Recenzja filmu

Kruk 4 (2005)
Lance Mungia
Edward Furlong
David Boreanaz

Kruk IV

Heterogeniczna pod względem rasowym grupa satanistów dokonuje rytualnego mordu na indiańskiej szamance i jej kochanku, recytując przy tym zaklęcia w języku angielskim z książki opatrzonej
Heterogeniczna pod względem rasowym grupa satanistów dokonuje rytualnego mordu na indiańskiej szamance i jej kochanku, recytując przy tym zaklęcia w języku angielskim z książki opatrzonej ilustracjami żywcem wyjętymi z kolekcji grafik pop-artowego artysty średniego pokroju. W tym samym czasie Alister Crowley przewraca się w grobie, a my zastanawiamy się, dlaczego ktoś mógłby chcieć robić coś równie bzdurnego. Otóż... Różnorodność pobudek przyświecających działaniom poszczególnych członków grupy jest wprost imponująca: zemsta za śmiertelną chorobę, zemsta za śmierć braci i w końcu przywołanie Lucyfera (w celu dokonania krwawej zemsty za śmierć ojca, odrzucenie i całą resztę). Pech chce, że wspomniana szamanka należy do plemienia posiadającego dosyć rozbudowaną sferę sacrum: poza praktykowaniem oczywistej wiary protestanckiej, wierzą również w KRUKA. Czym jest Kruk, na dobrą sprawę, ciężko powiedzieć. Fuzją indiańskich odpowiednika Charona oraz Azraela czy też Furii? Kto to wie (poza członkami wiadomego plemienia)? Nie jest to szczególnie istotne, a im mniej zadamy pytań, tym szybciej dotrzemy do naprawdę ważnego wątku. Otóż poza roszczeniami wysuwanymi ku religijnej sferze wierzeń wspomnianych Indian, pech chce również, by wspomniani również sataniści powołali do życia inkarnację tegoż Kruka. Inkarnacją tą zostaje Jimmy Cuervo, czyli wydawałoby się martwy kochanek szamanki, której śmierć zapoczątkowała trwającą następne 70 minut reakcję łańcuchową. Jimmy Cuervo vel Kruk zaczyna teraz wygłaszać filozoficzne monologi oraz zadawać egzystencjalne pytania postaci: "Kim jestem?". Niestety, widocznie nie oglądał oryginalnego filmu "Kruk", gdyż wyraźnie nie dociera do niego, iż nie jest Brandonem Lee. Oczywiście pomiędzy kolejnym potokiem bełkotliwych słów a setnym postawieniem tego fundamentalnego pytania, ma do wypełnienia misję pomszczenia śmierci swojej oraz ukochanej, poprzez systematyczna eliminację osób odpowiedzialnych za ich śmierć. Ścigając "Jeźdźców Apokalipsy", bo tak siebie nazywa grupa morderczych satanistów, Jimmy-Kruk odwiedza kilka miejsc, w których spotyka kilka osób. Widoczne są tu elementy kina drogi, odwiedzane miejsca obrazują nam dokonującą się w nim duchową ewolucję - z chcącego umrzeć niepewnego swojej tożsamości nosiciela Kruka, który nie chce zabijać, przeistacza się w chcącego umrzeć niepewnego swojej tożsamości nosiciela Kruka, który chce wysłać swoich oprawców w najmroczniejsze otchłanie piekła. Aby nie przeszkadzać Jimmiemu w "odnajdywaniu siebie", widz może spróbować odpowiedzieć sobie na nasuwające się pytania, pokroju: dlaczego w mieście, w którym w doprawdy epickiej batalii pomiędzy strajkującymi górnikami, a protestującymi Indianami starło się dziewięć osób, potrzeba aż dwóch konkurencyjnych pastorów? Kiedy inkarnacja Kruka biega po mieście, jego adwersarze również nie próżnują, robiąc to, co wynika ex definitione z określenia "satanistyczni mordercy"; czyli: mordują i powołują się na Szatana. Jednak, jako iż mordowanie może się po jakimś czasie znudzić, w ramach przerywników udają się w objęcia pejotla. I tylko halucynacjami po pejotlu można wytłumaczyć, iż mogą być przerażeni charakteryzacją Jimmiego. Po jakimś czasie Krukowi kończą się przeciwnicy i nie pozostaje mu nic innego, jak stanąć oko w oko z Lucem Crashem (szefem grupy i prowodyrem całego zamieszania),  w którym, podbnie jak w Jimie, zdążyła dokonać się transformacja i który stał się "Już-Będącym-Wcieleniem-Szatana-Lucem". Dysponując diabelską mocą i posiadając nieograniczony wprost potencjał, Luc vel Death vel Lucyfer postanawia walczyć z Krukiem mano-a-mano. Wynik jest pewny do przewidzenia, dlatego w tym miejscu można już spokojnie film wyłączyć i wyrzucić przez okno, zastanawiając się, który z aktorów biorących udział w realizacji tego "dzieła", jest na tyle nieświadomy zbrodni, jaką popełnił, że nie szuka w tym momencie nowego agenta. Gra aktorska pana Edwarda Furlonga dorównuje poziomem zarówno charakteryzacji, jak i scenariuszowi. Niewiele lepiej radzi sobie David Boreanaz, który udowadnia, że można w niczym nieróżniący się sposób grać zarówno kilkusetletniego wampira, który chciałby być człowiekiem, jak i dwudziestokilkuletniego człowieka, który chciałby być szatanem. Danny Trejo i Dennis Hopper, widocznie zdając sobie sprawę z tego, iż film jest nie do uratowania, ratować nawet go nie próbowali - odwalili rzemieślniczą robotę, wzięli pieniądze, wrócili do domu i zaczęli szukać nowego agenta. Tak jak ja dokończę zdanie, wyślę recenzję, udam się do wypożyczalni i poszukam oryginalnego "Kruka".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmowy cykl <b>"Kruk"</b> jest jednym z najlepszych dowodów na to, że - jak pisała Wisława Szymborska -... czytaj więcej
Dominik Kubacki

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones