powellbardzo dobrze spisuje się w swojej roli. Jest lekka i naturalna. Jej Ellen jest sympatyczną dziewczyną poszukującą miłości.Fred Astaire również wypada w swojej roli świetnie, gra swobodnie i z polotem. Tom w jego wykonaniu to perfekcyjny do bólu tancerz, który złości się na siostrę, że spóźniła się na próbę, ale w gruncie rzeczy kocha ją i troszczy się o nią. Taniec i pilnowanie niesfornej siostry tak zaprzątają jego głowę, że praktycznie nie ma czasu na miłość. Peter Lawfordwciela się w postać bardzo podobną do swojego bohatera z "Parady wielkanocnej" i niemiłosiernie powtarza swoją poprzednią rolę. Nie ma w nim nic nowego, świeżego. Kompletną pomyłką było natomiast obsadzenie w roli ukochanej Astaire'aSarah Churchill. Gra ciężko i sztampowo, po prostu nie nadaje się do musicalu. Lepszym wyjściem byłoby zatrudnienie w tej roli innej aktorki.

Warto też zwrócić uwagę na kolorową scenografię i barwne kostiumy. Kolory zdają się wręcz wylewać z ekranu.

"Królewskie weseleFred Astaire" to niewątpliwie uroczy, przyjemny film. Polecam nie tylko fanom gatunku, ale też tym, którzy chcą miło spędzić czas.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones